Japońska kultura pociąga do siebie polaków od wielu lat. Nasze pokolenie zostało oczarowane Krajem kwitnącej Wiśni głównie dzięki anime, grom i filmom. Często mamy jednak jedynie powierzchowną wiedzę na temat tego jakże odległego geograficznie i kulturowo kraju. Dlatego też z otwartymi ramionami przyjmuję każdą grę, która pozwala nam trochę lepiej poznać tą dziwną krainę Godzilli, samurajów i mechów. Tylko czy Way of the Samurai 4 jest w stanie nas czegoś nauczyć?
W Way of the Samurai podobnie jak w poprzednich częściach serii wcielamy się w bezimiennego samuraja który to przez przypadek wpada w sam środek ważnych wydarzeń i wpływa na ich rozwój. Tym razem chodzi o rok 1855 i zakończenie trwającego 220 lat okresu Sakoku, gdy Japonia izolowała się od zachodnich potęg. My lądujemy w fikcyjnym portowym mieście o nazwie Amihama, gdzie od jakiegoś czasu działa brytyjska misja dyplomatyczna. Zostajemy rzuceni w wir wydarzeń kultura zachodu zostaje zaakceptowana przez część społeczeństwa a część odpowiada na nią przemocą i działaniami rewolucyjnymi. My możemy zdecydować po której stronie chcemy stanąć. Mamy okazję wspierać kseromorficznych wywrotowców, stanąć w ramię w ramię z Brytyjczykami by wprowadzić do Japonii ich wersję cywilizowanego świata lub wspierać stronę rządową w dążeniu do modernizacji. Oczywiście gra oferuje nam masę innych wyborów pozwalających poczuć się jak samurai w XIX wiecznej Japonii.
Wielkim zaskoczeniem nie powinno być to, że jestem zakochany w fabule zaprezentowanej nam tym razem przez studio Acquire. Twórcy cyklu Tenchu serwują nam spojrzenie na schyłek epoki samurajów i to jak zachodnie mocarstwa zmieniły kraj Kwitnącej Wiśni. Nie jest to 100% oddanie panującej wtedy sytuacji społeczno-politycznej ale gra i tak ma solidną bazę, która może zachęcić zaintrygowanych do sięgnięcia do literatury poświęconej temu tematowi. Tym co trzeba zauważyć jest olbrzymia swoboda jaką mamy grając w Way of the Samurai 4. W grze możemy podążać kilkoma ścieżkami wpływając w ten sposób na przebieg wydarzeń. To po czyjej staniemy stronie i jakie decyzje będziemy podejmować wpływa na to, które z 10 zakończeń uda nam się odblokować. Możemy jednak kompletnie odpuścić sobie włączanie się w konflikt i działać na przykład jako mistrz w dojo lub być najemnikiem dla przestępców. Wyborów jest cała masa i o ile grę da się przejść w jakieś 3- 4 godziny to zobaczenie wszystkich zakończeń zajmie nam przynajmniej 20 godzin. Wykonanie wszystkich misji to jeszcze więcej czasu, który moim zdaniem warto poświecić tej produkcji.
Gameplay w tym tytule od Acquire nie jest zbyt skomplikowany. Poruszamy się po mieście złożonym z kilku stosunkowo małych lokacji. Możemy wymienić się kilkoma zdaniami z napotkanymi postaciami lub wyzwać je na pojedynek. Część NPC ma dla nas misje poboczne, które pozwolą nam zarobić trochę kasy. Obok tego mamy jeszcze postacie ważne dla fabuły, które dają nam zadania związane z daną historią. Może być na przykład tak, że jedna z stron dąży do otwarcia kasyna. Ktoś inny będzie chciał temu za wszelką cenę zapobiec. My decydujemy po której stronie się opowiemy i dodatkowo wpływamy na fabułę naszymi zachowaniami podczas scenek przerywnikowych. Możemy wypowiadać krótkie kwestie lub dobyć swojego miecza. Akcje te owocują pewnymi zmianami w historii i prowadzą nas w kierunku rożnych zakończeń.
