Tibia – zapomniany przebój polskich internetów ma 19 lat - Meehow - 5 czerwca 2015

Tibia – zapomniany przebój polskich internetów ma 19 lat

Zdecydowana większość graczy pamiętających dobrze ubiegłą dekadę kojarzy lepiej lub gorzej Tibię. Niektórzy z otaczającej ją czarnej legendy i stereotypów, inni z prześmiewczych filmików na wczesnym YouTube, a reszta prawdopodobnie w którymś momencie swojego życia w nią grała. Przez kilka dobrych lat Tibia królowała obok Counter Strike’a w polskich kafejkach internetowych, salach informatycznych i domach z niezbyt szybkimi wówczas stałymi łączami. Rosnąca popularność tego minimalistycznego i czasochłonnego MMORPG-a okazała się zjawiskiem tak dużym, że w pewnym momencie nie tylko trudno było nie zasłyszeć tibijskich opowieści gdzieś w tle (w mniej lub bardziej wybrednej polszczyźnie), ale nawet pojawiły się telewizyjne reportaże na temat uzależnień i agresywnych zachowań rzekomo spowodowanych grą w Tibię. Powspominajmy zatem bezpowrotnie minioną epokę.

Tibia w Internecie zadebiutowała 7 stycznia 1997 roku. Gra od samego początku cechowała się bardzo minimalistyczną (żeby nie powiedzieć „szpetną”) oprawą graficzną, absolutnym brakiem jakichkolwiek dźwięków i niezbyt skomplikowanymi założeniami rozgrywki. Choć uczyniło to z niej przedmiot drwin, to właśnie jej prostota oraz niskie wymagania, zarówno w zakresie konfiguracji sprzętowej, jak i szybkości łącza internetowego, sprawiły, że rzeczona produkcja całkiem dobrze przyjęła się wśród internautów. Tibia zachęcała również tym, że była całkowicie darmowa w przeciwieństwie do wielu przedstawicieli gatunku MMORPG tamtego okresu. Warto też zaznaczyć, że Polacy stanowili obok Brazylijczyków i Szwedów najliczniejszą grupę graczy.

Bez bicia przyznam, że przed wieloma laty grałem w Tibię. Nieregularnie i całkowicie nienałogowo, zazwyczaj za namową bardziej wtajemniczonych kolegów. Z tego co pamiętam wynika, że nigdy nie udało mi się przekroczyć magicznego progu 20. poziomu doświadczenia. Na dosłownie kilka punktów procentowych przed długo oczekiwanym awansem zostałem ubity przez PK-era i tak definitywnie zakończyła się moja przygoda z tą grą oraz gatunkiem MMORPG w ogóle.

Gra wspaniała, tylko gracze ku*wy?

Kto choć trochę interesuje się najbardziej prominentnymi postaciami polskiej historii, z pewnością kojarzy słowa marszałka Józefa Piłsudskiego, w których to stwierdził, że nasz „naród [jest] wspaniały, tylko ludzie [to] ku*wy”. Tak właśnie można scharakteryzować Tibię – sama gra była bowiem naprawdę niezła i oryginalna w swoim czasie, ale jej największą bolączką okazywała się bardzo często denna społeczność graczy. Chamstwo, natręctwo, oszustwa, wymuszenia, kradzieże, hackowanie, bocenie, ubijanie i inne zachowania uprzykrzające życie innym nie należały do niecodziennych. Ponadto wraz z popularyzacją serwisów hostujących pliki i steamingu, w sieci zaczęły pojawiać się nagrania z reakcjami wściekłych graczy, które momentami naprawdę zahaczały o poważną patologię, co – jak nietrudno się domyślić – mocno przyczyniało się do natężania złej sławy otaczającej Tibię. W połączeniu z dość niską średnią wieku, szybko przypisano Tibii łatkę gry dla „gimbusów” czy innej gównażerii.

Pamiętam całkiem dobrze tę grę, dlatego pobawię się odrobinę w adwokata diabła. Tibia przede wszystkim stawiała mocno na komunikację i współpracę między graczami – polowanie na grubszą zwierzynę zawsze łączyło się ze stworzeniem dobrej, wzajemnie uzupełniającej się drużyny awanturników. Grający „na poważnie” musieli też całkiem odpowiedzialnie prowadzić swoich herosów, gdyż śmierć w Tibii wiązała się z poważnymi stratami materialnymi, co potrafiło skutecznie zniechęcić do dalszego pogrywania. Świat gry pamiętam jako naprawdę ogromny i stale rozwijający się, choć niekoniecznie zapierający dech w piersiach graficznymi wodotryskami. Podobała mi się również interakcja z innymi graczami czy NPC-ami – wszystko odbywało się bowiem przy użyciu globalnego czatu i tylko w języku angielskim (chyba, że swój odnalazł swego). Zawsze dało się tak nauczyć kilku słów i zwrotów w mowie Szekspira.

