Recenzja płyty Silver Snakes - Death and the Moon. Coś nowego dla fanów Nine Inch Nails
The Downward Spiral - potężny album Nine Inch Nails skończył 25 lat
1999 to był TAKI rok - co się działo w muzyce 20 lat temu?
Nine Inch Nails i Apple Music - niespodzianki ze skarbca
NIN - The Downward Spiral: 20 rocznica wydania (była 6 dni temu).
#firstworldproblems - za dużo dobrych koncertów w Polsce w 2014
Chłopaku! Dziewczyno! Jest nowy (prawie) zespół na rynku! Zainteresuj się! Zanim jednak przeczytasz, co mam do napisania o debiutanckim longplayu grupy How to destroy angels, wiedz to: HTDA to grupa współ-założona przez Trenta Reznora z Nine Inch Nails, a ja mam trudny do opanowania tryb fanbojstwa, jeśli chodzi o tego pana, więc dokądkolwiek zaprowadzi mnie ten tekst, odejmij mniej więcej pół punktu ekscytacji od końcowego rezultatu, a będzie dobrze. Zapraszam zatem do przeczytania o co chodzi w albumie Welcome oblivion, który na półki sklepowe ma trafić w poniedziałek.
W 2009 roku Trent Reznor zakończył na jakiś czas działalność Nine Inch Nails jako bytu koncertowego, odłożył też na później pisanie muzyki na album z logo NIN. Zajął się muzyką filmową (opłaciło się - Oscar za soundtrack do The Social Network to chyba całkiem niezła ozdoba do postawienia na kominek), powołał także do życia nową grupę. How to destroy angels to czteroosobowy kolektyw, do którego należą jeszcze żona Reznora - Mariqueen Maandig, wieloletni współpracownik, współtwórca muzyki do dwóch ostatnich filmów Finchera - Atticus Ross oraz odpowiedzialny za stronę wizualną (a ostatnio także za brzdąkanie na jakimś dziwnym instrumencie) Rob Sheridan. 13 listopada ukaże się drugie oficjalne wydawnictwo grupy - An omen EP i to o tej płytce jest ten wpis.
Przez długi czas nie zauważałam, że jesień wkroczyła w naszą rzeczywistość. Jeszcze tydzień temu hasałam w krótkim rękawku po górach, wczoraj - dwa stopnie, wietrznie, zimno i pojawił się pierwszy śnieg. Drzewa za oknem dają do zrozumienia, że przygotowują się do wegetacji. Sezon grzewczy już dawno wystartował. Zaraz wszystko spowije biały puch, zaś niska temperatura zakonserwuje do wiosny. W takie dni widzę tylko jedno wyjście - koc, herbata, książka. Może być jeszcze muzyka, lecz taka, która nie wytrąci mnie z tego umartwiającego jesiennego nastroju. Bo przecież każdy lubi od czasu do czasu posmutać. I tak powstała playlista smutnych, destrukcyjnych utworów na jesień. Enjoy.
Jesień tuż, tuż. Idzie ochłodzenie, kasztany lecą z drzew, pada deszcz i człowiekowi robi się tak jakoś dziwnie. Na tyle dziwnie, że zaczyna cofać się pamięcią do wydarzeń zakurzonych. Trent Reznor, bardzo zdolny facet, zaserwował nam ostatnimi czasy muzykę filmową do Social Network oraz Dziewczyny z tatuażem. Ponoć w tym roku ma się pojawić album How To Destroy Angels, na co niespecjalnie czekam. W tym roku za to na pewno pojawi się temat do Black Ops II – chętnie posłucham, choć sama gra mnie niespecjalnie bierze. Zaś rok 2013 Reznor ma poświecić na pisanie nowego materiału Nine Inch Nails. Nie pozostaje nic innego, jak czekać. A to czekanie można sobie urozmaicić wydobywaniem wspaniałych wspomnień, związanych z muzyką tego pana. Moje pochodzi sprzed pięciu lat. Poniższy tekst został wygrzebany z prawie szuflady (folderu) i jest słowną ilustracją do zdjęć z mego pierwszego koncertu Nine Inch Nails. Fantastycznych doznań nie zniweczyły katar, gruźliczy kaszel i temperatura, które towarzyszyły mi tamtej nocy. Powspominamy? Dołączam zdjęcia i filmik z własnego zbioru ;)
Ostatnio opisana przeze mnie płyta The Fragile to mój ukochany album, zatem nietrudno się domyślić, że Nine Inch Nails jest moim ulubionym zespołem. Z racji ponad 2 dekad obecności na rynku i całej masy współpracowników oraz zmieniających się co jakiś czas członków ekipy grającej na koncertach, zespołów powiązanych z NIN też jest dużo. Celem tego tekstu jest przedstawienie Wam najciekawszych muzycznych propozycji w jakiś sposób związanych z Reznorem i klimatem tworzonej przez niego muzyki. Może odkryjecie zespół, który Was zainteresuje? Do dzieła!
