Assassin's Creed: Brotherhood wylądowało w pierwszej trójce najlepiej ocenianych gier według serwisu Metacritic.com (w ostatnim czasie). Jak na tle nowych przygód Ezio Auditore wypadła inna wielka premiera tego tygodnia - Need for Speed: Hot Pursuit od Criterion Games, autorów kultowego Burnouta?
Cóż tu dużo mówić - ludziska, którzy od dłuższego czasu umilają nam szare życie kolejnymi odsłonami najbardziej odjechanej serii wyścigowej świata, wprowadzili do sprzedaży produkcję ze wszech miar udaną. Spektakularną (graficznie wybijającą się zdecydowanie ponad przeciętność), intensywną (liczba wyścigów przyprawia podobno o zawrót głowy), soczystą (raj dla fanów zręcznościowego modelu jazdy - poślizgów, kraks i efektownych slalomów ci tutaj dostatek), a także pobudzającą do rywalizacji (sieciowy multiplayer z Autologiem zapewnia stały dopływ empatycznych przeciwników, takich samych, zafascynowanych grą maniaków, jak my).
Nie dziwi więc fakt, że gra w oczach kilku redakcji zasłużyła na maksymalne noty. Co jednak ważne, nie otrzymała dotąd ocen kiepskich lub przeciętnych. 8 w skali 10-punktowej to przecież wynik jakby nie patrzeć świetny. Niektórzy krytycy odnotowują jednak, że grze brakuje jakiegoś głębszego sensu - niby świat jest spory, dróg wiele, ale powodu żeby go jakoś dokładnie zwiedzić brakuje. Przydałby się też jakiś poważniejszy tuning, z którego cieszyliby się gadżeciarze. Niemniej jednak plusy przykrywają minusy i Need for Speed: Hot Pursuit można z czystym sumieniem polecić.