Branża gier wideo w zauważalny sposób wpadła w zastój. Od jakiegoś czasu elementami które poprawiają się na lepsze są tylko elementy oprawy audiowizualnej. Oczywiście, trafiają się wyjątki, tytuły w których mechanika rozgrywki, opowiadana historia czy całokształt są inne niż wszystko co pojawia się na rynku, ale gry sprzedające się w milionach egzemplarzy i robiące dużą kasę to zazwyczaj kalki już istniejących pomysłów oprawione w ładniejsze piórka.
Światełkiem w tunelu są niezależni twórcy oraz studia którym wielcy patroni pozostawiają dużą swobodę w decydowaniu o tym jaka ma być gra, o czym ma opowiadać i w jaki sposób będzie to robić. Tytułów od takich małych producentów pojawia się coraz więcej, ale też coraz więcej istnieje prostych rozwiązań pozwalających dotrzeć ze stworzonym tytułem do dużego grona graczy. Internet sam w sobie, platformy takie jak Steam czy Appstore pozwalają nie tylko na dotarcie do sporego grona odbiorców (granice nie stanowią tu żadnej blokady) ale też na zarobienie na swoim projekcie paru groszy. Dodatkowo coraz łatwiej dostępne i coraz przystępniejsze są narzędzia pozwalające gry tworzyć. To już nie te czasy kiedy chcąc napisać grę trzeba było znać assemblera albo chociaż C, dziś jest znacznie łatwiej, to samo osiąga się mniejszym nakładem kosztów co pozwala więcej czasu przeznaczyć na rozmyślanie.
Dołożę do powyższego jeszcze Microsoftowy Live Marketplace pomijając dział Indie, gdzie oczywiście perełki się pojawiają, mamy jeszcze całkiem spory wybór gier arcade, gdzie pośród wznowień i rimejków starych tytułów można trafić na naprawdę ciekawe i oryginalne tytuły, wspomnieć wystarczy choćby Shadow Complex – który koncepcyjnie nowy nie jest, ale wykonanie stoi na współczesnym poziomie – albo Braid, który nie jest tytułem wyjątkowym dla Xa, ale ja znam go właśnie z tej platformy.
Z jednej strony taki rozwój mniej lub bardziej niezależnych twórców pozwala nam mieć nadzieję, że skostniałe nieco grono twórców gier wysokobudżetowych, pracujących dla dużych firm, zacznie wysilać swoje mózgownice. Wcześniej czy później będą musieli, bo konkurencja ze strony mniejszych firm rośnie. Z drugiej strony można mieć nadzieje, że ci niezależni twórcy zostaną zauważeni przez decydentów trzymających łapy na grubych portfelach i ci postanowią zaryzykować, zrobią oryginalną, nowatorską grę z wielomilionowym budżetem. Obie te opcje są dla graczy jak najbardziej w porządku, w końcu nam zależy jedynie, żeby dostać do rąk gry ciekawe, ładne, doskonale wykonane i co byśmy nie czuli się jak dojne krowy, karmione trawką, owszem, ale ciągle tą samą, do znudzenia, a dojone z kasiory o którą nie zawsze jest łatwo.
Z drugiej strony efektem powstawania coraz większej ilości gier niezależnych może być moje częstsze pisanie na ich temat. Jak tylko trafię na coś, co mnie zaciekawi, nie omieszkam się informacją podzielić. Może nawet kiedyś uda mi się napisać coś o tytule którego nie znacie. Pierwsza próbka już niedługo.