Florencja – krótka wyprawa do miasta Ezia Auditore - Aver - 31 lipca 2012

Florencja – krótka wyprawa do miasta Ezia Auditore

Kocham i uwielbiam Florencję. Gdy po raz pierwszy ją odwiedziłem w 2001 roku, była dla mnie miastem Hannibala Lectera w mistrzowskiej obsadzie Anthonego Hopkinsa, dającego wykład o Boskiej komedii Dantego i lubującego się w wytrawnym Chianti oraz bibliofilskich białych krukach. Gdy przybyłem tam po raz kolejny, w 2004 roku, przeczytałem o niej kilka książek i patrzyłem już z innej perspektywy. Stała się dla mnie kolebką Renesansu i miastem, gdzie każdy starał się przyczynić do wzrostu jego potęgi. Przed ostatnią wizytą miałem okazję powiększyć mój bagaż kulturowy o przygody Ezia Auditore w Assassin’s Creed II. Umiejscowienie gry (i jej włoski dubbing) przypadły mi do gustu. Czy jednak twórcom z Ubisoftu udało się oddać duszę renesansowego miasta? Zapraszam do krótkiej podróży do miasta Dantego, Savonaroli i Machiavellego.

„Miasto świata” – taki podtytuł nosi książka Barbary Beuys poświęcona Florencji. Jest ono jak najbardziej trafne. Dziś kojarzy się zapewne z tłumami turystów, którzy w letnie miesiące tłumnie oblegają najsłynniejszą galerię malarstwa renesansowego Uffizi lub tłoczą się na Piazza Santa Croce. Amerykanie, Japończycy, Hiszpanie… Niektórych naprawdę interesuje architektura i historia miasta, inni wolą oglądać się za Włoszkami i szukać jakiegoś skrawka cienia, gdy temperatura za dnia dochodzi do 38 stopni (w nocy jest tylko trochę mniej).

Beuys używa jednak określenia „Miasto świata” w inny sposób. Dla niej Florencja jawi się jako swoisty Nowy Jork włoskiego Renesansu – metropolia, która przez ponad dwa wieki stanowiła serce świata finansów (to tutaj wprowadzono w życie namiastki współczesnego systemu kredytowego) oraz miejsce, w którym kwitły rzeźba, malarstwo i architektura, a wielcy mistrzowie codziennie mijali się na ulicy. Chyba nie było ku temu lepszego miejsca, skoro nazwa Florencja wywodzi się od łacińskiego słowa „flōs, floris”, czyli właśnie „kwiat”.

Oczywiście tam, gdzie są pieniądze i sztuka, tam jest korupcja i walka o władzę. Także pod tym względem Florencja przodowała, przez jakiś czas stając się areną globalnej walki między Cesarstwem Rzymskim i Papiestwem o wpływy w ówczesnym świecie. Choć przygody Ezia mają miejsce prawie sto lat po tych wydarzeniach (ich kulminacja przypadła na przełom trzynastego i czternastego wieku), to twórcom z Ubisoftu należą się brawa za oddanie choć cząstki tej specyfiki miasta w Assassin’s Creed II. W mojej opinii, nie zdołali jednak do końca odtworzyć w wirtualnym świecie duszy renesansowej Florencji. No może z wyjątkiem nastrojowych (w wersji włoskiej) okrzyków heraldów o „niehandlowanie z rodziną Bentivoglio z Bolonii” i dialogów, stylizowanych na XV-wieczny dialekt toskański.

Duszę Florencji widać w szczegółach. I nie chodzi mi wcale o grę, o jakość grafiki, a o całą masę informacji o ludziach i miejscach, jakich rzadko kiedy dowiemy się z książek, a o wiele częściej spacerując po mieście i obserwując poszczególne miejsca. Florencja pod tym względem jest miastem tajemnic i fantastycznych opowieści, a także niezliczonych szczegółów, które dostrzegamy przypadkiem.

 

Do miasta nad Arno warto wybrać się po lekturze co najmniej jednej książki o jego historii. Można zapoznać się na przykład z Historiami florenckimi Machiavellego z 1532 roku czy Żywotami Vasariego, które dzięki licznym anegdotom sprawią, że nazwy ulic i niektóre miejsca nie będą dla nas jedynie punktami na turystycznej mapie Florencji, ale miejscami, gdzie Dante spotykał się ze swoim mentorem Cavalcantim (ruiny kościoła pod galerią Uffizi), rodziny Donatich i Ubertich prześcigały się w walkach o wpływy (pamiętacie scenę bójki na moście Ponte Vecchio w Assassin’s Creed II? – to kopiowanie z Machiavellego!), a Brunelleschi wygrał konkurs na budowę kopuły katedry (pierwszej na świecie zbudowanej bez użycia rusztowań, pod wieloma względami niedoścignionej do dziś) stawiając jajko w pionie na idealnie płaskiej powierzchni.

Sąd Ostateczny w Baptysterium robi wrażenie...