Poza gadaniem i bieganiem po mieście wykonując misje typu przynieś jakiś przedmiot lub przekaż informację mamy też pojedynki. Stanowią one znaczną część gry i potrafią być trochę monotonne. Jest to efekt tego że nie raz trzeba będzie zmierzyć się z kilkunastoma wrogami naraz co zajmuje całkiem sporo czasu. W grze mamy dwa rodzaje ataków. Podstawowe wykonywane wraz z przyciskami kierunkowymi i ataki specjalne. Wraz z używaniem danego stylu walki nasz wachlarz ruchów się powiększa. Ta kwestia sprawia, że potyczki nawet po kilku godzinach mogą nam się nie znudzić. Stylów walki jest całe mnóstwo i pozwalają one nam na stosowanie naprawdę epickich ataków rodem z najlepszych filmów. Podobnie jest z orężem. Mamy ponad 100 różnych typów mieczy i włóczni a także walkę w ręcz. Dużą częścią zabawy jest uczenie się różnych stylów by zbudować z nich swój własny. Warto zwrócić uwagę, że o ile na najniższym poziomie trudności walki sprowadzają się do klepania jednego przycisku tak później wymagana jest od nas taktyka. Atakowanie „na Jana” nie przyniesie żadnych korzyści i zakończy się szybką kontrą i wrogą kataną w naszych bebechach. Kluczem do sukcesu staje się opanowanie wad i zalet naszego stylu walki i oręża. Trochę szkoda, że system ten nie został trochę bardziej rozbudowany i nie mamy większej palety ruchów i kombinacji.
W walkach znaczenie mają dwa paski. Poza standardowymi punktami życia mamy też witalność czy jak kto woli energię. Punkty z tej puli odnawiają nasze życie i przyczyniają się do tego, że jesteśmy sprawniejsi w wywijaniu kataną. Jedzenie różnych pokarmów ma wpływa na te statystki bo na przykład zgniłe jedzenie poza przywróceniem punktów witalności będzie miało negatywne skutki dla ich zachowania. Znaczna część zabawy sprawdza się do pilnowania aby nie zabrakło nam nigdy punktów witalności i by nasza broń nie rozpadła się z powodu zużycia. W trakcie walk napełniamy specjalny pasek znany jako Spring Harvest, który to pozwala nam na akcje rodem z filmów o samurajach. Masa szybkich ataków zakończona schowaniem naszego miecza do pochwy, któremu akompaniuje śmierć wroga. Jest to bardzo przydatna technika pozwalająca na błyskawiczną eksterminację napotkanych wrogów. Jednak jeśli pozostaniemy w tym trybie za długo to opadniemy z sił i staniemy się bardzo łatwym celem dla katany nieprzyjaciela.
Way of the Samurai 4 zostało stworzone w taki sposób by przechodzić grę wielokrotnie. Po zakończeniu naszej przygody każda kolejna sesja jest tak jakby trybem New Game+. Nasz ekwipunek i umiejętności przechodzą z nami do kolejnej rozgrywki. Ma to znaczenie bo można stracić wiele godzin na ulepszanie naszych mieczy, tworzenie nowych jeszcze skuteczniejszych broni czy mistrzowskie opanowanie wszystkich stylów walki.
