Science-fiction – gatunek który gościł w telewizji od samego początku jej istnienia. Jest to zarazem kategoria tak szeroka, że ciężko określić jej granice. Dla jednych wyznacznikiem gatunku będą produkcje pokroju „Star Trek” dla innych Sci-Fi będzie wszystkim tym w czym można znaleźć fantastykę naukową. Na przestrzeni ponad 90-ciu lat istnienia telewizji, na jej potrzeby powstało dziesiątki tysięcy lepszych lub gorszych produkcji, które można wrzucić do bezkresnego wora z napisem SF. W poniższym tekście postaram się przedstawić kilka seriali którymi powinien się zainteresować fan wspomnianego gatunku o ile jeszcze nie miał okazji z nimi obcować.
Film Gwiezdne wrota w reżyserii Rolanda Emmericha i z Kurtem Russellem w roli pułkownika Jacka O'Neilla trafił na ekrany kin w 1994 roku. Dzieło to stworzyło zalążek uniwersum, które na popularności zyskało dopiero w 1997 roku, kiedy to na małych ekranach można było oglądać serial Stargate SG-1 z uwielbianym przez fanów Richardem Deanem Andersonem w roli (tego samego) pułkownika O'Neilla. Dziś dowiadujemy się, że jeden z współtwórców oryginalnego filmu, Dean Devlin, uważa, że chcąc opowiedzieć historię w formie trylogii - zgodnie z oryginalnym założeniem - całe uniwersum musi zostać stworzone na nowo.
Pierwsze znane seriale science-fiction takie jak choćby legendarny Star Trek z lat ’60 nie posiadały silnie zbudowanej fabuły. Każdy odcinek był tak jakby zupełnie innym tworem, a jedyne co spajało wszystkie w całość to bohaterowie i świat przedstawiony. Przyznam się szczerze, że nigdy nie byłem fanem tego rodzaju seriali. Zdecydowanie wolałem te serie, w których chodziło o coś konkretnego, kiedy od samego początku wiemy, że to wszystko do czegoś zmierza i nie będzie ciągnęło się w nieskończoność. Może dlatego w odróżnieniu od ogromnej liczby fanów uważam Stargate: Universe za udaną serie.
Telewizyjne seriale kończą się w różny sposób. Jeśli scenarzyści wiedzą, że kolejnego sezonu nie będzie, czasem otrzymujemy zamkniętą całość. Czasem serial przerywany jest w połowie, wtedy ciągłości już brak. Jeszcze w innym przypadku z serialu zaplanowanego na kilka sezonów, zakończonego po dwóch robi się dzieło którego zakończenie warto pamiętać. Najgorsze serialowe zakończenie jakie kiedykolwiek widziałem przypada w chwili obecnej Stargate Universe. Uwaga, tekst zawiera spoilery nie psujące oglądania ostatnich odcinków.
Naprawdę mało jest seriali które mimo dziesięciu lat emisji, dziesięciu zakończonych sezonów chce się obejrzeć jeszcze raz. A to właśnie mnie czeka – i wcale nie będę tego unikał – ze Stargate SG-1. Serial telewizyjny tworzony w latach 1997-2007 dorobił się ogromnej rzeszy fanów, kilku odłamków (skoro kłują Was w oczy spinoffy) i stał się legendą.