Królewna Śnieżka i Łowca czyli połączenie zachwytów i zapałek w oczach... - Aver - 3 czerwca 2012

Królewna Śnieżka i Łowca, czyli połączenie zachwytów i zapałek w oczach...

Od czasu gdy parę miesięcy temu zobaczyłem w serwisie Youtube zwiastun Królewny Śnieżki i Łowcy, pomimo jego ciekawego wykonania nie mogłem pozbyć się wrażenia, że niestety nie spełni on rozbudzonych we mnie nadziei dobrego filmu, osadzonego w mrocznych klimatach fantasy. Dziś wybrałem się na ten obraz do kina i muszę stwierdzić, że niestety nie myliłem się.

Mój pierwszy zarzut wobec obrazu Ruperta Sandersa wynika z faktu, ze podczas 120-minutowego seansu często odnosiłem wrażenie, że cały film widziałem już w trailerze i doskonale wiem, co za chwilę się stanie. Nawet jeśli w zakresie fabuły pozostaje wierny literackiemu pierwowzorowi, to z punktu widzenia wykonania Królewna Śnieżka i Łowca czerpie inspirację z wielu (zbyt wielu?) źródeł. Możemy w nim ujrzeć nawiązania do Władcy Pierścieni Petera Jacksona (sposób przedstawienia karłów i piosenki, które nucą), aluzje do filmowych Opowieści z Narnii (biały koń, obrazy elfów, jelenia itd.), a nawet Robin Hooda Ridleya Scotta (szarżująca na plaży kawaleria) i wielu innych. 

Dzięki temu warsztatowemu pomieszaniu z poplątaniem mamy do czynienia z nieustannym zmienianiem styli i niezdecydowaniem reżysera, czy bardziej chce uczynić z tego filmu mroczną baśń dla dorosłych, młodzieżowy film przygodowy, czy też epicki film akcji w klimatach fantasy. W założeniu Sanders stara się ukazać znaną wszystkim baśń braci Grimm z bardziej dorosłej strony. Chwilami ociera się nawet o gotyckie klimaty znane choćby z Solomona Kane’a (postać z lustra, zniszczone wioski). O ile jednak film o purytańskim pogromcy zła od początku do końca decyduje się na jedną, określoną konwencję, o tyle nie można już tego powiedzieć w przypadku Królewny Śnieżki i Łowcy.

Co z tego wynika? Niezbyt dobrze zbalansowany zestaw dynamicznych scen akcji, z dobrą, choć niezapadającą w pamięć muzyką, po których następują dłużące się sceny, niekiedy wymagające nawet wstawienia zapałek do oczu. Te ciągłe zmiany nie wpływają dobrze na scenariusz. Pewne ciekawe wątki, które mogłyby uczynić z tego obrazu naprawdę znakomity film, zostały potraktowane po macoszemu. Niektóre postaci zdają się „wisieć w powietrzu” i być pozbawione jakiejkolwiek głębi, a film obfituje w niedopowiedzenia. Znamienna jest tu scena, w której bohaterka budzi się z uroku. Wszyscy przyjmują to ze stoickim spokojem, a tytułowy Łowca, który chwilę wcześniej zapijał się na śmierć i lamentował nad jej pozbawionym życia ciałem, spogląda na nią, jakby nic się nie stało. Udziela się to zresztą samej Królewnie, która wygłasza do wszystkich krótką mowę i przekonuje do natychmiastowego wyruszenia na wojnę, której wszyscy unikali od dwudziestu lat. Tego rodzaju kwiatków jest więcej.

Ktoś może mi wprawdzie zarzucić, że przecież to tylko adaptacja znanej wszystkim baśni. Owszem, ale nietrudno zauważyć, że wiele innych adaptacji prezentowało się pod tym względem lepiej i spójniej (choćby trylogia Petera Jacksona czy już wspomniany Solomon Kane).

Te niedoróbki nie oznaczają jednak, że film jest zły. Co to, to nie. Jest to po prostu dobra adaptacja baśni braci Grimm w nowym, interesującym ujęciu. I nic więcej. Wśród jego zalet warto wymienić poprawną i przekonywująca grę aktorską, z rewelacyjną Charlize Theron na czele, a także kilka naprawdę świetnych scen (jak chociażby te w Mrocznym Lesie) i dialogów (karły!). Bardzo przypadły mi do gustu efekty specjalne (postać z lustra ze swoim głębokim głosem to prawdziwe mistrzostwo świata), niektóre kawałki muzyczne (łącznie z promującą film piosenką Florence and The Machine), a także fajne zdjęcia, na czele z plenerowymi ujęciami gór, wyżyn i lasów. Ogólnie rzecz ujmując, jest to – jak dobrze to ujął redakcyjny kolega FSM, który niedługo zamieści własną recenzję tego filmu – „doroślejsza” wersja historii braci Grimm. Innymi słowy, nie jest to ani film tylko dla dorosłych, ani też tylko dla dzieci. I w tym, niestety, w porównaniu z zapowiadającym go zwiastunem, tkwi jak dla mnie cały szkopuł. No ale czego się można było spodziwać po obrazie z aktorką znaną z serii Zmierzch ;)

OCENA: 7/10

Aver
3 czerwca 2012 - 22:34