Przyznaję się bez bicia, że do The New Colossus nie potrafiłem zasiąść wcześniej, niż około dwa miesiące po premierze. Było to spowodowane tym, że poprzednia część, czyli New Order wraz z dodatkiem Old Blood, znajdowały się przez długi czas na mojej „kupce wstydu”. Ograłem je na przełomie listopada/grudnia i zwyczajnie chyba chciałem odpocząć od Blazkowicz. Teraz już wiem, że to był błąd, ponieważ zbyt dobra gra czekała na mnie zbyt długo.
The New Colossus zdecydowanie nie jest grą, która jest przeznaczona dla osób nieznających poprzedniej części. Akcja dwójki zaczyna się dokładnie w momencie, gdzie kończy się fabuła New Order. Co prawda na początku jest krótka animacja przedstawiająca wcześniejszą historię, jednak jest to tylko bardzo ogólny zarys. Więc jeśli nie grałeś jeszcze w New Order a nowego Wolfa masz przed sobą, ograj najpierw poprzednią część. Dzięki temu nie ominie Cię cała masa smaczków, które nadają grze niesamowity klimat.
Jeśli już o klimacie mowa, jest to jedna z niewielu gier, które tak bardzo balansują na granicy kiczu, specyficznego humoru i patosu. Mimo to twórcy nie przeginają w żadną stronę i znaleźli złoty środek, aby dać nam świetną historię, którą przeżywamy wraz z bohaterami. Śmiejemy się wraz z nimi, a za chwilę czujemy jak łzy same spływają do oczu a w nas buzuje mieszanka żalu i wściekłości wymierzona w stronę nazistowskiego reżimu.
Twórcy zdecydowali na umieszczenie w grze różnych mechanik związanych z naszym głównym bohaterem. W miarę upływu gry, Terror Billym będziemy się poruszać troszkę inaczej. Po ogromnej ilości materiałów dostępnych w sieci nie jest tajemnicą, że grę rozpoczynamy poruszając się na wózku inwalidzkim. Szczerze mówiąc, chciałem, aby prolog skończył się jak najszybciej. Dla mnie sterowanie Blazkowiczem na wózku, a do tego strzelanie było koszmarne. Ale nie mam o to do twórców pretensji. Po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że przecież w realnym życiu poruszanie się w ten sposób też nie należy przecież do najłatwiejszych. Czy to przypadek, czy celowe działanie, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Fabularnie gra przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości lat 60-tych XX wieku, w której to III Rzesza wygrała II Wojnę Światową i przejęła władzę nad całą kulą ziemską (i nie tylko). Naszym głównym zadaniem jest zniszczenie nazistowskiego reżimu, na którego czele stoi Frau Engel. W tym celu musimy znaleźć i przekonać do współpracy lokalnych dowódców sił ruchu oporu. Większość kampanii fabularnej rozgrywa się na terenie USA. Na ulicach możemy spotkać nazistowskich żołnierzy, członków Ku Klux Klanu, a wreszcie także zwyczajnych obywateli, żyjących pod ciężkim butem dyktatury. Fabuła poprowadzona jest w dość szybki sposób. W momencie, kiedy kończymy jedną misję, następuje splot wydarzeń, który każe nam ruszać w dalszą drogę bez chwili wytchnienia. Chociaż są wyjątki, ruch oporu też może poimprezować.
Standardowo do wyboru mamy dość pokaźny arsenał broni, który możemy wykorzystać do walki z przeciwnikiem. W trakcie gry do kolekcji dochodzą coraz to nowsze pukawki, m.in. pistolety, karabiny, strzelby. W odróżnieniu od New Order, cichych zabójstw dokonujemy nie za pomocą noża, tylko toporka. Szczerze mówiąc to rozwiązanie dużo bardziej przypadło mi do gustu. Standardowo możemy obrać dwie ścieżki eliminacji wrogów. Jedna z nich to cichy zabójca, który przemierza kolejne etapy i niepostrzeżenie zabija przeciwników, natomiast druga to czysta rozwałka. Sam starałem się podchodzić do nazistów po cichu i w ten sam sposób ich zabijać. Dawało to naprawdę sporo satysfakcji, szczególnie w chwili, kiedy udało się bez uruchomienia alarmu zlikwidować uber dowódców, a innym żołnierzom nawet nie przyszło do głowy, że coś jest nie tak.
Żeby nie było, że tylko zachwalam nowego Wolfensteina. W grze znajdzie się kilka zbędnych elementów i takich, które można by zrobić lepiej. Na pewno można by skrócić niektóre przerywniki filmowe, chociażby takie jak impreza na cześć Blazkowicza (ale jazda na świni musi zostać!). Słabym elementem całości są także zadania poboczne, które możemy wykonywać na pokładzie łodzi podwodnej. Moim zdaniem zostały one zrobione niedbale i są taką zapchajdziurą. Jak dla mnie można byłoby z nich całkowicie zrezygnować bez żadnego uszczerbku dla gry. Kuleje też trochę system podnoszenia amunicji i uzbrojenia. Często zdarzało mi się zamiast pancerza bądź naboi podnieść ciężką broń, co drastycznie zmniejszało mobilność. Co prawda nie zdarzyło się, żebym przez to zginął, jednak powtarzające się takie sytuacje są po prostu irytujące. To, czego też mi zabrakło to walki z konkretnym, napakowanych uzbrojeniem i pancerzem bossem. Co prawda arena pod koniec gry jest mocno wymagająca, jednak nie jest to to samo co satysfakcja po pokonaniu trzydzieści razy większego nazistowskiego robota…
PLUSY:
- fabuła
- klimat i bohaterowie
- grafika
- muzyka
MINUSY:
- zbyt duża ilość zbędnych cutscenek
- zadania poboczne na łodzi
W ogólnym rozrachunku Wolfenstein II: The New Colossus jest grą świetną, w którą gra się przyjemnie i czasami bardzo ciężko oderwać się od ekranu. Jak każda gra, Wolf nie ustrzegł się pewnych błędów, jednak przecież nic nie jest idealne. Na pewno mimo rosnącej kupki wstydu, kiedyś wrócę do tego tytułu.