Chyba największym brakiem, jaki dostrzegłem w wirtualnym mieście zamieszkanym przez Ezia, jest nieobecność Baptysterium. Ta ukochana przez Dantego budowla z XI wieku, stojąca około pięćdziesiąt metrów przed katedrą, jest arcydziełem pod każdym względem. Po wejściu do niej można podziwiać scenę Sądu Ostatecznego, która zainspirowała autora Boskiej komedii podczas tworzenia swojego arcydzieła. Mozaiki na okalających ją galeriach – swego czasu dostępnych wyłącznie dla bogatego mieszczaństwa – zachwycają pięknem typowym dla bizantyjskiego stylu. Pod posadzką i w murach budynku dostrzec można fragmenty rzymskiej willi. Ciężko też nie wspomnieć o Drzwiach Raju, dzięki którym Lorenzo Ghiberti przeszedł do historii jako pierwszy twórca, który nadał płaskorzeźbom wyjątkowe poczucie głębi i trójwymiarowości. Zostały one zlecone przez Calimalę – cech handlarzy tkanin – którego symbol w postaci orła wieńczy wrota i miały być symbolem prymatu, jaki wiodła wśród korporacji kupieckich średniowiecznej metropolii.

...o Drzwiach Raju nawet nie wspominając.

Skoro już mówimy o Calimali, jej nazwa pochodzi od ulicy o tej samej nazwie. Stanowiła ona swego czasu główną drogę rzymskiego obozu, który dał początek współczesnej Florencji. Jego plan wciąż daje się zauważyć w topografii miasta – Piazza della Repubblica stanowiła jego najważniejszą część i do dziś jest głównym placem w mieście (to na tym placu kręcono florenckie sceny do ostatniego Batmana). Obóz wojskowy założony przez Juliusza Cezara był przyczynkiem, aby w kluczowym momencie historii miasta nawiązać do tradycji Republiki i obwołać Florencję trzecim Rzymem.

I tutaj dochodzimy do drugiego elementu, którego twórcom z Ubisoftu nie do końca udało się oddać w swojej grze. Florencja jest bowiem pięknym miastem, ale dopiero zaglądając do środka surowych, monumentalnych budowli, odkrywamy jej prawdziwą wielkość. Wynika to z typowo mieszczańskiego charakteru miasta i mentalności jej mieszkańców. Wielkie rody nie ukazywały swoich bogactw. Tak jak Medyceusze przez wiele lat rządzili Florencją jedynie przy pomocy swoich niemożliwych do "wytropienia" wpływów, tak jej bogaci mieszkańcy starali się nie wystawiać na widok publiczny posiadanych dzieł sztuki.

Walczący tytani w Palazzo Vecchio

Aby w pełni poznać Florencję, trzeba wejść do jej budowli, na przykład monumentalnego Palazzo Strozzi; zarezerwować z półrocznym wyprzedzeniem przechadzkę Korytarzem Vasariego, który łączył siedzibę władz miasta z oddalonym o ok. dwa kilometry Palazzo Pitti i swego czasu pozwalał Medyceuszom na podglądanie codzinnego życia mieszkańców na Ponte Vecchio (a teraz jest pełen autoportretów największych malarzy, wykonanych za darmo dla Galerii Uffizi); odwiedzić Palazzo Vecchio i w osłupieniu spojrzeć na obrazy ukazujące zwycięstwa Florencji na polach bitewnych Toskanii, odniesione przez najemnych watażków (opłacanych dzięki pożyczkom udzielanym władzom przez wszystkich obywateli). Warto też wybrać się do Klasztoru Św. Marka i spojrzeć na freski, jakimi Fra Angelico ozdabiał cele współbraci. Nie wspomnę nawet o arcydziełach rzeźbiarstwa zgromadzonych w średniowiecznym więzieniu Bargello, wśród których znajduje się moja ulubiona, autorstwa Donatella. Posąg Dawida, który spogląda z wyrazem twarzy pełnym sprytu i dumy spod nadającego mu trochę tajemniczości kapelusza, był jedną z pierwszych rzeźb odlanych z brązu i zaskakuje swoją lekkością oraz harmonią.

Jeżeli będziecie kiedyś we Florencji przejazdem, a nie będzie wam dane zbyt wiele czasu, to postarajcie się przynajmniej posiedzieć na stopniach Loggi Lancknechtów na Piazza della Signoria. Polecam udanie się tam zwłaszcza po północy. Przyjrzyjcie się zwłaszcza dwóm elementom – rzeźbie Perseusza Benvenuta Celliniego oraz gmachowi Palazzo Vecchio. Pierwszy jest wyrazem potęgi miasta, które przed wiekami oparło się sile Cesarstwa i Papiestwa. Co ciekawe, hełm widziany z tyłu wraz z częścią włosów tworzy autoportret jego autora. Z kolei czternastowieczny ratusz, zbudowany na miejscu starożytnego teatru rzymskiego, jest wyjątkowy nie tylko z racji graffiti, które na jego murach wykonał rzekomo Leonardo da Vinci, ale przede wszystkim jest symbolem wolności i niezależności Republiki Florenckiej. Według mnie te dwa elementy znakomicie oddają to, czym jest to miasto, a czego nie do końca udało się ukazać w Assassin’s Creed II.

Ponte Vecchio widziany z okien Korytarza Vasariego
Aver
31 lipca 2012 - 23:57