ABC historii muzyki - Cristal - 9 maja 2013

ABC historii muzyki

Zapraszam na podróż wehikułem czasu w tempie ekspresowym. Prezentuję krótką lekcję historii muzyki, na której zapoznacie się z płytą, którą trzeba znać, zespołem, który wypadało znać, ale niedawno się rozpadł, odwiedzicie dan­singowy koncert i przeżyjecie rozterki rewelacyjnych debiutantów. Zestawienie sponsoruje cyferka trzy.

1973

Pink Floyd - The Dark Side of the Moon

Są płyty, o których trudno napisać cokol­wiek odkrywczego. Recenzowano je dzie­siątki tysięcy razy, dogłębnie analizując każdą sekundę. The Dark Side of the Moon to właśnie jedno z tych dzieł. Album, któ­ry leży u podstaw kultury masowej. Jego recenzja powinna zawierać się w jednym zdaniu rozkazującym - „włącz, zamknij oczy i słuchaj".

8. krążek Pink Floyd stanowił przełom dla brytyjskiego zespołu. Rozpoczął erę wielkiego komercyjnego sukcesu grupy. Do dzisiaj sprzedano ponad 50 milionów sztuk Ciemnej strony Księżyca, co plasuje ją wśród trzech najlepiej sprzedających się płyt wszechczasów.

The Dark Side ofthe Moon jest albumem koncepcyjnym, utwory łączą się na nim w jedną opowieść, której tematem są ponadczasowe problemy - chciwość, ludz­kie lęki, szaleństwo, sława, przemijanie. Wydźwięk płyty jest niesłychanie pesy­mistyczny i doskonale podsumowuje go zdanie zamykające dzieło: „There is no dark side in the moon, really. As a matter of fact it’s all dark"

Ciemna strona Książyca jest arcydzie­łem zarówno pod względem muzycznym jak i lirycznym, a jej nieznajomość powinna wiązać się z degradacją społeczną. Ponadczasowy klasyk.

1983

Tears for Fears - The Hurting

The Hurting był pierwszym albomem i jednocześnie pierwszym sukcesem na globalną skalę Tears for Fears, a single z debiutanckiej płyty jak Mod World, Chon-ge czy Pole Shelter do dziś święcą triumfy i zajmują wysokie miejsca na listach prze­bojów na całym świecie.

Płyta przypadnie do gustu zarówno nam jak i naszym rodzicom. Wszystko dlatego, iż słuchając tego platynowego krążka, nie sposób nie teleportować się na dyskotekę rodem z lat 80’. Zabawa na dansingu nie potrwa jednak długo - po kilku sekundach mamy wrażenie, że jesteśmy z powrotem w 2013 roku na koncercie naszego kolegi, grające­go razem z zespołem na synthie w offowej klubokawiarni na Pradze.

To właśnie synte­zator jest kluczowy dla brzmień The Hurting, a sam gatunek reprezentowany przez muzy­ków Tears for Fears nazywamy synthpopem. W 1983 były to nowoczesne, interesujące dźwięki, dzisiaj to modne i oldschoolowe brzmienie, do którego powraca coraz więcej młodych, niezależnych zespołów. Jednak spuścizną Tears For Fears nie jest jedynie instrument, ale także charakterystyczny, powściągliwy i zarazem prosty sposób śpie­wania Rolanda Orzabala, który pozostaje inspiracją dla współczesnych frontmenów niezależnych grup muzycznych.

1993

Pearl Jam - 'Vs'

Doskonały debiut może nie tylko wynieść artystęna szczyt, ale również okazać się jego największym przekleń­stwem. Pearl Jam, tworząc Ten, ustawił sobie poprzeczką na niebotycznej wy­sokości. Z dnia na dzień z małej kapeli stał się zespołem wyprzedającym każdą arenę. Natychmiastowa sława przytło­czyła zespół, szczególnie Eddie Veddera, który wbrew sobie stał się głosem Generacji X. Presja ze strony fanów, środowiska muzycznego i mediów była ogromna.

Vs. oddaje rozterki muzyków i napięcia towarzyszące im w tamtym okresie. To płyta ostrzejsza i surowsza w brzmieniu niż Ten. Dominują mocne riffy. którym towarzyszy drący się prawie do utraty tchu Vedder. Na Vs. znajdziemy jednak również piękne ballady. Świetną warstwę muzyczną wspierają dorów­nujące jej poziomem teksty (niesamo­wite Indifference.). Wszystkie utwory składają się na trzymającą od początku do końca wysoki poziom spójną całość i jeden z najlepszych albumów rockowych ostatnich dwóch dekad. Vs. mimo że mu­zycy zrezygnowali z promocji płyty, pobił rekordy sprzedaży w USA i potwierdził klasę zespołu, który niezmiennie utrzymuje ją do dziś.

2003

The Mars Volta - De-Loused In The Comatorium

De-loused In Comatońum to prawdopodobnie jeden z najlepszych koncept albumów w historii muzyki. Metaforyczna opowieść o przebywającym w śpiączce Carpin Taxcie, wzorowanym na tragicznie zmarłym przy­jacielu założycieli zespołu. Historia ujęta w formę, jakiej wcześniej nie było - zupełnie inna wizja muzyki, sposób jej postrzegania i tworzenia.

Ciężko wpisać The Mars Volta w jakiekolwiek ramy, określić dokładnie gatunek, jaki grają. Całość kręci się wokół rocka progresywnego, jednak bogactwo stylów i inspiracji uniemożliwia zaszuflad­kowanie ich muzyki. Tworząc ją, nigdy nie ograniczali się w żaden sposób, słychać to już na tym debiucie. Nie jest to łatwa muzy­ka, jednak pod każdym względem zachwy­cająca, porywająca, a nawet hipnotyzująca. De-loused to album, który nie tylko jest muzycznym przełomem, ale również płytą, która zapoczątkowała zjawisko, jakim była The Mars Volta.

Po rozpadzie zespołu, jego założyciele - Omar Rodroguez-Lopez i Cedric Bixler-Zavala. którzy praktycznie całą ka­rierę muzyczną grali razem (wcześniej m.in. w At the Drive-in) - podążają swoimi droga­mi (Omar z zespołem Bosnian Rainbows, Ce­dric solowo) i czas pokaże, czy oddzielnie są w stanie stworzyć tak porywającą muzykę, jaką wydawali pod szyldem The Mars Volta.

Cristal
9 maja 2013 - 11:01