River Raid podobnie jak Keystone Kapers był jedną z pierwszych gier w jaką grałem na Atari. Wiele się z kolegami na ten temat rozmawiało, niestworzone historie się wymyślało i opowiadało, co jest za kolejnymi mostami, co jest na rzekomym końcu gry. Dziś RR wydaje się zwykłym shooterem, kiedyś był jedną z najlepszych gier tego gatunku na Atarynkę i nie tylko.
Gra została wydana pod koniec 1982 roku i po raz kolejny dystrybucji hitu dopuścił się Activision. Co ciekawe, autorką gry była jedną z pierwszych kobiet które można spokojnie nazwać twórcami gier (w 1979 roku napisała 3D Tic-Tac-Toe) była również współautorem podręcznika do Atari.
Przechodząc do samej gry, filozofii tu nie było. Samolot lecący nad rzeką, przeciwnicy, tankowanie paliwa w locie. Punkty zbieraliśmy za zestrzeliwanie przeciwników (helikopterów, czołgów i w niektórych wersjach balonów) a kolejne 'etapy' oddzielały od siebie mosty. Paliwo niezbędne do lotu zbierało się wlatując na specjalne pola i tu trafialiśmy na jedyne chyba utrudnienie w grze - strzał na polu FUEL powodował zniknięcie 'tankowca' a tym samym stosunek przerywany z nalewakiem paliwa. Co ciekawe, gra była ogromna, a zmieszczenie jej w niewielkiej pamięci Atari 2600 wymagało napisania specjalnych algorytmów generujących teren i położenie przeciwników.
Poziom trudności rósł w miarę upływu czasu i gra o ile pamiętam nie miała żadnego zakończenia. Warto sobie dziś sprawdzić, przy czym kiedyś spędzano długie godziny bijąc kolejne rekordy - które zapisywało się w zeszycie, bo lista najlepszych wyników nie była zapamiętywana.
Zapraszam też do poprzedniej części:
Łamacze joysticków #1 - Keystone Kapers