Łamacze joysticków #1 – Keystone Kapers - yasiu - 8 lutego 2011

Łamacze joysticków #1 – Keystone Kapers

Stare gry przy których niejeden joystick połamałem, najlepiej sprawdzają się jako dobrze zmagazynowane pod kopułą wspomnienia. Próbę czasu przechodzi najczęściej jedynie muzyka – umowna grafika i zerowa zazwyczaj filozofia jakoś dziś już nie przyciągają. Ale to nie temat dla mnie, dlaczego lat temu dwadzieścia, trzydzieści ludzie bawili się doskonale przy grach o parę poziomów prostszych niż dzisiejsze. Nie to też będzie tematem tej serii wpisów – chcę Wam (i przy okazji sobie) przypomnieć gry przy których wysiadał nadgarstek, które spędzały sen z powiek i dawały rozrywkę nieporównywalną wtedy z niczym innym. Na początek słynny pościg oficera Kelly’ego za łobuzem Harrym.

Piękna okładka, czyż nie? :)

Keystone Kapers to klasyczna gra zręcznościowa wydana w 1983 roku przez Activision na platformę Atari 2600, trochę później trafiła na ośmiobitowe Atarynki. Dziś można ją sobie przypomnieć korzystając z wynalazku Microsoftu zwanego Game Room dostępnego na X360 i Windows.

Ale do rzeczy, zasada gry jest bardzo prosta. Kierując krokami dzielnego Kelly’ego musimy złapać łobuza Harryego grasującego - a właściwie to pierzchającego przed nami – po trzech piętrach domu handlowego. Drań nie może dostać się na dach, to zabiera nam jedno życie, a tych mamy niewiele, bo trzy. Żeby nie było za łatwo, przeszkody są w zasadzie trzy. Po pierwsze, Harry zaczyna wyścig piętro wyżej niż nasz oficer. Po drugie, w pościgu przeszkadzają nam przeróżne sprzęty, piłki plażowe, koszyki na zakupy i najbardziej śmiertelne – małe samolociki. Trzecim elementem czyniącym całość jeszcze trudniejszą jest winda, krążąca między piętrami. Żeby złapać Harry’ego trzeba nieustannie biec w jego kierunku, zręczne omijać (przeskakiwać bądź uchylać się) przeszkody oraz tak manewrować, żeby jazda windą przybliżyła nas do celu. Spieszyć się trzeba, bo jeśli nie złapiemy łobuza w określonym czasie, tracimy życie i zaczynamy zabawę od początku. Jedynym ułatwieniem jest wyświetlana na dole mapa pokazująca położenie windy, nas i ściganego łobuza.

Grafika prawie fotorealistyczna, teraz storyboardy wyglądają lepiej :)

Gra nigdy się nie kończy, z poziomu na poziom jest po prostu coraz trudniej aż w końcu dochodzimy do etapu na którym nawet terminator nie dałby rady. Zabawa przy tym jest doskonała, a za małolata do prostych w sumie wydarzeń na ekranie, dorabiało się niesamowite historie. Dziś już oczywiście nie jest to takie łatwe, ale nadal parę chwil można się pobawić.

Bardzo ważną cechą Keystone Kapers była konieczność posiadania joysticka działającego minimalnie w trzech kierunkach. Jeśli mieliśmy joya na blaszki i jedna z nich się złamała, po małym majsterkowaniu można było nadal grać – Keystone Kapers była jedną z gier która to umożliwiała.

Nie wiem jeszcze o czym napiszę w następnej części, bo gier było mnóstwo, ale mam nadzieję, że jesteście ciekawi co mnie bawiło, chcecie sobie przypomnieć jak to było.

Ciekawostka – twórca gry Garry Kitchen jest w tej chwili prezesem firmy AppStar Games którą założył razem z Davidem Crane (twórcą na przykład Pitfalla) – w tej chwili mają na koncie dwie gry na iPada.

yasiu
8 lutego 2011 - 20:36

Kiedy zacząłeś grać w gry wideo?

mniej więcej wtedy, kiedy Tolkien pisał Hobbita 8 %

za zamierzchłych czasów królowania ośmiobitowców 47,4 %

kiedy do władzy doszły maszyny szesnastobitowe 9,5 %

już za czasów potężnych komputerów spod znaku 32bit 22,6 %

później 10,2 %

w ogóle nie gram, jestem teoretykiem a i tak wszystko jest winą pilota 2,2 %