Gracze hardcorowi to elita spośród wszystkich lubiących wirtualną rozrywkę. Nie dość, że dogłębnie poznają tytuły wszelkiej maści, to na bieżąco śledzą wszystkie nowinki z growego świata. Postrzegani są jako Ci najwierniejsi fani, którzy zrobią wszystko, aby ujrzeć choć fragment kolejnej produkcji sygnowaną logiem ich ulubionej serii. Nie grają regularnie, często nawet po parę/naście godzin dziennie. Gry to ich pasja.
Choć to co napisałem wyżej jest prawdą, to mimo wszystko wcale graczy hardcorowych nie postrzegam jako dobre i słuszne zjawisko. Dlaczego?
Wojna pomiędzy zapaleńcami, a niedzielnymi graczami trwa niemal od zawsze, jednak z biegiem czasu cały konflikt nabiera na sile. Niestety głównym prowodyrem są właśnie gracze hardcorowi, którzy nie mogą zaakceptować nowej i coraz większej grupy odbiorców.
Kiedyś maniak komputerowy był postrzegany jako samotna osoba, która non stop patrzy się w ekran komputera, przegryzając zimny kawałek pizzy i odgarniając przetłuszczone włosy. To była niezwykle ciasna grupa, do której ciężko było przynależeć ze względu na "wymagania".
Dawniej komputery nie znajdowały się w każdym domu, więc już sam ten fakt eliminował z bycia dumnym hardcorowym graczem. Jeśli natomiast osoba posiadała taki sprzęt to obowiązkowo trzeba było przesiadywać długie godziny przy jednej z gier. Należało poznawać najdrobniejsze niuanse produkcji, aby móc czymś zaskoczyć swoich znajomych i pokazać, że jest się naprawdę dobrym.
Głównym czynnikiem zrzeszających dawnych graczy była ich liczebność. Nie można mówić o wielkiej społeczności, a o wąskiej grupie zapaleńców. Gry nie były popularne tak jak dzisiaj, więc i nie miały jak przyciągnąć więcej osób do swojego grona, jednak... chyba im to odpowiadało. Uznawali, że ich odrębność daje im przynależność. To było takie "undergroundowe" granie. Świat dostępny wyłącznie dla wybranych.
Jednak czasy się zmieniły, gry się zmieniły, a mentalność pozostała wciąż ta sama. Hardcorwocy nie mogą się pogodzić, że kiedyś ich "enklawa" stała się powszechnym dobrem, do którego każdy ma dostęp. W konsekwencji co rusz krytykują, obrażają casuali i obwiniają ich, że przez nich ulubiona seria gier zmienia kierunek na bardziej przyjazny niedzielnym graczom.
Dosyć głośną sprawą było przejście gry Team Fortress 2 na model "free to play", czyli każdy kto chciał mógł zagrać w tę produkcję zupełnie za darmo. Gdy ogłoszono taką wieść, bunt "wiernych graczy" wybuchł niemal natychmiast. Nie zgadzali się z takimi poczynaniami, argumentując, że zaburzy to rozgrywkę. Trochę racji mieli, jednak słowa, które padały były zdecydowanie za mocne.
Wiadomo, na początku byłoby trochę harmideru na serwerach i pełno osób, które nie za bardzo rozumieją otaczającą ich sytuację, jednak trzeba być wyrozumiałym. W końcu każdy z nas kiedyś się uczył i na początku również popełniał masę błędów. Z resztą takie sytuacje trwają krótko, bo większości szybko się znudzi, a pozostali w mgnieniu oka nadgonią zaległości.
A co do samego Valve... nie ma co się im dziwić, pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Gra, która premierę miała parę lat temu ożyła na nowo i ponownie zasiliła portfele twórców. Choć gracze nie zapłacili ani grosza za możliwość grania to wewnętrzny sklep, wbrew pozorom, potrafił generować ogromne zyski.
Rynek gier się zmienia, to oczywiste, ale obwinianie o to casuali to absurd, gdyż czymś takim przejawia się każdy rozwijający się rynek. Chce zdobyć szersze grono odbiorców, a osiągnie to wyłącznie przez dostosowanie oczekiwań do osób, które na co dzień z grami styczności nie mają. Nie można obwiniać kogoś za samą obecność, a w efekcie tak to wygląda. Początkujący ma prawo nie wiedzieć pewnych rzeczy, dlatego znacznie lepiej i przyjemniej byłoby pomóc w rozgryzaniu tajników tytułu i zachęcenia do wspólnego grania, a nie wytykania błędów.
