Nie będę owijał w bawełnę. Gdyby ktoś z was przegapił, to tutaj możecie obejrzeć pierwszą część relacji. Tym razem wybierzemy się do indyjskiej dżungli i zobaczymy kilka żyjątek innych niż ptaki.

Poprzednią cześć zakończyłem zdjęciem łajby odpływającej w stronę horyzontu. Właściwie była to łódź, którą pływa się na tzw. dolphin tripy. Delfiny w Oceanie Indyjskim całkiem ładnie pozowały do fotek. Thanks for all the fish!

Ten śliczny nektarnik karmazynowy skakał nad naszymi głowami, podczas gdy my jedliśmy lunch na małej wysepce u wybrzeży Goa.

Całkowita zmiana klimatu. Wylądowaliśmy w środku indyjskiej dżungli na trzydniowym tripie ornitologicznym. Cel ten sam co podczas afrykańskich podróży: zobaczyć i sfotografować jak najwięcej gatunków ptaków.

W naszym namiocie mieszkało kilku nieproszonych gości.

Tymczasem w ogródku przed namiotem biegały takie stwory.

Where are my dragons?!

To nasz przewodnik - Pramod. Niezwykle sympatyczny człowiek, co w sumie jest cechą typową dla hindusów.

Hinduskie kobiety nie mają lekko.

Tak wygląda tropienie ptaków w dżungli. Oprócz Artiego i mnie w obozie uczestniczyła jeszcze ósemka emerytów z Wielkiej Brytanii i jeden Szwed z uniwersytety w Uppsali.

Bardzo urodziwy pajączek, choć jeden z mniejszych jakie spotkałem. Największy miał pięciocentymetrowy odwłok i rozpiętość kończyn 15-20 cm.

Świątynia jakiegoś animistycznego bóstwa w środku dżungli, odbudowana z pojedynczych "klocków" wykopanych przez archeologów.

Jaszczur wygrzewający się na słońcu. Na zdjęciu nie widać skali, ale razem z ogonem miał dobre pół metra.

Po trzech dniach w dżungli ciągle było nam mało ptaków. Brat jednego z przewodników zabrał nas nad bardzo klimatyczne jeziorko.

Jaki w ogóle jest sens takiego znaku?

Nasz nowy przewodnik i kierowca w jednym. Imienia nie pamiętam, ale stylówę miał świetną. Fajeczka + lornetka = win.

"Pies, który pływał promem" - za każdym razem, gdy patrzę na to zdjęcie i widzę tego kundla, to uśmiech sam mi się ciśnie na usta.

Jeżeli twoja kobieta narzeka, że musi sprzątać, gotować i rodzić dzieci... to pokaż jej to zdjęcie.

Twój stary pierze w rzece! Pozostańcie dostrojeni na następną część. Namaste!
Buja24 września 2013 - 16:02