Choć część społeczności graczy powinna dostać dożywotni zakaz używania internetu, to w świecie gry dało się też zawrzeć kilka naprawdę interesujących znajomości. Mniej lub bardziej trwałych i zazwyczaj wyłącznie wirtualnych, aczkolwiek wspólna gra z niektórymi naprawdę sprawiała sporo przyjemności. Również relacje między rówieśnikami grającymi w Tibię często zacieśniały się (choć bywało i dokładnie odwrotnie).

W szczytowym momencie popularności Tibii, rozkwitł również realny handel wirtualnymi przedmiotami na aukcjach internetowych. Choć taki proceder był nielegalny w świetle praw gry, to ceny za niektóre przedmioty czy postaci dochodziły do naprawdę astronomicznych, czterocyfrowych kwot. Wkrótce spopularyzował się także dostęp do konta premium (tzw. pacc), oferującego m.in. eksluzywne obszary, funkcje, a nawet serwer. Nie przypominam sobie jednak zjawiska pay-to-win, choć gracze premium faktycznie mieli o wiele łatwiejsze życie.

Mimo 18 lat na karku, Tibia nie przeszła żadnych rewolucyjnych zmian wizualnych.

Było, minęło, nie wróci?

Obecnie w Tibię gra zdecydowanie mniej osób, choć i tak byłem zaskoczony; nie tylko tym, że Tibia w ogóle jeszcze funkcjonuje, ale liczbą aktywnych graczy online. Niniejszy tekst pisałem w czasie wyjątkowo sprzyjającym, bo w piątkowy wieczór, i wówczas licznik na oficjalnej stronie internetowej gry wskazywał około 20 tysięcy grających osób, przy czym rekord z 2007 roku wynosi 64 tysiące. Równie mocno zaskoczyła mnie popularność serwerów prywatnych, tzw. OTS-ów, na których w tym samym czasie przebywało o 5 tysięcy więcej tibijczyków. Niektóre Open Tibia Servery istnieją już ładnych kilka lat i oferują kompletnie alternatywny świat i mniej lub bardziej zmodyfikowaną (najczęściej znacznie uproszczoną i o wiele mniej restrykcyjną) mechanikę rozgrywki. Niestety tego typu podziemie nie zapewnia żadnych korzyści deweloperom edycji globalnej, więc tym wkrótce może pozostać jedynie stopniowe zamykanie serwerów i produkcja „sequela” bądź kompletnie innej pozycji. Tak czy inaczej, mamy do czynienia z dość ciekawym pokłosiem minionej mody i zjawiskiem, o którym dowiedziałem się dopiero przy okazji przygotowań do popełnienia tego felietonu.

Jaka jest przyczyna mainstreamowego zapomnienia Tibii nad Wisłą? Cóż, przede wszystkim w późniejszym okresie gra nie mogła stawać do konkurencji z coraz większą liczbą darmowych masówek i innych wciągających gier sieciowych. Wprowadzane przez CipSoft zmiany również nie zawsze okazywały się trafione i często nie spotykały się z aprobatą fanów. Podobnie wyżej wspomniane zjawiska i zła sława nie należały do czynników zachęcających nowe osoby do gry. Co prawda deweloperzy Tibii próbują jeszcze ratować ich upadające dziecko, gdyż Tibia pomyślnie przeszła przez program Steam Greenlight, aczkolwiek nie sądzę, aby przy obecnie panujących warunkach i trendach ten dwuwymiarowy erpeg miał jeszcze w sobie potencjał do przyciągnięcia znaczącej ilości świeżej krwi i powrotu na salony. Niemniej jednak życzę grze przeżycia drugiej młodości i lepszej społeczności, bo taka okazja (moda na odgrzewane kotlety) może się już więcej nie powtórzyć.

A jak to było z Wami? Graliście? A może nadal gracie? Macie jakieś dobre lub złe wspomnienia z Tibią?

Meehow
5 czerwca 2015 - 22:56