Criminal Minds - zacny serial proceduralny - yasiu - 24 września 2011

Criminal Minds - zacny serial proceduralny

Seriale proceduralne mają tyleż samo zwolenników co przeciwników. Zamknięcie całej historii w jednym odcinku – o ile zostanie to umiejętnie zrobione – nie oznacza niczego złego, a dodatkowo nie wyklucza jakiejś dłuższej, ciągnącej się przez kilka epizodów historii. Tyle tytułem wstępu, bo nie zamieram tak naprawdę pisać o rodzajach seriali, tylko o jednym z fajniejszych seriali proceduralnych na jakie trafiłem w ciągu ostatnich kilku lat oglądania. Criminal Minds w chwili obecnej załapuje się u mnie do ścisłej czołówki.

Ekipa Criminal Minds bawi się po pracy. Agenta Hotchnera a tym bardziej jego uśmiechu tu uświadczycie.

Serial opowiada do specjalnej jednostce FBI zajmującej się tworzeniem profili seryjnych morderców. Na podstawie analizy miejsca zbrodni, analizy ofiar i kilku innych elementów ekipa jest w stanie stworzyć profil przestępcy który nie dającym sobie rady lokalnym władzom pomoże w złapaniu łobuza. Każda sprawa – z naprawdę nielicznymi wyjątkami – rozpoczyna się i kończy w ramach jednego odcinka, w rytmie który z odcinka na odcinek praktycznie się nie zmienia.

Tym co czyni Criminal Minds dobrym serialem są zbrodnie a raczej dokładnie rzecz biorąc całe ich otoczenie – sprawdza, powody, dochodzenie itp. Trzeba przyznać, że autorom do piątego sezonu nie udało się znudzić mnie praktycznie ani razu, każda zbrodnia jest inna, każdy morderca inny, okoliczności popełnienia przestępstw również są inne. Różnorodność motywów, sposobów i morderców naprawdę można tu docenić podobnie jak mnogość nawiązań do prawdziwych zbrodni i seryjnych morderców.  Największy problem z tym wszystkim polega na tym, że wiele odcinków prezentuje sprawy na tyle ciekawe, że rozwiązanie ich w ciągu czterdziestu minut pozostawia ogromny niedosyt. Dla mnie wiele odcinków jest doskonałym materiałem na pełnometrażowy film i w tak skróconej formie po prostu marnują się pomysły.

Oczywiście nie tylko scenariusze dźwigają ten serial. Całkiem mocną stroną jest ekipa głównych bohaterów. Zbieranina, mózgowiec, fizyczny, starsi, młodsi, papuśna hakerka, wszyscy oczywiście maksymalnie prawi i ogromnie inteligentni niemniej, żaden z bohaterów nie działa mi na nerwy, wszyscy mają swoje fajne strony i zapewne gdyby występowali osobno, nikt by ich nie docenił, ale jako grupa są naprawdę świetni. Co dziwne, można chyba nawet rzec, niespotykane, pomiędzy członkami zespołu w zasadzie nie dochodzi do interakcji poza płaszczyzną zawodową. Cel takiego zabiegu jest jasny, widz ma skupiać się na sprawach, na rozwiązywaniu przestępstw a nie na śledzeniu życia członków jednostki BAU. 

Kiedy żona mi powiedziała, że JJ prawdopodobnie odejdzie stwierdziłem, że serial straci dużo uroku. Na szczęście została.

W kwestii obsady nie ma rewelacji, w zasadzie ja znałem tylko aktora wcielającego się w agenta Hotchnera, moja małżonka kojarzyła jeszcze Rossiego. Reszta chociaż robi dobrą aktorską robotę, nie jest jakoś specjalnie znana z innych seriali. Całkiem inaczej wygląda kwestia aktorów wcielających się w role drugoplanowe. W zasadzie nie ma odcinka w którym w tle, wśród policjantów czy przestępców, nie znalazła by się twarz znana z najpopularniejszych seriali. To sprawia naprawdę świetne wrażenie, a dla człowieka który pamięć ma dobrą ale krótką, przypominanie sobie gdzie kogoś widział jest świetnym ćwiczeniem.

W tej chwili w USA ruszył siódmy sezon Criminal Minds, jak się prezentuje, nie mam pojęcia, muszę trochę poczekać aż obejrzę, niemniej do połowy piątego sezonu serial trzyma poziom a opowieść o seryjnym zabójcy który wykiwał biuro wraca co kilka odcinków i sympatycznie uzupełnia się z normalnymi sprawami. Jeśli lubicie seriale kryminalne z odrobiną mniej lub bardziej naukowych wywodów, spróbujcie Criminal Minds, może się spodobać.

yasiu
24 września 2011 - 13:57