Hardcorowcy powinni się cieszyć, że ich pasja staje się coraz popularniejsza i być dumni, że towarzyszyli jej od początku, zamiast ganić wszystkich dookoła. Sprawiłoby to sporą frajdę chwaląc się wiedzą, której inni nie posiadają i móc obserwować jak rynek gier ewoluuje na przestrzeni lat.
Jest też takie dziwne przekonanie, że gracze hardcorowi nie biorą się za gry, które celowane są w target casuali. Skąd się to wzięło? Nie mam pojęcia. Wiem, że jest to pozbawione jakiegokolwiek sensu.
Gry z definicji mają nas bawić i relaksować. Niezależnie czy ich celem jest ciągłe zabijanie kolejnych przeciwników, ustalanie taktyki, odgadywanie zagadek bądź hodowla zwierząt. Dlatego absurdalne wydaję się, że gracze odrzucają jakąś grę tylko dlatego, że "jest dla casuali". Przecież może sprawić ogrom frajdy niezależnie od tego czy wydano na nią miliony dolarów, zatrudniono setki ludzi, a okres produkcyjny trwał parę lat. Wiedzą o tym doskonale wszyscy, którzy zagrali w choć jedną grę niezależnego twórcy.
Niestety gracze hardcorowi uważają, że wszystkie "społecznościówki" m.in. FarmVille (i cała seria Ville), aplikacje na smartphony czy symulacje życia typu The Sims są efektem ubocznym gier AAA i nie są akceptowane jako pełnowartościowe produkcje.
Kompletnie się z tym nie zgadzam. Gdyby patrzeć takimi kategoriami z kanonu gier powinniśmy wyrzucić choćby jednego z prekursora elektronicznej rozrywki jakim jest tetris, w którego do dzisiaj zagrywa się wiele osób. W końcu porównując do wcześniej wspomnianych gier nie różni się on specjalnie. Więc czemu wciąż są tak ganione?
Mam nadzieję, że taka postać rzeczy wkrótce się zmieni (już powoli widać taką tendencje), bo szkoda odrzucać grono ciekawych pomysłów wyłącznie przez stereotypowe myślenie. Kiedyś sam ciągle krytykowałem gry społecznościowe, dopóki sam nie spróbowałem. Bawiłem się całkiem nieźle przez co moja obecność na Facebooku zwiększyła się kilkukrotnie wyłącznie po to, aby posadzić kolejne marchewki. Co prawda szybko mi się znudziło, bo po jakimś tygodniu, jednak to i tak dłużej niż niektóre "poważne" produkcje.
Sadzę, że problem polega na tym samym, co konflikt z casualami czyli na stereotypowym myśleniu. Hardcorowcy nie przywyknęli jeszcze, że do nowego kierunku, w którym zmierzają nieustannie kolejne produkcje. Są przyzwyczajeni do gier o konstrukcji, która nakłania użytkownika do długich posiedzeń, trudnej rozgrywki i ciągłego poprawiania swoich wyników, choć akurat ten ostatni element jest nierozłączny przy grach społecznościowych. Tym bardziej nie ma się czym przejmować jeśli spojrzymy na listę produkcji typu AAA, które były wydawane w ostatnich latach. Szybko okaże się, że lista takich tytułów wciąż utrzymuje równy poziom, o ile nie wzrasta.
Podsumowując, uważam, że gracze hardcorowi powinni stać się bardziej otwarci i mniej konserwatywni. Rynek jest niezwykle dynamiczny i w mgnieniu oka zmienia swoje trendy, za którymi trzeba nadążać. Nie koniecznie trzeba się zgadzać z nimi, lecz warto spojrzeć na sytuację obiektywnie. Choć zmiany nie muszą się podobać, to coraz większe zainteresowanie grami już tak. Coraz mniej pojawia się krytycznych głosów, a więcej akceptacji i chęci. Warto to wykorzystać i pokazać, że gry to fantastyczne rozrywka dla każdego.