Dobre opowieści grozy są ponadczasowe. Przynajmniej do takiego wniosku dochodzę, czytając klasyki sprzed ponad 100 lat. M. R. James, Edgar Allan Poe czy Ambrose Bierce zapewnili mi prawdziwą ucztę dzięki swoim historiom z dreszczykiem. Dlatego też ucieszyłem się, widząc, że na nasz rynek trafia zbiór opowiadań Washingtona Irvinga. Czy Jeździec bez głowy i inne opowiadania wciągnie mnie i stanę się fanem kolejnego autora sprzed wieków?
Mamy długi majowy weekend. Dla jednych to doskonała okazja na jakiś dłuższy wypad poza dom. Gracze standardowo wykorzystują ten czas, żeby dłużej pograć w ulubione gry. Bez względu na to co zaplanowaliście na ten weekend, życzę Wam, aby był bardzo udany. W ostatnich kilku tygodniach starałem się pograć w różne gry, ale najwięcej czasu spędzam obecnie z Tales of Xillią.
Grzegorz Rosiński i Jean Van Hamme dwójka twórców, która powinna być doskonale znana każdemu człowiekowi, których chociaż trochę interesuje się komiksem. Zakładając, że ktoś ostatnich kilkudziesięciu lat nie spędził w bunkrze głęboko pod ziemią odcięty od świata zewnętrznego, z pewnością słyszał on również o takim tytule jak Szninkiel, będącym tworem wspominanych panów. Arcydziele na miarę światową, które zawsze jest aktualne i zawsze dostarcza niesamowitych i niezapomnianych wrażeń.
Już niedługo dni staną się coraz krótsze a deszczowa aura, przesłoni mocno grzejące słońce. Będzie to doskonały czas na to, aby rozsiąść się wygodnie w fotelu z kubkiem gorącej herbaty w jednej dłoni i dobrym kryminałem w drugiej. W tej roli doskonale powinien sprawdzić się Klub Domino, dzieło może niewybitne, ale zapewniające sporą dawkę rozrywki.
Cyfra siedem, jak twierdzi wikipedia, jest traktowana w wielu mitologiach i religiach świata jako symbol całości i dopełnienia. Dla wielu z nas to także symbol szczęścia. I patrząc na historię wirtualnej rozrywki, wypada tylko się z tym zgodzić. Obecność siódemki w roku od co czterech dekad przekłada się na wywołujący szał radości zestaw premier, które nie tylko idealnie spełniają oczekiwania szerokiej grupy odbiorców, ale często przynoszą też rewolucję w mechanikach i całych gatunkach.
Stacja TVN7 właśnie prawie zakończyła osiemdziesiątą piątą (czy którąś tam) emisję serialu Przyjaciele. Dlaczego "prawie"? Bo ostatni odcinek (druga część finału) pojawi się na ekranach telewizorów w przedświąteczną sobotę. Czyli zostaliśmy w zawieszeniu - Ross pojechał na lotnisko powiedzieć Rachel, żeby została. Ale jakie to zawieszenie, skoro zapewne większość z Was (bo ja na pewno) widziała to już kilkakrotnie. I zobaczy jeszcze ileś tam razy. Bo Przyjaciele to fenomen i jedna z najlepszych telewizyjnych produkcji w historii zgniłej amerykańskiej, imperialistycznej popkultury, którą kocham.
Wczoraj na rynku zadebiutowała Mafia III, której premiera wzbudziła wiele skrajnych emocji. Dlaczego? Przede wszystkim fanów serii niepokoił fakt, że za produkcję trójki odpowiadało inne studio - nowo powstałe Hangar 13. Co prawda złożone jest ono z weteranów branży, niemniej produkowali oni grę na warunkach, których oczekiwał wydawca, czyli 2K. Ten natomiast zażyczył sobie stworzenia w pełni otwartego sandboxowego świata, a także luźniejszego podejścia do koncepcji historii i realizmu, co odbiega nieco od założeń serii. Niemniej wiele elementów gry wydaje się niezwykle ciekawe, a klimat produkcji wygląda zachęcająco. Na razie spędziłem z najnowszą odsłoną kilka przyjemnych godzin, ale o moich wrażeniach z tej rozgrywki opowiem kiedy indziej. Warto jednak zauważyć, że oczekiwania i obawy wobec Mafii III były w pełni uzasadnione, gdyż jest ona przedstawicielką kultowej serii. Tak bardzo, że do dziś o niej pamiętamy, mimo że ukazały się jedynie jej dwie odsłony. I to wcale nie tak niedawno. Pierwsza Mafia zadebiutowała w 2002 r. na pecetach, a niecałe półtora roku później zawędrowała też na PS2 i XBOXA.
Jeszcze nie tak dawno, bowiem parę lat temu bardziej docenialiśmy polskie produkcje. Cieszyliśmy się niemal z każdego tytułu, a dziś niestety tak nie jest. Doszukujemy się wad i krytyczniej do nich podchodzimy. Nie przymykamy oka na wady i nie skaczemy z radości. Traktujemy je tak samo jak zagraniczne tytuły. Czasem nawet gorzej. Dlaczego tak się dzieje? Cóż takiego wydarzyło się na przestrzeni ostatnich lat? Czy to my się zmieniliśmy, czy rodzimy świat elektronicznej rozrywki? Na te, jak i na inne pytania postaram się udzielić odpowiedzi w niniejszym tekście.
Pamiętam, że poniedziałek i wtorek kończony był matematyką. W takich momentach 2+2 mogło równać się 4, ale nie miało to większego znaczenia. Końcowy dzwonek zawsze wzbudzał wiele radości, zwłaszcza teraz. Wiedziałem, że po powrocie do domu rzucę gdzieś w kąt mój przeładowany i poniszczony plecak, zjem obiad tak szybko jak tylko mogę i zasiądę wraz z jamrajem pasiastym, lisem do wspólnej zabawy. Będę klnął i wyzywał, rzucał padem i marudził, ale potem i tak do niego wrócę. A ten, skubany, doskonale o tym wiedział...
Pierwsza część (o losie!) jest już pełnoletnia. Być może ciężko uwierzyć, ale wszystkich kontynuacji jest aż 15. Najwięksi fani tej serii kończą jednak odliczanie na roku 2000 i na piątej odsłonie, twierdząc, że to ostatnia "godna polecenia".
Nie ulega wątpliwości (co podkreślają wszelakie rankingi i opinie), że seria ta zasługuje na odświeżenie. A możliwości są przecież ogromne - nadeszła nowa generacja konsol, która mogłaby tchnąć w grę całkowicie nowe życie.
Czy możliwe jest stworzenie dobrego rankingu najlepszych książek, jakie kiedykolwiek zostały napisane? Prawdopodobnie nie, ale zawsze warto w ten sposób wywołać dyskusję na temat literatury.