Hity o których świat zapomniał czyli czekam na kontynuacje tych gier! - Jam Łasica - 30 grudnia 2015

Hity, o których świat zapomniał, czyli czekam na kontynuacje tych gier!

Jeśli urodziłeś się później, niż w 1990 roku, ten tekst może być dla Ciebie czymś w rodzaju rozprawki o fizyce kwantowej. Ale ręki uciąć sobie za to nie daje. Wiem za to, że ci starsi Czytelnicy, w tym ci z roczników znacznie wcześniejszych niż wspomniany mogą doświadczyć nostalgicznych uczuć. Tekst będzie bowiem o kultowych grach mojego (naszego) dzieciństwa, które w mojej opinii muszą doczekać się wreszcie edycji na miarę obecnych czasów.

Tytułem wstępu

Dzisiaj mamy mnóstwo gier remasterowanych i chyba jeszcze więcej odświeżonych, czy wręcz odrestaurowanych. Nie trzeba ani długo myśleć, ani zatrudniać wujka Google, żeby rzucać jednym tchem takie tytuły: Tomb Raider, Fallout, Prince of Persia, Final Fantasy, Thief, Diablo, Civilization, Duke Nukem, Warcraft, Starcraft, Mortal Kombat itd. itp. Wszystkie te gry w lepszym bądź gorszym stylu, wcześniej czy później, doczekały się swoich kontynuacji/remaków. Ale to żadne zaskoczenie; każda z ww. w swojej epoce była hitem. Zaskoczeniem jest za to, że gros innych hitowych tytułów z lat 90. do dzisiaj nie doczekał się swojej XXI-wiecznej edycji. Pozwolę sobie zatem przedstawić Wam moje TOP #5 gier, które na to zasługują.

#5: COMMANDOS

Może ja za słabo śledzę plotki ze świata, a może to fakt, że w żadnej trawie nic nie piszczy na temat przywrócenia do życia tej znakomitej serii z końca lat 90? Pamiętacie to, prawda? „Grupowa skradanka” z rzutem izometrycznym, w której dowodziliśmy grupą komandosów i w każdej z misji wymyślaliśmy niekonwencjonalny sposób inwigilacji wrogiej bazy, eliminacji przeciwników itd. Moim skromnym zdaniem tytuł ten dał multum pomysłów dla twórców kolejnych gier różnej maści. Był on poniekąd grą wyznaczającą nowe szlaki w niektórych aspektach. Nieliniowość wykonywanych misji, niekonwencjonalność rozwiązań, oddanie graczowi pełnej kontroli nad rozwojem akcji, wprowadzenie wielu gadżetów i zabawek urozmaicających rozgrywkę... OK, powiecie, że to samo można napisać o pierwszym Jagged Alliance, czy UFO: Enemy Unknown, ale wydaje mi się, że „efekt Commandos” był na znacznie większą skalę, a patenty zastosowane właśnie w tej grze odbiły się szerszym echem niż wspomniane tytuły.

#4: GOLDEN AXE

Eh, pamiętam, jak za dzieciaka kryłem się przed Ojcem, który dzielnie strzegł, aby bijatyki i naparzanki wszelkiej maści nie spaczyły mojego chłonnego umysłu. Rozwiązanie było proste; odpalałem Golden Axe, gdy Ojca nie było. Było to moje bodaj pierwsze zetknięcie ze światem fantasy i premierowa gra, w której doświadczyłem, jak kozacka może być kooperacja. Dwie rzeczy, które totalnie mnie kupiły i z dumą mogę ogłosić, że to pierwszy fabularny tytuł w moim życiu, który udało mi się ukończyć. Do dzisiaj z rozrzewieniem wspominam godziny spędzone przed ekranem, mając dosłownie przed oczami obrazki z gameplaya i do dzisiaj zastanawiając się, jak można było tak kiepsko zbalansować postaci głównych bohaterów. „Krasnal” był przecież z dwa razy lepszy od „He-mana” (nazwy moje rzecz jasna). Lepsze ciosy, lepsze czary, jakby trochę szybszy...

Tak czy inaczej, remake'u z 2008 roku – bo takowy się pojawił – nie uznaję za remake, tylko skok na kasę. Chcę i czekam na Golden Axe XXI wieku z prawdziwego zdarzenia!

#3: GOBLIIINS

Wyobrażacie sobie przechodzenie trudniejszych, logicznych etapów w grach, na których utknęliście, bez pomocy google czy walkthrough na YouTube? OK, nie każdy korzysta, ale każdy chyba zna i każdy kiedyś choć raz spróbował lub chociaż obejrzał. Gobliiins to było moje pierwsze zderzenie ze ścianą jeśli chodzi o rywalizację ja vs sztuczna inteligencja. Klikana przygodówka wypełniona po brzegi zagadkami logicznymi naprawdę zmuszającymi do myślenia, abstrakcyjnym humorem i świetnie wykreowanym światem. Jakkolwiek truistycznie by to nie brzmiało, przy tym tyule można było naprawdę myśleć, uczyć się i bawić. A utknięcie w danym miejscu przeciągało się nawet na drugi dzień, gdy trzeba było odczekać do porannego pójścia do szkoł i zasięgnięcia rady u szkolnego guru; kolegi ze starszej klasy, który grę już przeszedł.

