Obserwując polską scenę muzyczną, śledząc premiery (choć z niemałym opóźnieniem :P ) i zwracając uwagą na jakość ukazujących się albumów, możemy dojść do wniosku, że polska muzyka ostatnimi czasy ma się czym pochwalić. Oto lista polskich wykonawców, których NALEŻY wg mnie posłuchać.
Mniej więcej rok temu w jednej z warszawskich bibliotek publicznych szukając kolejnego tomu sagi o Wiedźminie natknąłem się na Malowanego Człowiekaautorstwa Petera V. Bretta. Przejrzałem szybko parę pierwszych stron, przeczytałem krótką notkę na tylnej okładce i uznałem, że fabuła zdaje się być dosyć niebanalna. Zaciekawiony pomysłowością pisarza wypożyczyłem dwa tomy i poszedłem do domu zagłębić się w lekturze. Jak tylko skończyłem czytać, wyszukałem w Internecie informacje na temat kolejnej części. A teraz jestem już "po" drugim tomie.
Leniwe sobotnie popołudnie jest świetną okazją do odkrycia innego oblicza Warszawy. Stolica w ostatnich latach przeżywa renesans i ciekawe inicjatywy wypełniają przestrzeń publiczną. Chcemy (wspólnie z moją dziewczyną) wyróżnić miejsca szczególnie zasługujące na uwagą, więc zapraszam Was na wyprawą po Powiślu - jednej z najintensywniej żyjących dzielnic Warszawy.
Nick Cave ciągle zaskakuje. Po zakończeniu działalności zespołu Grinderman, podczas której przyzwyczaił swoich słuchaczy do jazgotliwych, brutalnych i głośnych brzmień, a także kilku przedsięwzięć pozamuzycznych, w wielkim stylu powraca do współpracy nad starym, słynącym z dekadencko-melancholijnego stylu, projektem Nick Cave and The Bad Seeds z nowym, piętnastym już albumem Push The Sky Away.
Zachwycał się nimi już Marco Polo, o ich bogactwie marzył Krzysztof Kolumb, a dziś każdy szanujący się globtroter musi prędzej czy później zawitać do tego kraju. Indie - bo o nich mowa, są bez wątpienia jednym z najbardziej fascynujących krajów na ziemi. Można się nimi zachwycać, można ich nienawidzić, ale nie można przejść obok nich obojętnie. Wyryją w pamięci każdego podróżnika ślad, którego nigdy nie uda mu się zatrzeć.
Rzadko się zdarza, by polski przekład ukazał się zaledwie jedenaście dni po światowej premierze. Są jednak książki, z których wydaniem nie można zwlekać. Niewątpliwie Dzieciństwo Jezusa jako powieść noblisty, dwukrotnego laureata Nagrody Bookera i jednego z najważniejszych pisarzy na świecie zasługuje na wyjątkowe traktowanie.
J. M. Coetzee także w naszym kraju cieszy się ogromnym zainteresowaniem, niech poświadczy 0 tym chociażby 11. tom Przewodnika Krytyki Politycznej. Autor w jednym z wywiadów powiedział: Każdy czytelnik dostrzega w moich książkach ponurość i rozpacz. Nie czytam ich w ten sposób. Widzę siebie,jako pisarza komiksów, książek o zwykłych ludziach, którzy próbują wieść zwykłe, nudne i szczęśliwe życie, podczas gdy świat wokół nich rozpada się na kawałki.
Może w to nie uwierzycie, ale jeszcze sześć lat temu indie rock był okej, NME wyznaczało trendy w muzyce, a Opener trwał trzy dni i kosztował dwa razy mniej niż obecnie. To były złote czasy dla nastoletnich chłopców z Wielkiej Brytanii, którzy oprócz odpowiedniej stylówki (wąskie spodnie, kraciaste koszule, włosy w nieładzie) mieli gitarę, chęć do grania i co najmniej dwóch kolegów do skompletowania zespołu. Młodsze wersje nieźle już poczynającego sobie w mainstreamie Bloc Party mnożyły się jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Wszystkie, zgodnie z obietnicami brytyjskiej prasy muzycznej, miały być nadzieją tamtejszej alternatywy. Dziś na palcach jednej dłoni można policzyć tych, którym się udało. Foals nie tylko otwierają tę skromną stawkę, ale także swoim trzecim długogrającym krążkiem zostawiają konkurencję daleko w tyle.
Najpierw ustalmy fakty. Patrzymy na zdjęcia subtelne, lekkie i czarujące. Z kategorii tych, co pożerają mózg i kradną oczy. Świetne, co też niedawno doceniono na festiwalu w Sundance. Ukradkiem przypatrujemy się więc przyjemnej powierzchowności aktorów i ich przekonującej grze, słuchając przy tym raczej nieczęstych dialogów. Malownicze widoki, miłość, młodość i szczęście. Studencka sielanka pośród południowych winnic. Słodycz aż kapie. W tle czai się już jednak mroczna historia, która z końcem lata coraz bardziej wypełza na pierwszy plan. wygaszając ostatnie przebłyski wakacyjnej bajki. A potem z lubością je pochłania i trawi wraz z samymi bohaterami. Czego trzeba więcej, by stworzyć wciągającą historię o wejściu w dorosłość?
Raj dla surferów, gratka dla amatorów wina, a także doskonałe miejsce dla każdego, kto ceni sobie wypoczynek z dala od wielkomiejskiego zgiełku i spacery krętymi, stromymi uliczkami. Wszystko to w mieście kilkukrotnie mniejszym od Warszawy - słonecznym Porto.
Nie da się ukryć, że Portugalia wciąż żyje w cieniu swojego wschodniego, a zarazem jedynego, sąsiada - Hiszpanii. Całkiem niesłusznie, bo ten stosunkowo niewielki kraj ma wiele do zaoferowania, czego doskonałym przykładem jest leżące na północy nadmorskie miasto Porto, od którego wywodzi się nazwa całego kraju. Położone na wzgórzach i z widokiem na bezkresny Ocean Atlantycki, chętnie wita turystów nie tylko całoroczną piękną pogodą, ale także bogactwem zarówno kulturalnym, jak i kulinarnym.
Zapraszam na podróż wehikułem czasu w tempie ekspresowym. Prezentuję krótką lekcję historii muzyki, na której zapoznacie się z płytą, którą trzeba znać, zespołem, który wypadało znać, ale niedawno się rozpadł, odwiedzicie dansingowy koncert i przeżyjecie rozterki rewelacyjnych debiutantów. Zestawienie sponsoruje cyferka trzy.