Czy Overwatch jest na pewno overpriced? - Witold - 24 lipca 2016

Czy Overwatch jest na pewno overpriced?

Overwatch jest za drogi, oczywista to rzecz dla każdego. Dwieście dwadzieścia złotych za grę? Blizzard oszalał, nie wiedzą, że Polska to nie Ameryka? A, co tam Polska, cały świat narzeka – Brazylijczycy, Hindusi, nawet Kanadyjczycy. Dlaczego mam wydać na to pieniądze? Przecież obok mam darmowe Team Fortress 2, LoLa itd. Ale oczywiście gimbusy i fanboye Blizzarda to kupią i znowu normalni gracze wyjdą na tym najgorzej.
Prawda?

Pracownik Blizzarda wyciągający dłoń po nasze pieniądze


Nie powiem, wydanie tych 200zł z hakiem nie było łatwą decyzją, szczególnie, że wśród znajomych miałem tylko jedną osobę grającą w Overwatcha. Polityka cenowa Blizzarda nie zabolała mnie zresztą pierwszy raz: StarCraft II, Diablo III, kolejne dodatki do WoWa – wszystkie w dniu premiery były droższe średnio o połowę od konkurencji. Jednak to co się dzieje wokół najnowszej produkcji Zamieci jest, powiedzmy, delikatnie niesprawiedliwe.

Trzy tygodnie wcześniej premierę miał Battleborn, uznawany za oczywistego konkurenta Overwatcha, gra w wielu elementach podobna do produktu Blizzarda. Cena? Ok. 200 zł. Oczywiście pojawiły się głosy oburzenia, że to tylko MOBA, a kosztuje tyle co pełnoprawna gra (co pokazuje stosunek ogółu do tego gatunku; i tak, wiem, Battleborn to nie MOBA), jednak stosunkowo nieduże zainteresowanie tytułem tłumaczy się dominacją Overwatcha, a nie tym, ile życzy sobie za nią wydawca (a raczej życzył, bo jej cenę dzień przed premierą rywala obniżono o jedną trzecią).

Trzymając się multiplayerowych FPSów – w tym roku do sklepów trafią trzy tytuły, które będą walczyć o tytuł najpopularniejszej gry wieloosobowej: Battlefield 1, Call of Duty: Infinite Warfare oraz Titanfall 2. Ceny sugerowane: 190-200zł (w pre-orderze oczywiście niższe, jednak Overwatcha też można było tak kupić). Ktoś powie, że to wciąż taniej, a przecież będą miały oprócz multi również tryb dla jednego gracza. Tutaj pojawia się jednak kwestia DLC - season pass do ostatniego Call of Duty kosztuje 50 dolarów, w pakiecie z podstawką 100. Rozszerzenia do Battlefielda 4 kosztują 45zł sztuka, w zestawie oczywiście zapłacimy mniej. Nie trzeba wspominać o Battlefroncie i jego niesławnej przepustce sezonowej, która kosztowała tyle samo co gra (180zł). Więcej niż pewne, że wydawcy nie zrezygnują z tego typu rzeczy przy nowych produkcjach.

Okazja! Zapłać równowartość kupionej gry, żeby zaoszczędzić 10$


Że można grać bez DLC? Jasne, można grać i patrzeć jak z dnia na dzień wykrusza się ekipa, bo kolejni ze znajomych zaczynają grać w ten nowy fajny tryb, chodź, zobacz, nowa jakość, a w sumie niedrogo jak się nad tym głębiej zastanowić, nie? Oczywiście, że DLC nie są jak dodatki w MMORPGach, które są niezbędne, jeżeli chce się grać powyżej pewnego poziomu, jednak z pewnością filtrują społeczność. Do tego zawsze mamy uczucie, że być może gdzieś obok, na serwerze za ścianą, odbywa się lepsza zabawa. Co najgorsze – bardzo często dodatkowa zawartość jest naprawdę atrakcyjna, portfel sam się otwiera, by wydać te parę euro.

A jeżeli ktoś nie kupuje DLC, bo grywa tylko w singlu? Więc dlaczego narzeka na cenę multiplayerowej strzelanki?

Overwatch stawia zaś sprawę jasno: płacisz dużo (ale tak naprawdę niewiele więcej albo i wcale od konkurencji) i dostajesz produkt, do którego nie trzeba będzie nic dopłacać. Blizzard będzie rozwijał grę długo po premierze i jeżeli uda mu się wypromować ją jako dyscyplinę e-sportową, można być spokojnym o jej przyszłość.

To nie jest recenzja, więc nie będę zachęcać nikogo do kupna. Nie będę też przekonywać, że Overwatch jest tanie, bo za tę cenę można by kupić 10 biletów do kina i bawić się przez 20 godzin, a Overwatch to gra na setki, blablabla. Dwieście złotych to spora suma i lepiej poważnie zastanowić się, czy na pewno będzie nam odpowiadać styl rozgrywki i estetyka uniwersum. Jednak sugerowanie, że gra jest dużo droższa od innych na rynku, jest udawaniem, że wciąż mamy 2006 rok i nowe gry kosztują 100-120zł. Overwatch kosztuje tyle co inne premierowe gry AAA z jednym DLC - może nam się to nie podobać, ale w takim wypadku możemy czekać co najwyżej na przeceny.

Na koniec krótko o narzekaniu na rosnące ceny gier.

Widzicie, jak byłem mały, gałka lodów kosztowała 1-1,5zł. Ostatnio, gdy trafiłem na lodziarnię serwującą gałkę za 2,60zł, stwierdziłem, że to niezła cena. Istnieją z pewnością fora zjadaczy lodów, na których ludzie narzekają, że kiedyś lody były tańsze i w cenie były wafelek i posypka, a teraz doszło do tego, że będzie trzeba dopłacać za drugą połowę gałki, dzięki Bogu, że mamy Vapor, na którym można kupić na zimowej wyprzedaży gałki sprzed roku przecenione nawet o 75%. Myślicie, że zmyślam? Pochodźcie po internecie i sami się przekonajcie.

Pozostaje tylko się cieszyć, że naszym hobby jest granie, a nie jedzenie lodów.

Witold
24 lipca 2016 - 17:04