Od ładnych paru lat jestem fanem cyklu Atelier. Są to niezwykłe pogodne gry stawiające na budowanie więzi pomiędzy postaciami i zabawę w alchemika. Seria stała się świetną odskocznia od typowych gier JRPG i co roku czekam na kolejne odsłony cyklu. Dlatego niezmiernie się ucieszyłem, kiedy Koei Tecmo zdecydowało się wydać remaster trzech odsłon serii wydanych dotychczasowo jedynie na PlayStation 3 i PlayStation Vita.
Czasem mam wrażenie, że lubię bardzo dziwne gry. Ekscytuję się premierami, które nie jarają większości graczy. Za to megahity, które wychwalane są pod niebiosa przez recenzentów i graczy jakoś specjalnie mi nie podchodzą. Wmawiam sobie że to z reszta świata coś jest nie tak. Przecież to niemożliwe żebym to ja miał kiepski gust. Kiedy jestem na skraju załamania nerwowego na rynku pojawiają się takie gierki jak Atelier Firis: The Alchemist and the Mysterious Journey. Dzięki tego typu produkcjom wiem, że to ja mam racje.
Seria Atelier to ponad 20. nietypowych gier jRPG. Musze przyznać, że z początku gry te wydawały mi się dziwne. Teraz stałem się fanem. Czy oznacza to, że nie potrafię spojrzeć obiektywnym okiem na Atelier Shallie Plus: Alchemists of the Dusk Sea?
Za każdym razem kiedy słyszę, że jakaś gra jest JRPGiem to w głowie mam od razu konkretny obraz. Wynika to z tego, że większość produkcji trzyma się konkretnej formuły. Miłym zaskoczeniem jest kiedy jakiś tytuł odskakuje od przyjętych standardów i robi coś interesującego. Atelier Sophie: The Alchemist of the Mysterious Book to jedna z takich właśnie produkcji. Tylko czy w tym wypadku inne oznacza lepsze? Może istnienie formuły gier JRPG ma sens i odstępstwa od niej prowadzą do fiaska?