Moją nową tradycją stały się galerie publikowane regularnie w każdą sobotę. Ostatnie trzy wpisy z tej serii mocno oscylowały wokół tematu gamingu, a tym razem przyszedł czas na drugą twarz bloga traveling gamer, czyli podróże. Jako że w Indiach kończy się czas monsunów, a okres od października do lutego to ponoć najlepsza pora, żeby się tam wybrać, postanowiłem wygrzebać swoje zdjęcia z Goa i zachęcić was do podróży w to bajeczne miejsce. Bilety do Indii można okazyjnie dorwać za około 1500 złotych, więc teraz jest dobry czas na łowy. Niedługo na blogu pojawi się grubszy tekst o tym najbardziej nastawionym na wypoczynek indyjskim stanie, a tymczasem zapraszam do obejrzenia dwudziestu jeden fotek, które przywiozłem z wakacji 5 lat temu. Nie miałem jeszcze dobrego sprzętu i przede wszystkim brakowało mi umiejętności, ale i tak jest na co popatrzeć. Namaste!


Awifauna Goa jest bardzo bogata w dużo ciekawych i kolorowych ptaków i nie ukrywam, a ich obserwacja i fotografowanie jest stałym elementem moich wyjazdów z ojcem. Na zdjęciu żołna wschodnia.

W moim "B(uja)logu", który prowadziłem podczas podróży, w jednej z notek opisałem 7 plag indyjskich. Jedną z nich są bezpańskie choć zupełnie niegroźne psy.

Lubię hotele, w których nie goszczą tłumy ludzi, jest zielono, serwuje się dobrą kuchnie i można zmoczyć dupę w basenie. Ten w 100% spełniał wymagania, a przecież w niestniejącym już biurze podrózy Triada wybraliśmy opcję "TRAF" czyli za mniejsze pieniądze hotel został nam przydzielony "w ciemno".

To zupełnie normalny widok w Indiach. Nie, to nie para homoseksualna. Przyjaciele i koledzy pozwalają sobie na zdecydowanie więcej kontaktu fizycznego niż obywatele cywilizowanych krajów zachodu. Czasami można zobaczyć też kolesi chodzących za rękę. Pierwsze kilka par wzbudzało moje zainteresowanie i mimowolny uśmiech, potem się przyzwyczaiłem.

Nigdy nie byłem fanem takich nadmorskich atrakcji, ale teraz zaczynam żałować. W tle statki przeładunkowe, których obecnosć tłumaczy pobliski port Mormugão.

Wiem, że fotki walone prosto w słońce to straszny kicz, ale kurde - jak tu się nie zakochać w takich widokach. W pełni oddaje klimat tego miejsca.

Ile punktów karnych i jak wysoki mandat ten tatusiek dostałby w Polsce? Dla mnie jedną z większych małych przygód była jazda takim motorem na stopa. We trójkę.

Podczas objazdu taksówką wszystkich perełek portugalskiej architektury spotkaliśmy odtwórcę roli jednego z bohaterów serialu Lost.

Wspominałem o opcji "Hotel TRAF". Tutaj spała para z Polski, której nie poszczęściło się tak jak nam.

Taka taksóweczka woziła nas przez cały dzień po wszystkich atrakcjach. Kosztowało to nas jakieś 1,29 zł. Tak - wszystko w Indiach jest tanie.

No chyba nie powiecie, że ten taksówkarz ma choćby odrobinę chytrości w oczach.

Piwo z zimorodków. Dobrze wchodzi, ale po dwóch tygodniach tęskniłem za polskimi browarami.

To przedstawiciel kolejnej plagi - sprzedawca z plaży. Naprawdę ciężko tutaj uciąć drzemkę, bo co kilka minut podchodzą ludzie chcący sprzedać ci w 200% oryginalny t-shirt albo zrobić masaż. Po tygodniu idzie się uodpornić.

Ronaldinho vs. Bastian Schweinstegier

Święta krowa, nikt nie ma prawa przegonić jej z plaży.

Do dzisiaj podziwiam skuteczność połowu tego pana.

Trochę jak kadr z kreskówki.

Nawet na największym zadupiu znajdą się ciekawscy, którzy podejdą i będą patrzeć co robisz. Oni ciągle patrzą. Dzieci maja jeszcze do tego głupi nawyk proszenia o drobne pieniądze i cukierki.

"- DAJ! - DAJ! - DAJ!"

Płyniemy w kierunku następnej części. Do zobacznia za tydzień!
Buja14 września 2013 - 20:26