Homeworld Remastered Collection - pierwsze wrażenia
Producenci, którzy w kółko tworzą tę samą grę
Tekst z okazji 15-lecia premiery Homeworld
Warhammer 40,000: Dawn of War II i dwa dodatki Chaos Rising i Retribution - Good Job Relic Entertainment
Company of Heroes Online - główny projektant gry nie żyje
Homeworld Remastered Collection to jedno z najbardziej oczekiwanych przeze mnie wydawnictw tego roku (zaraz za trzecim Wiedźminem i nowym Batmanem). W oryginalne dzieła Relic Entertainment grałem kilkanaście lat temu i byłem nimi zachwycony. Decyzja o stworzeniu godnej reedycji, która uwspółcześnia tylko kwestie wizualne oraz te związane z wygodą obsługi gry, była doskonałym punktem wyjścia. Cieszę się, że finalny produkt wydaje się być dokładnie takim, jakim go sobie wyobrażałem.
Trzeba wyjaśnić sobie kilka rzeczy. Z jednej strony – nie ma niczego, co irytuje mnie na rynku gier wideo tak bardzo jak powtarzalność, która od niepamiętnych czasów wślizguje się niczym pasożyt do wnętrza ciekawie zapowiadających się tytułów, by zamienić je w cuchnące zgnilizną zombie. Z drugiej – widzę przejrzystą różnicę między tym, jak pewne studia doskonalą swój koncept, przenosząc go w coraz bardziej doszlifowanej formie do swoich nowych produkcji, a postawą, która popycha chciwych deweloperów do korzystania z dokładnie takich samych rozwiązań, nie dotkniętych żadnymi usprawnieniami. Dzisiaj nie będziemy rozmawiać o negatywnych bohaterach, ale raczej o tych, którzy przez lata wsławili się jako fachowcy znani z płodzenia konkretnego typu gier.
28 września 1999 roku premierę miała gra Homeworld, która wprowadziła do gatunku RTS tyle nowości i klimatu, że po dziś dzień trudno szukać innej propozycji będącej równie nowatorską i grywalną (poza Homeworld: Cataclysm i Homeworld 2, ma się rozumieć). Gdy myślę o szufladce "strategia czasu rzeczywistego", to z pełną mocą stwierdzam, że dzieło Relic Entertainment leży na samym jej szczycie, ex-aequo z serią StarCraft. Wszyscy wiedzą, że gry Blizzarda są czadowe, więc Homeworld musi być równie czadowy (jeśli nie bardziej). Zaparzcie sobie herbaty, włączcie nastrojową muzyczkę, kolega autor będzie wspominał.
Wszystko zaczęło się od wersji demo umieszczonej na jednej z płyt dołączonych do CD-Action (magazyn po kilku latach zresztą wrzucił Homeworlda w pełnej wersji - robię ukłon w stronę redakcji), która pozwoliła ujrzeć geniusz produkcji studia Relic Entertainment. Klimat! Rozmach! Grafika! Genialne założenia gameplayowe! Nic, tylko pisać słowa zakończone wykrzyknikami.
Od lat jestem wielkim fanem gier wychodzących spod rąk programistów z firmy Relic i grałem we wszystko co wypuścili od czasów pierwszego Homeworlda. Wyjątku nie stanowi tu druga część cyklu Warhammer 40,000: Dawn of War - skończyłem podstawkę i dodatki niemal jednym tchem. Ponieważ nie jestem alfą i omegą w tematach młotka do tej pory stroniłem od podejmowania tematu recenzji tych gier. Ale co mi tam, DoW2, a w szczególnie ostatnio wydany dodatek Retribution warte są poświęcenia czasu przez każdego fana gier strategicznych. Dlaczego? Zaraz pokrótce wyjaśnię, lecz zanim zacznę zaznaczam, że w plusach i minusach nie rozbijam gry i dodatków na czynniki pierwsze, tylko traktuję jako całość. Dlaczego? Bo: po pierwsze - leń jestem; po drugie - posiadam sklerozę w zaawansowanym stadium i nie pamiętam już wszystkich najdrobniejszych różnic pomiędzy nimi i nie chcę popełnić gafy; po trzecie - Dawn of War II, Chaos Rising i Retribution to w zasadzie jedna spójna opowieść (jak grać, to we wszystko). No lecimy z koksem.
Nie mam dobrej wiadomości dla wszystkich fanów gry Company of Heroes. Jedna z kluczowych osób odpowiedzialnych za rozwój serii, zginęła w wypadku samochodowym, który miał miejsce niedaleko Seattle. Mowa tutaj o głównym projektancie gry Company of Heroes Online, Brianie R. Woodzie.
W podstawkę Warhammer 40,000: Dawn of War II zacząłem grać z dużym opóźnieniem w stosunku do premiery gry i to w momencie, kiedy miałem okazję sprawdzić w akcji kampanię dla jednego gracza w Starcrafcie II. Twardzi faceci ukryci w wielkich pancerzach byli bezpośrednim impulsem do sięgnięcia po grę Relic Entertainment. Nie spodziewałem się jednak, że mroczne uniwersum Warhammera wciągnie mnie na tyle, że zupełnie zapomnę o nowszych tytułach i całkowicie poddam się konieczności wykorzeniania herezji w imię wielkiego Imperatora. Połączenie elementów RTS-a z role-playing, zdobywaniem punktów doświadczenia, przyznawaniem kolejnych umiejętności, gromadzeniem ekwipunku i prowadzeniem do boju kilku oddziałów Kosmicznych Marines sprawiło, że wprost nie mogłem oderwać się od komputera. Jakże bardzo takie podejście do gameplayu zbliżyło w końcu komputerową wersję do tej rozgrywanej na stole, za pomocą figurek! W dobrej zabawie nie przeszkodziło mi to, że fabuła kampanii jest prosta jak budowa cepa, przedstawiona w mało atrakcyjny sposób, a same misje są do bólu schematyczne. Jedyne na co miałem ochotę, to wyrżnąć jeszcze jedną watahę orków, eldarów i tyranidów. Tak właśnie działa magia tego mrocznego świata w połączeniu z talentem dewelopera.