Hype na Bulletstorma wystartował z siłą tsunami. Fala rozchodzi się szaleńczo i porywa na swojej drodze wszystko, co napotka. Wśród zaginionych znalazło się wiele recenzji najnowszego dzieła People Can Fly, popełnionych przez redakcje zagranicznych serwisów i magazynów branżowych. Szczęśliwie niektóre z nich udało się odnaleźć.
Okazuje się, że produkcja stworzona przez Adriana Chmielarza i spółkę, umiejętnie wypromowana przez Cliffa Bleszinskiego i ludzi z Epic Games, a także przemaglowana przez wszystkie media na całym świecie, jest po prostu bardzo dobra. Odpowiednie natężenie akcji, kopiąca zadek rozgrywka, efektowna oprawa i skillshoty, które na stałe wejdą do języka graczy, złożyły się w sumie na produkcję ze wszech miar udaną. Zachodnie redakcje nie miały tu nic do gadania - chcąc nie chcąc (bardziej chcąc!) musiały przyznać produkcji People Can Fly wysokie noty.
W gronie "ósemek" i "dziewiątek" nie zabrakło jednak "szóstek" i "siódemek". Według redakcji, które zdecydowały się na ten szaleńczy krok przeważają opinie, że choć przygody Graysona Hunta są zabawne i "gęste" w sensie atmosfery, a także mechaniki zabawy, to jednak nie są wolne od problemów technicznych. Niezbyt dobrze radzi sobie także multiplayer (aczkolwiek tryb dla pojedynczego gracza jest podobno wyśmienity).
People Can Fly gratuluję. "Nie daliście dupy"!