Za dużo gier za mało czasu - Mureet - 15 października 2012

Za dużo gier, za mało czasu

Nigdy nie przypuszczałem, że coś takiego powiem, a jednak. Kiedyś było wręcz odwrotnie, narzekałem, że więcej jest czekania jak samej zabawy, a teraz z wielkim smutkiem przyznaję, że gier wychodzi po prostu za dużo. Nie chodzi mi o dobre czy złe produkcję. Mówię ogólnie.
Sądzę, że ma na to wpływ parę czynników.

Tak zawsze kończyło się odrabianie pracy domowej

Po pierwsze - praca. Kiedy chodziło się do szkoły miało się dużo czasu. Dzień w dzień od poniedziałku do piątku kończyło się lekcje koło 15 i można było już skupić się na graniu. Oczywiście prace domowe szły w odstawkę bądź robione były na szybko, aby jak najwięcej czasu spędzić przy monitorze. W efekcie codziennie mogłem poświęcić parę godzin na ulubioną rozrywkę. Ilość gier, która wtedy przeszła przez mój komputer nie da się zliczyć.

Wszystko odmieniło się, gdy człowiek rozpoczął studia i pracę. Czas diametralnie się skurczył, bo nie dość, że we wszystkie dni powszednie idzie się do roboty, to jeszcze co drugi weekend "zawalony" przez uczelnie. Do tego dochodzą jeszcze spotkania towarzyskie. Kiedyś nie zajmowało to tyle czasu, gdyż większość z nich widziało się codziennie w szkole. Teraz sytuacja się zmieniła - na każde spotkanie trzeba poświęcić tak cenne popołudnia.
Druga sprawa to coraz większe zainteresowanie wirtualną rozrywką. Zauważyłem, że im dłużej pasjonuje się grami, tym więcej tytułów mnie interesuje i to nie tylko z gatunku, które lubię. Człowiek ma ochotę po prostu sprawdzić na własnej skórze jak dana gra się sprawdza. A może to dzięki lepszemu zaznajomieniu rynku, dzięki czemu poznaje się również ogrom intrygujących gier indie?
Na koniec, jednak kwestia najważniejsza. Wbrew powszechnym opiniom gier hardcorowych wciąż wychodzi bardzo dużo. Co prawda "społecznościówki" przebojem wdarły się na growy rynek, to mimo wszystko produkcje AAA wciąż się doskonale trzymają, a nawet ich ilość ciągle wzrasta. Oczywiście jest teraz okres sequeli i cierpimy na niedobór nowych marek, to jednak nie możemy narzekać na kompletny nieurodzaj. Wystarczy spojrzeć na niedawno wydane Dishonored bądź wyglądające za rogiem Watch Dogs, Remembe Me czy The Last of Us, aby przekonać się, że producenci wciąż prezentują nam ciekawe tytuły.

Jedna z najciekawiej zapowiadających się nowych marek

Równie duży wpływ mają spin-offy, które ostatnio stały się bardzo popularne. Jest to świetny zabieg zarówno marketingowy jak i growy. Przecież każdy chce zobaczyć jak ich ulubiony protagonista sprzed paru lat radzi sobie w obecnych czasach, na nowym silniku i z licznymi, nowymi mechanizmami. Wystarczy spojrzeć na zbliżającego się Hitmana czy przyszłoroczną Larę, aby przekonać się, że restart serii może wzbudzać ogromne nadzieje i oczekiwania.
Reasumując - za dużo gier, za mało czasu. Nie chce powiedzieć, że to źle, wręcz przeciwnie uważam, że to bardzo dobrze. W końcu rynek zaczyna się szybko rozwijać. Szkoda tylko, że często produkcje mają wiele błędów i dopiero po premierze są patchowane pomimo, że twórcy co rusz zarzekają się, że przeniesienie daty wydania jest spowodowane chęcią dopracowania. Jednak wracając do sedna... Ta dysproporcja między grami, a moim czasem skutkuje tym, że większość tytułów tylko "liznę". Nie poznam "smaczków", które zostały ukryte gdzieś w zakamarkach mapy, nie odkryję całego arsenału, nie zdobędę wszystkich osiągnięć, bo na horyzoncie jawi się inna wielka premiera. Oczywiście można powiedzieć, że w takim wypadku gra nie była wystarczająco dobra, ale czy faktycznie musimy grać wyłącznie w produkcje z najwyższej półki? Przecież tytuły, które przechodzimy raz, też sprawiają nam sporo frajdy pomimo, że nie mamy ochoty do nich wrócić. Mam nadzieję, że wkrótce nadejdą zmiany, które pozwolą mi każdej grze poświęcić tyle czasu na ile zasługuje.

Mureet
15 października 2012 - 11:22