Wiem, że stylistyka tytułu, a przede wszystkim jej gameplay sprawiają, że przeniesienie jej do dzisiejszych czasów, nawet przy odpowiednich modyfikacjach, byłoby trudne, jednak zarówno ja, jak i myślę wielu fanów, pamiętających serię, bardzo by sobie życzyło, aby ktoś sobie taki trud zadał.

#2: BALDUR'S GATE

Jak powiem „Król RPG”, to zaraz rzucą się na mnie z rękami fani Fallouta odsądzając od czci i wiary, dlatego dla bezpieczeństwa dodam „RPG Fantasy”. Gra, która zmieniła i Wasze i moje życie, zachwyciła od pierwszego wejrzenia i jako jedna z pierwszych w historii wciągnęła na długie godziny w rozbudowaną i ciekawą opowieść. Dzisiaj wiemy, że fascynacja trochę przesłaniała oczy, bo opowieść nie była wcale taka rozbudowana, nie ma wątpliwości jednak że Baldur's był protoplastą gatunku.

Kiedyś natknąłem się na informacje o powrocie króla, o planach co do trójki, nawet jakiś filmik był, ale realnych kształtów to nie nabrało. Ale czekam... Zwłaszcza teraz, gdy okazało się że RPG z izometrycznym rzutem mogą odnosić na konsolach duże sukcesy (Divinity, Wasteland 2).

#1: DUNE 2

Mój pierwszy RTS, pierwszy potężny zjadacz czasu w moim życiu, pierwsza gra, którą przekonałem swojego Ojca, jako 10-latek, że te „złe gry komputerowe” mogą być sztuką (oczywiście wtedy tego tak nie nazwałem, ale wiecie o co mi chodzi) i że niosą ze sobą coś więcej, niż bezmyślne zabijanie czasu. Wydaje mi się, że tytuł ten, jak i całe uniwersum mocno na mnie wpłynęło, pobudziło wyobraźnię do kreatywnego myślenia i poniekąd rozwinęło, jako młodego, dorastającego człowieka. Znacie to uczucie, gdy idąc spać myślicie nad tym, co zrobicie jutro w wirtualnym świecie? No właśnie, tak było z Dune 2. Będę strzelał, ale jeśli nie był to pierwszy, to jeden z pierwszych RTS w historii, wtedy jeszcze nie nazywanych RTS-ami. Fenomenalnie wykreowane uniwersum (tak, oczywiście wszyscy wiemy, że na podstawie doskonałej książki), wojna o plony, olbrzymie żniwiarki, piaskowe potwory rządzące planetą, walki z rywalem i naturą, desperackie próby budowania płyt kamiennych, żeby nas „Wormy” nie zeżarły, wysyłanie szybkich „Bugów” na zwiady... Ta gra tętniła życiem, a jej otoczka., klimat były po prostu kwintesencją tego, jak tworzy się gry z pasją i pomysłem. Tym bardziej, że nie był to typowy „point and click” na szybkość, a tytuł, który doceniał przemyślaną strategię i roztropne działania, co dla młodego umysłu było naprawdę fajnym doświadczeniem i kompletnym novum.

Nie wiem, czy brak planów wydania trzeciej części to kwestia obawy przed zawiedzeniem rzeszy fanów, niszowości projektu, czy może niechęci kogokolwiek do podjęcia wyzwania, ale to fakt, nad którym ubolewam. Gdyby jakiś smiałek podjął się zadania, będę pierwszym który klepnie pre-ordera.

Lista gier, które chciałbym zobaczyć w wydaniu choćby z 2016 roku nie zamyka się oczywiście w powyższych pięciu. Jest znacznie więcej tytułów, które pamiętam doskonale z dzieciństwa, a które - czy to z sentymentu, czy z przekonania że są tego warte - chciałbym ujrzeć w szacie skrojonej na miarę XXI wieku. To choćby takie tytuły, jak Prehistorik, Cannon Fodder, Vikings, Another World czy mniej znany Metal Mutant. Jak każdy mam swoich faworytów. Swoją drogą, to fajnie by było gdybyś Ty dopisał swoich w komentarzu. Wiadomo w końcu, że co człowiek, to inne wspomnienia i skojarzenia, a taka zbiorowa nostalgia wywołana przywoływaniem dawnych czasów, zwłaszcza u progu nowego roku, to klawa rzecz.

Jam Łasica
30 grudnia 2015 - 23:31