Jak sobie zepsuć każdego RPG-a. Krótki poradnik w jednym kroku. - Gambrinus - 28 lipca 2010

Jak sobie zepsuć każdego RPG-a. Krótki poradnik w jednym kroku.

Gambrinus ocenia: Alpha Protocol
75

Ilekroć zasiadam do nowego RPG-a przeżywam katusze. Wybór umiejętności, klasy postaci – a co za tym idzie stylu rozgrywki na kolejne paręnaście godzin – to dylemat, który przyprawia mnie o zimny pot i dreszcze co bardziej niesfornych części ciała. Problem leży w rozdźwięku pomiędzy moimi ulubionymi „rolami” (charyzmatyczny złodziejaszek czy też zwinny bydlak) a nieposkromioną chęcią zagrania INACZEJ, zrobienia czegoś wykraczającego poza mój ulubiony zestaw zachowań. Sytuacja powtórzyła się po raz setny z Alpha Protocol.

Od początku brałem pod uwagę najbardziej pasujący do gry archetyp Thortona: szpiega co i podkradnie się sprytnie i mocno w ciemię przyłoży, ale i pistoletem headshota zasadzi z parunastu metrów. Niestety, znowuż mnie wzięło na eksperymenty, i zamiast trzymać się lubianej i mocno wydeptanej ścieżki, stworzyłem woja przeznaczonego do mniej subtelnych rozwiązań. Karabiny i strzelby naraz postanowiłem rozwijać, tak aby na krótkim zasięgu z dwururki wypalić, a na większe odległości jedną celną kulą wroga do piachu posłać.

Nie spodobało mi się.

Karabiny przez ¾ gry były irytująco niecelne co ideę mojego połowicznego madafaki-snajpera rozbiło w drobny mak. Może gdyby nie wypluwały zawsze trzech kul naraz Thorton skupienie miałby lepsze – tak lekko sfrustrowany podbijałem punktami umiejętność, aby przynajmniej pasek krytycznych trafień szybciej się ładował i do szewskiej pasji mnie w międzyczasie nie doprowadzał.

Ze strzelbami ciut lepiej – mało kto z bliska potrafił przetrzymać paskudne trafienie w twarz (jupi!), a nawet zza węgła śrutem siało się przyjemnie. Denerwował mnie tylko permanentnie włączony alarm, który przypominał mi niejako, że coś robię „nie tak”. Hackowanie kolejnych paneli nie pomagało na długo –rzucony przeze mnie granat strasznym hukiem zawsze zwracał uwagę strażników. Plus dla nich.

Po rychło następującym końcu (za krótka do diaska!!) pozostał lekki niesmak. Niesmak do złej decyzji na samym początku gry. Przy kolejnym podejściu zagram zgodnie z moim charakterem. Zabrzmi to pompatycznie, ale Alpha Protocol na to zasługuje.

Pudło. Pudło. Pudło.
Gambrinus
28 lipca 2010 - 12:34