Powrót do przeszłości: Incubation: Time is Running Out - evilmg - 12 maja 2012

Powrót do przeszłości: Incubation: Time is Running Out

Lubicie strzelać do złych kosmitów? Głupie pytanie, każdy lubi wpakować kilka kulek w łeb jakiegoś zielonego paskudztwa. Dlatego chciałbym dziś przypomnieć wam „Incubation”, świetną strategię turową ze stajni Blue Bytes Software wydaną w 1997 roku. Przygotujcie się na sporą dawkę krwi, zagadek i hordy przeciwników tylko czekających na efektowny zgon. Zapraszam.

Akcja Incubation rozgrywa się na planecie Scayra gdzie ludzkość założyła kolonię o nazwie Scay-Hallwa. Wszystko szło gładko do momentu gdy rdzenni mieszkańcy planety nie padli ofiarą wirusa, który zmieniał ich w krwiożercze bestie. Taki scenariusz widzieliśmy już w dziesiątkach tandetnych horrorów, w których lubuje się Holywood, ale tutaj jest jeszcze gorzej, bo ofiarą wirusa nie padli ludzie, a obcy właśnie. Wraz z rozprzestrzenianiem się wirusa szlag trafił dobre dotychczas stosunki z obcymi (trudno negocjować z kimś kto chce odgryźć Ci głowę) i ludziom przyszło szykować się do ewakuacji. Gracz natomiast ma okazję wcielić się w dowódcę jednego z oddziałów, których zadaniem jest upewnienie się, że będzie kogo ewakuować.

 

Po obejrzeniu intro i rozpoczęciu pierwszej misji wytrzymałem tylko chwilę zanim... wyłączyłem grę, dlaczego? Oprawa graficzna „Incubation” straszliwie się zestarzała. To co kiedyś uważałem za całkiem niezłą grafikę 3D dziś potrafi przyprawić o koszmary. Sam się sobie dziwię, że to piszę, bo zazwyczaj brzydka grafika mi nie przeszkadza, ale ta gra wystawiła mnie na prawdziwą próbę. Na szczęście przy drugim podejściu wiedziałem na co powinienem być przygotowany i dość szybko wczułem się w klimat rozgrywki, a ten co wypadałoby podkreślić jest niesamowity! Mroczna stylistyka, muzyka podkreślająca czyhające na każdym kroku niebezpieczeństwo i dziwne, niemożliwe do zidentyfikowania odgłosy w tle. Świetna sprawa!

 

Zaraz na wstępie wspomniałem, że będziemy eksterminować obcych, ale wypadałoby powiedzieć też kogo dokładnie, czym i jak odsyłać będziemy do innego, zapewne lepszego, świata. W „Incubation” dano nam kierować grupką żołnierzy przypominających łagodniejszą wersję Space Marines znanych ze świata „Warhammera 40k”. Na początku nasz oddział liczy sobie trzech wojaków, ale potem możemy rekrutować następnych lub... znaleźć ich podczas wypełniania misji. Każdy z naszych chłopców zdobywa doświadczenie zależnie od ilości ukatrupionych przez nich przeciwników. Każdy awans owocuje punktem umiejętności, który jest jednym z dwóch rodzajów „waluty” występujących w grze. Drugi to punkty wyposażenia uzyskiwane przez wykonywanie kolejnych misji, a także znajdowane w specjalnych skrzynkach na kolejnych etapach. Właśnie tymi punktami będziemy płacić za uzbrojenie, wyposażenie dodatkowe i kolejnych członków naszej ekipy. System na pierwszy rzut oka wydaje się dziwny, ale dość łatwo można sobie go przyswoić, a więc jest całkiem intuicyjny.

 

Narzędzia służące do siania śmierci i zniszczenia wśród przeciwników, które możemy kupić są bardzo zróżnicowane. Do dyspozycji mamy karabiny snajperskie, całą gamę automatów, miniguny, wyrzutnie rakiet, miny, broń laserową i całą kupę innego sprzętu. Tutaj pojawia się jednak mały zgrzyt. Każdy z naszych podopiecznych nosić może tylko jedną sztukę broni. JEDNĄ! Nie ważne, że trzyma w łapkach tylko podstawowy pistolet, ale drugiego już nie może. Co gorsza wiele broni ma bardzo mały magazynek, a każdemu wojakowi przysługuje tylko jeden dodatkowy magazynek. Cosik słabo... miłośnicy plucia ogniem na wszystkie strony raczej nie będą zadowoleni...

 

„Incubation” oferuje całkiem spory wybór żywych tarcz, na których możemy testować swoje zabawki. Obcy występują w wielu odmianach różniących się uzbrojeniem, rozmiarem, słabymi punktami i przyjmowaną taktyką. Gracz na swojej drodze spotkać może przeciwników tak wielkich, że standardowe uzbrojenie nic im nie zrobi, przeciwników tak opancerzonych, że mogą przyjąć na klatę pocisk z wyrzutni rakiet, ale z tyłu całkiem wrażliwych na obrażenia. Napotkać będzie można też przeciwników o absurdalnych tempie regeneracji, strzelających, walczących w zwarciu, skradających się i wielu innych. Tak więc by odnieść zwycięstwo czasem trzeba się ładnie nagłówkować.

Gra oferuje też całkiem niezły tryb multiplayer...

 

Reasumując, jeśli już przyzwyczaicie się do koszmarnej, jak na dzisiejsze czasy, oprawy graficznej to czeka was sporo świetnej zabawy. „Incubation” to gra godna polecenia każdemu fanowi gier strategicznych czy jak wolicie taktycznych, ale teraz już spadam. Nadchodzą obcy!

evilmg
12 maja 2012 - 23:47