Pierwszym polskim shooterem, który odbił się szerszym echem na rynku światowym był Chrome. Oczywiście nadgorliwi mogliby dodać Mortyra, ale nie wiem czy to pozytywny przykład. Wcześniej mieliśmy kilka ciekawych projektów. Pył był polską odpowiedzią na Quake i Unreal. Jednak to demo Target zapadło mi w pamięć. Ten wpis mógłby zostać umieszczony w zupełnie innej kategorii, którą wypadałoby nazwać „split screenowy czar”.
I właśnie o split screenie chciałbym najpierw porozmawiać. Dawno temu, jeżeli bierzemy pod uwagę pędzącą technologię, rozgrywka wieloosobowa ograniczała się właśnie do takiej formy wspólnej zabawy – nikomu nie śnił się LAN ani multiplayer. Grało się na horyzontalnie lub wertykalnie podzielonym ekranie. Po raz pierwszy grałem na split screenie właśnie w Target i ciężko jest zapomnieć tą swojską przygodę. Pierwsza odsłona Serious Sam miała również możliwość gry na split screenie. Strzelanie do siebie z dwururki w Karanku, wiedząc jednocześnie gdzie przebywa przeciwnik, wymagało zupełnie innej strategii. Poza tym rozgrywka układała inaczej niż wtedy, kiedy nie wiemy, gdzie znajduje się wróg. Campienie było nieco utrudnione. Wydaję mi się, że Serious Sam całą swoją esencją składa hołd shooterom z lat 90. tj. setki amunicji, mnóstwo broni, bohater żywcem wyjęty z filmów akcji (którego polski głos był haniebny!) i split screen. Moje pytanie do Was brzmi: czy pamiętacie inne, nieco zapomniane gry, które wykorzystywały split screena?
Teraz przejdźmy do Target. „Akcja gry dzieje się w Polsce. Fotorealistyczna grafika została zrealizowana na podstawie kilku tysięcy zdjęć i dobrze przedstawia polskie realia.” To zdanie jest nieco przesadzone. Pisałem kiedyś o duchu narodowym w grach. Trzeba przyznać, że Target ma, jak pisałem wcześniej, swojski klimat. Atmosferę transformacji ustrojowej skąpaną w małomiasteczkowej szarości i beznadziei. Dzięki oprawie da się odczuć to zaszczucie. Ciężko mówić zresztą tu o transformacji, skoro fabuła gry ma w sobie apokaliptyczną nutę rozpadu ZSSR. Praktycznie niczego nie mogę powiedzieć o fabule, dlatego chcę przejść do najważniejszej rzeczy. W demie dano nam możliwość grania na podzielonym ekranie, mówiąc nam, myślę o mnie i moich kolegach. Zapamiętałem fabrykę po której goniliśmy się z karabinami, miotaczami ognia, wyrzutniami rakiet, łomami. Nigdy nie zapomnę najgorszego ognia w historii gier komputerowych, który był wypluwany z lufy miotacza – dwie klatki animacji na płomień jakoś zostały mi w głowie. Pochwalę Target jednak za to, że dał nam możliwość wyboru klasy postaci. Technik czy sabotażysta miał coś czego jeszcze wtedy nie widziałem w grach – zdalnie sterowany samochód, którym można było jeździć za przeciwnikiem. W dole ekranu pojawiał się mniejszy ekranik i mogliśmy obserwować świat gry „oczyma” zabójczego pojazdu. Nie muszę tłumaczyć, że wyglądało to jak scena z kreskówek, gdzie ktoś ucieka przed bombą. Dezercja z pola walki była całkiem łatwa, wystarczyło wspiąć się na schody… . Nawet wpadliśmy kiedyś na pomysł, aby oddzielić nasze połowy ekranu brezentowym parawanem, ale jakoś znudził nam się ten pomysł i powracaliśmy do swojskiego strzelania w znajomym krajobrazie.
Na ile moje wspomnienie Target jest zabarwione nostalgią i tęsknotą za dawnymi czasami? Nie wiem. Wielu graczy zapamiętało jednak dobrze ten shooter. Znalazłem nawet forum dedykowane tej grze, więc jeżeli chcecie możecie się tam udać, choć nie dzieje się tam zbyt wiele. Czy ktoś ma podobne wspomnienia związane z tą grą? Czy jestem osamotnionym szaleńcem?