Good-Bye to All That, czyli Valiant Hearts
Oda do serii Total War, czyli wojna, dziecięce marzenia, złowrogie piękno, kłamstwa i zapomniana historia pewnego pasterza
Oda do Metal Slug, czyli Obcy, III Rzesza, teorie spiskowe i osobista historia
Silent Hill 2, czyli przebaczenie.
Spec Ops: The Line, czyli moja prywatna gra roku.
Mechaniczna iskra ciepła, czyli Machinarium
You don't need no special glasses or an insect’s head
Just a healthy love for slime and disrespect for the dead
We’ll talk about some movies by the old double-wide
When you get that creepy feeling creeping up inside
Well then you got Monstervision it’s a heck of a fright
We’re tearin’ the heart out of Saturday night
These Monstervision movies serve a primitive drive
‘Cause watchin’ people die it makes you feel so alive
So throw away your clicker now the flicks have begun
‘Cause there’s nothing you can do while fully-dressed that’s as fun
Just watching TNT under the bug-zapper light
We’re tearing the heart out of Saturday night
Coś bardzo złego wydarzyło się w świecie gier przez te ostatnie 25 lat. Straciliśmy kreatywność i psychodeliczne szaleństwo gier z lat 90. na rzecz stabilności i względnej przyjemności. Wielkie studia nie starają się tworzyć nowych oryginalnych światów i idą na łatwiznę odgrzewając stare kotlety (EA). Ja nie mam nic przeciwko suplementacji dochodu odgrzewanymi kotletami, ponieważ to jest materialistyczna rzeczywistość i często życie ludzi i ich rodzin stoi na krawędzi noża w zależności od sprzedaży i premier. Nie licząc już tego nawet, że pewnie podpisano już cyrograf z giełdą i różnymi zarządami, ale poważnie raz na jakiś czas nie potraficie dać nam czegoś oryginalnego? Czy zapomnieliście dlaczego w ogóle pracujecie w tej branży? Gry (jako medium) są właśnie stworzone do epickich opowieści fantastycznych z bogatymi i abstrakcyjnymi światami, które rządzą się zupełnie innymi prawami - społecznymi czy fizycznymi. Gry nie mają żadnych ograniczeń w teorii. Istnieje budżet, ale nie jesteście limitowani przez rzeczywistość, aktorów, krajobraz czy kaprysy pogody. Na dodatek macie po swojej stronie potęgę efektów specjalnych i grafikę. Muszę przyznać, że mam słabość do gier ACE Studios. Staram się zagrać w każdą produkcje spod ich ręki. Po raz pierwszy natknąłem się chilijskie studio podczas gry w Zeno Clash i od tej pory stałem się fanem. Ich gry posiadają niezaprzeczalne wady i ograniczenia budżetowe, ale to wszystko można pominąć, gdy zobaczy się świat przedstawiony i atmosferę panującą w ich produkcjach. Od przed neolitycznych czasów ubranych w szaty abstrakcyjnego malarstwa, które czerpią garściami od Bosha czy Dalego. Po plastyczne wizje rodem z animacji Terry'ego Gilliama, w których toczymy kolosalny kamień przez plansze wystylizowane na różne epoki historyczne. Kończymy zaś na pastiszu horrorów klasy bardzo B. gdzie wspinamy się na GIGANTYCZNĄ wieżę pełną gumowych potworów i przeciwników animowanych za pomocą stop klatki. Musze przyznać – jest to najlepsza gra tego studia. Jeżeli jesteście fanami „campu” i filmów z lat 50/60 (i ogólnie tanich horrorów), to ta gra jest dla Was obligatoryjna i nawet nie czytajcie tego tekstu, bo tylko zepsuje Wam frajdę. Osobiście jestem sporym fanem takich klimatów i być może zaobserwujecie to podczas czytania. Niech tekst również będzie hołdem dla TNT Monstervision i słynnego prowadzącego Joe Bob.