2 CD, 23 utwory, niemal 104 minuty muzyki. Tyle składa się na The Fragile - mój najukochańszy album w historii jakichkolwiek muzycznych wytworów ludzkich rąk (tak, wliczam w to także You Can't Touch This MC Hammera i You Suffer zespołu Napalm Death :P). Okazja w sumie jest żadna, ale uznałem ten dzień za dobry moment, by napisać kilka akapitów o Trencie Reznorze, Nine Inch Nails i najlepszej płycie sygnowanej tą marką. I jestem pewien, że - jak to w przypadku opisywania rzeczy ulubionych bywa - nie będzie łatwo.
Nie jest łatwo pisać o soundtracku do filmu, którego premiera jest ciągle przed nami. Ale jeśli za ścieżkę dźwiękową odpowiada człowiek, który mógłby smarknąć i nagrać to, a ja bym za zapłacił w dolarach by tego posłuchać, to pokusa jest zbyt duża. Film - The Girl with the Dragon Tattoo (Dziewczyna z Tatuażem). Człowiek - Trent Reznor (kolaborujący z czarodziejem macowskiej klawiatury, Atticusem Rossem).
Film Davida Finchera jest jedną z najbardziej oczekiwanych przeze mnie premier kinowych, a o tym, że Reznor odpowiada za muzykę do kolejnego jego filmu wiadomo było od kilku miesięcy. Czekałem więc cierpliwie, 2 grudnia pojawił sie darmowy sampler z sześcioma utworami (o czym uprzejmy był napisać imć UVI), a po tygodniu premierę miał pełny materiał. 12 dolarów za 39 plików składających się na 2 godziny 53 minuty muzyki. Ewentualnie 14 dolarów (+6 za wysyłkę) za ślicznie opakowane 3 płyty kompaktowe (i natychmiastowy dostęp do mp3). A jeśli ktoś jest szalony/bogaty to może wysupłać 300 dolarów na mega-turbo-deluxe-paczkę z winylami, podpisami, usb-stickami i innymi czarodziejstwami. Ja wybrałem opcję środkową (nieco ponad 70 zł za takie wydawnictwo to bombowa cena) i teraz się raczę. Co nie jest łatwe, bo żeby przesłuchać całość za jednym zamachem trzeba mieć chwilkę wolnego. No i co?
Po raz pierwszy z jego muzyką zetknąłem się w połowie lat dziewięćdziesiątych – jeśli dobrze liczę, było to zaraz po moim debiucie w ogólniaku, czyli w 1994 roku. Zaczęło się od rzekomo ultrabrutalnego horroru Broken, który obejrzałem na kasecie VHS pozyskanej z Kapłanówki (każdy kto mieszka w Tarnowie i ma dziś więcej niż 30 lat, z pewnością wie, że swego czasu było to jedyne źródło nowych filmów w mieście). Oczywiście Broken nic wspólnego z horrorem nie miał, o czym przekonałem się już w domu, ale specjalnie mi to nie przeszkadzało. W hałaśliwej, gitarowej muzyce zespołu Nine Inch Nails zakochałem się od pierwszego słyszenia, a miłość ta trwa do dziś. Grubo ponad 15 lat.
Główny mózg zespołu – Trent Reznor – na razie odpoczywa od Nine Inch Nails, zabawiając swoją żonę i tworząc udane soundtracki do filmów. Złoty Glob i Oskar za muzykę do obrazu The Social Network na pewno zachęcają amerykańskiego multiinstrumentalistę do kolejnych eksperymentów na tym polu. W sumie może to i lepiej, bo ostatnie dokonania jego macierzystej formacji były dalekie od doskonałości, co przyzna każdy Ninoholik, tylko nie oficjalnie.