O tym, że Way of the Samurai 4 jest zwariowaną gra świadczy choćby fakt, że ambasadorem Wielkiej Brytanii w tym uniwersum jest kilkunastoletnia lolita a za popełnienie przestępstwa lądujemy w seks-lochach zarządzanych przez trzy sadystki. Do tego jednym z typów zadań pobocznych są tak zwane Night Crawling Missions. Polegają one na (domniemanym) włamaniu się do mieszkania naszej ukochanej, ogłuszenia pozostałych mieszkańców i rozpoczęcia zabawy w seksualne igraszki. Po czymś co przypomina pojedynek na pięści z kobietą przechodzimy do stosunku płciowego. Powiem że gdybym był feministą z zerowym poczuciem humoru i brakiem znajomości japońskiej kultury nazwał bym te sekwencje przykładem gwałtu. Podobnych dziwadeł jest w tej produkcji sporo. Zaczynając od karykaturalnych postaci a kończąc na powalonych zadaniach. Taki jednak urok Japońskich gier wideo
Oprawa graficzna jest czymś czym tytuł ten nie może się pochwalić. Way of The Samuai 4 to tytuł oryginalnie wydany na PlayStation 3 w 2011 roku. Gra już wtedy wyglądała kiepsko i przypominała bardziej tytuły z PS2 niż Uncharted. Teraz jest tylko gorzej bo 30 klatek na sekundy i archaiczne tekstury kłują w oczy. Gra oferuje nam tylko japońską ścieżkę dźwiękową co nie jest zbyt wielkim problemem bo nie wyobrażam sobie grania w tytuł tego typu w innym języku. Oczywiście mamy napisy, które pozwalają nam śledzić historię w razie braku znajomości tego obcego języka. Również muzyka pasuje idealnie do klimatu całości. Mamy melodie z tym charakterystycznym dalekowschodnim brzmieniem. Wydaje mi się, że bez niego gra byłaby zdecydowanie mniej atrakcyjna i trudniej byłoby się wczuć w klimat Japonii na przeddzień wielkich przemian.
Magia Way of the Samurai 4 wynika z tego, że jest to gra z rodowodem sięgającym epoki PlayStation 2 i dziwacznych gierek jakie wtedy otrzymywaliśmy z Japonii. Mimo upływu lat cykl ten praktycznie się nie zmienił i dalej oferuje to samo. Głupawkę, dziwaczne żarty, obciachowe sceny seksu i świetne pojedynki na miecze. Tworzy to zlepek, który na pierwszy rzut oka może wydawać się czymś totalnie niestrawnym i trochę groteskowym. Jednak to jest właśnie cechą charakterystyczna wielu japońskich gier. Mieszanie wątpliwej jakości wulgarnych żartów z arcypoważnymi wątkami i podniosłymi tematami jest znakiem rozpoznawczym tworów z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Way of the Samurai 4 oferuje wiele godzin rozgrywki. Odblokować możemy masę kostiumów, broni, stylów walki i innych bajerów. Kilka poziomów trudności i ścieżek fabularnych sprawia, że tytuł ten spokojnie starczy na kilkanaście do kilkudziesięciu godzin trochę monotematycznej zabawy. Jestem przekonany, że warto zainteresować się wycieczką do portu w Amihamie i wcielenia się na trochę w rolę samuraja. Jaki inny tytuł oferuje nam taką nietypową podróż w czasie?
Na sam koniec muszę wspomnieć jeszcze o kwestii, która została wycięta z tego tytułu. Oryginalna wersja gry oferowała funkcje online, która sprowadzała się do tego że nasi znajomi zaludniali nasz świat gry. Komputerowa wersja została pozbawiona tego elementu i napotkamy jedynie „klony” własnego bohatera.
Czwarta ścieżka samuraja nie jest idealna i ma za sobą masę problemów i wpadek. Jednak jest to jeden z tych tytułów, gdzie warto na wszystkie braki przymknąć oko i delektować się wspaniałą atmosferą i zakręconymi pomysłami. Acquire udało się po raz kolejny stworzenie czegoś przez swoją japońskość niezmiernie fascynującego i wartego sprawdzenia choćby tylko ze względu na rolę w przybliżaniu historii Kraju Kwitnącej Wiśni.
Na zkończenie dodam jeszcze coś co tak naprawdę powinno być słowem wstępu. Pierwotnie drugi odcinek cyklu miał być poświęcony grze Seaman na DreamCasta. Jednak premiera pecetowej wersji Way of The Samurai 4 i to, że Angry Video Nerd zrobił właśnie wideo na temat tej dziwacznej gierki zachęciło mnie do zmiany kolejności. Wpis o Seaman pojawi się za jakiś czas, gdy nie będzie podejrzeń że zerżnąłem pomysł od popularnego youtubera.