Niestety do tej pory na duże i małe ekrany trafiło niewiele produkcji czerpiących inspiracje ze steampunku, która łączy ze sobą XIX-wieczną wiktoriańską stylistykę z science-fiction. Na szczęście lukę tę zapełniają twórcy-amatorzy, którzy może nie dysponują ogromnym budżetem oraz nie pracują ze sztabem specjalistów i najlepszych aktorów, ale z pewnością nie brak im zapału i cierpliwości. Jednym z owoców pracy niezależnych filmowców jest Aurora, półgodzinna krótkometrażówka, która jakością swojego wykonania mogłaby zawstydzić wielu producentów telewizyjnych i kinowych.
Wysokobudżetowe filmy, które moglibyśmy z czystym sumieniem nazwać steampunkowymi, stanowią wyjątkową rzadkość wśród fantastycznych obrazów trafiających do naszych kin. Na myśl przychodzą tu tytuły takie jak Bardzo dziki Zachód i Liga niezwykłych dżentelmenów, które zostały jednak chłodno przyjęte przez recenzentów i widzów (nie bez powodów zresztą). Co prawda, w Aurorze nie zobaczymy wymyślnych parowych gadżetów lub drogich efektów specjalnych, przyczepić możemy się też do czasami sztywnej gry aktorskiej, ale mimo wszystko otrzymujemy film mający niewątpliwe ciekawy klimat, którego zabrakło amerykańskim blockbusterom.
Aurora powstała w 3,5 roku, w tym czasie pracowała nad nią blisko setka osób. Nie lada wyczyn zważywszy na to, że koszty produkcji sięgnęły jedynie 1800$ co oznacza, że większość prac ekipa z australijskiej Adelajdy wykonywała całkowicie za darmo. Tym bardziej cieszy również oryginalna ścieżka dźwiękowa napisana i nagrana specjalnie na potrzeby tytułu. Ale najważniejsze wydaje się chyba to, że film został udostępniony przez twórców na YouTubie i można go oglądnąć bez żadnych przeszkód, o czym świadczy zresztą okienko poniżej. Taka internetowa "reklama" niewątpliwie może pomóc filmowcom zdobyć sponsorów oraz rozpocząć w przyszłości prace nad podobnymi i równie ambitnymi projektami.
Głównym bohaterem filmu jest Emerson Marks, kapitan podniebnego statku Aurora, którego żona dostała się w ręce handlarzy niewolników. Zrozpaczony po jej stracie próbuje ją odnaleźć i za wszelką cenę odzyskać. Obsesja Marksa nie do końca podoba się jednak jego załodze. Widzowie mogą więc spodziewać się mieszanki dramatu i akcji, no i oczywiście sporej dawki australijskiego akcentu.
Jeżeli udało mi się was przekonać, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć przyjemnego oglądania...