Razielowa piwoteka to cykl opowiadający o rozmaitych browarach, które miałem okazję posmakować. W każdej części zawarte będą suche dane, moje odczucia i specjalny bonus w postaci ankiety. Zapraszam zatem wszystkich zainteresowanych do czytania i komentowania.
Plany dotyczące tego cyklu sięgają kilka części do przodu. Dziś omówię jedno z dwóch w pełni naturalnych, prawdziwie niepasteryzowanych piw. Drugie i zarazem moim zdaniem lepsze, ukaże się dwie odsłony później. Dlaczego tak, a nie inaczej? Ponieważ mam ogromną chęć aby o nich wspomnieć najszybciej jak to tylko możliwe. Dzięki temu zyskacie również i Wy, otrzymując porównanie największych względem siebie konkurentów. Pomiędzy nimi zamierzam wstawić piwo o całkowicie innym gatunku, w celu urozmaicenia mojej piwoteki.
Opakowanie nie robi wielkiego wrażenia. W moim odczuciu prezentuje się ono gorzej, co nie znaczy wcale, że źle niż w przypadku miodowej wersji. Powodem jest kolorystyka i moje subiektywne odczucia. O wzorze rozpisywałem się w przypadku Ciechana Miodowego i swoje zdanie podtrzymuje. Jeśli ktoś nie pamięta, odsyłam serdecznie do 2 części cyklu. ;)