Seriale których już z nami nie ma - My Name is Earl - yasiu - 24 czerwca 2011

Seriale których już z nami nie ma - My Name is Earl

Parę lat temu, całkowicie przypadkiem zacząłem oglądać pierwszy odcinek pewnego serialu. Później przez cztery bite lata każdy epizod dostarczał mi (mojej małżonce nieco mniej) jeszcze więcej uśmiechu na i tak skrzywionej już (ze śmiechu) twarzy, a czasem też paru przemyśleń na tematy mocno życiowe. Greg Garcia – twórca My Name is Earl – stworzył serial łatwy i przyjemny w odbiorze, śmieszący klasycznymi gagami, zabawnymi postaciami, a pod tym wszystkim poruszający czasem dość poważne kwestie dotyczące tego co dobre i złe.

Randy i jego meksykański epizod to prawdziwy meksyk...

Wszystko zaczyna się, kiedy Earl, drobny przestępca z krwi i kości trafia los wygrywający sto tysięcy zielonych na loterii. Chwilę później potrąca go samochód i los przepada. Leżąc w szpitalu, podłączony pod morfinę, Earl w majakach dochodzi do wniosku, że za tym wszystkim stoi karma. Siła która kieruje naszym życiem, on sam wiele złego zrobił, więc nic dobrego go nie spotka, dopóki nie naprawi swoich złych uczynków. Wraz z bratem, lekko nierozgarniętym Randy’m tworzy listę wszystkich osób które skrzywdził i zaczyna rzecz naprawiać. Podróżując po okolicy swoim lekko zrupieciałym El Camino próbuje pomagać ludziom.

To w zasadzie stanowi kanwę całej opowieści przez cztery sezony, ale autorzy scenariusza postarali się o trochę urozmaiceń. Raz, że historie związane z ‘listą’ bardzo często się zazębiają i są delikatnie mówiąc skomplikowane, dwa, że Earl posiada rodzinę i znajomych którzy całej pracy nad swoją karmą nie ułatwiają. To co dzieje się wokół głównego bohatera dodaje smaku całemu serialowi a powroty do przeszłości, wspomnienia z młodości są dodatkowym plusem biorąc pod uwagę całokształt.

Serial nie podobał by mi się tak bardzo, gdyby nie zbieranina postaci którą stworzył Garcia. Earl (Jason Lee) wraz z Randy’m (Ethan Suplee) to urocze rodzeństwo i główni bohaterowie, ale nie mniej ważnymi postaciami są Joy (Jaime Pressly), Crabman (Eddie Steeples) i Catalina (Nadine Velasquez). Zbieranina bohaterów drugoplanowych to też prawdziwa śmietanka, każdy ma w sobie coś śmiesznego i coś tragicznego, każdy, od starej prawie bezzębnej dziwki po Kenny’ego – jedynego chyba geja w okolicy.

Garcia nie boi się atakować świętości, krytykować, kpić, ale przy tym w niesamowity sposób bawi. Mi osobiście przykrość sprawiła informacja, że mimo napisu ‘to be continued’ Earl skończy się na czwartym sezonie. Sam autor nie spoczął na laurach, w tym roku zaczął się jego nowy serial – Raising Hope, który humorem i sposobem przedstawienia głównych bohaterów bardzo przypomina Earla. Ja sam chętnie za jakiś czas wrócę, przypomnę sobie wszystkie odcinki, bo warto.

Na początku roku już wspominałem o tym serialu, ale stwierdziłem, że zasługuje na trochę dłuższy tekst, tak więc jest.

yasiu
24 czerwca 2011 - 09:14