Nie rozumiem fenomenu demotywatorów, nie rozumiem ludzi, którzy dzień zaczynają od przeglądania tego typu stron, a przede wszystkim tej najpopularniejszej. Zbiór mądrości życiowych na poziomie „pieniądze szczęścia nie dają” wymieszany z obrazkami, do których podpis jest zupełnie do niczego nie potrzebny i opisem autora takim jak np. „są filmy, do których warto wrócić” plus obrazek dajmy na to „Ojca Chrzestnego”.
Każdy w Internecie znajdzie coś dla siebie. To prawda. Tylko skąd to zamiłowanie do oglądania tak oczywistych i niezabawnych obrazków? Gdy tu i tam trafię na zbiór najciekawszych demotów amerykańskich i rosyjskich, to one głównie opierają się na krytykowaniu władzy i jechaniu 3 kilometry za granicą poprawności politycznej. Żadnych super rad i „a czy ty chciałbyś zmienić płeć na jeden dzień?” tam nie widziałem. Powiecie, że oglądałem najlepsze, a na pierwszej stronie polskiego serwisu są średniaki. No dobrze, klikam top10. Przeglądam i zaczynam rozumieć Andrzeja Leppera i innych samobójców. Zbiór smutnych treści o chorobach, rodzicach alkoholikach i próba zdefiniowania, kim jest prawdziwy przyjaciel. Świetne do porannej kawki.
Nigdzie nie jest napisane, że demotywator ma śmieszyć. Jest to po prostu „obrazek z podpisem.” OK, ale w takim razie, dlaczego wcześniej popularnością nie cieszyły się chociażby książeczki z przysłowiami, albo dlaczego tak popularny jest demot o umierającym dziecku, a mało kto do śniadania odwiedza strony hospicjów? Równie krzepiące.
Właściciel strony, której adresu już wszyscy się domyślili, wcześniej założył inną, która funkcjonuje zresztą do dziś. Tamta miała oczywisty, prześmiewczy charakter. Jest do tego o wiele bardziej rozbudowana. Wciąż popularna, ale nie tak jak jego nowe projekty. W ich wyglądzie (stronki z komiksami i ripostami / screenami) dopatruję się sukcesu. Prostota. Masz obrazki już na głównej i wszystko w co musisz klikać to „następna strona” aż do momentu, gdy dojdziesz do tego co wczoraj przeglądałeś. Ostatnio nastąpił prawdziwy wysyp klonów. Niektóre z nich szybko wdrapały się na szczyt. W większości są (albo starają się być) zabawne. Wyjątek stanowi właśnie strona z demotywatorami. Co Was, ich i tamtych jeszcze, przyciąga do codziennego oglądania demotywatorów? Oświećcie mnie.