Zatrzymaliśmy się w Outpost Lodge. Tzw. „loże” to typowe miejsce turystycznego pobytu w krajach afrykańskich takich jak Kenia, Tanzania czy Uganda. Właściwie można znaleźć je wszędzie tam, gdzie wakacje spędzają biali ludzie. Różnią się od wielkich kilkugwiazdkowych hoteli przede wszystkim formą architektoniczną. Nie są to duże molochy, a raczej apartamenty skupione w małych budynkach rozrzuconych po terenie obiektu. Wyróżnia je także bliskość z naturą: każda loża to w istocie jeden wielki ogród, w którym pojawia się dużo ptaków, a często po drzewach grasują dzikie małpy. Oprócz swojej zielonej strony, loże oferują to co każdy szanujący się hotel – baseny, bary, sieci wifi i obsługę na bardzo wysokim poziomie.
Pisząc te słowa czekam na wejście na pokład samolotu relacji Amsterdam – Arusha. Moja podróż zaczęła się we wtorek wieczorem, kiedy to wyjechałem z Wrocławia do Berlina i stamtąd przyleciałem właśnie tutaj. Nawiązując do mojego obecnego położenia, muszę napisać jedną rzecz – architekci, inwestorzy i inni spece od gospodarki przestrzennej powinni raz w życiu wpaść do Amsterdamu i zobaczyć jak się robi lotniska. Porządek, zorganizowanie, świetna obsługa, bardzo dobre zaplecze usług i ciekawe „ficzery”. Trochę latam po świecie, ale takiego poziomu jeszcze nie widziałem.
Zazdrościliście kiedyś znajomemu posiadanej lustrzanki („która robi tak genialne zdjęcia”)? A może ciągle narzekacie, że musicie dokumentować rzeczywistość telefonem komórkowym? Jeśli na powyższe pytania krzyczycie ochoczo „TAK”, to ten tekst jest dla was.