Każdego roku obiecuję sobie, że za rok za pieczenie pierniczków wezmę się już w połowie listopada, na spokojnie. Niestety nigdy nie zrealizowałam tego planu. Na początku grudnia budzę się, że to już czas najwyższy wypiec armię gwiazdek, serduszek, choinek i łosiów. Zatem zapraszam do wspólnych wypieków krok po kroku.
Potrzebujemy:
Margarynę, miód i cukier puder umieszczamy w garnku. Podgrzewamy tak, by wszystkie składniki się rozpuściły.
Otrzymaną masę należy przestudzić.
Mąkę łączymy z przyprawą do piernika oraz sodą.
Gdy masa z miodu ostygnie, wlewamy ją do miski z mąką.
Całość mieszamy łyżką.
Dodajemy dwa jaja i wyrabiamy rękoma w misce ciasto.
Jeśli uzyskamy bardzo kleistą konsystencję (patrz zdjecie), oznacza to, że jesteśmy na bardzo dobrej drodze. Trzeba wyzwolić swoje ręce z lepkiej substancji i umieścić miskę z ciastem w lodówce.
Po godzinie otrzymujemy zwięzłe ciasto. Wykładamy na blat i zagniatamy.
Ciasto powinno być lśniące.
Odrywamy część ciasta, blat posypujemy delikatnie mąką i rozwałkowyjemy na grubość 2-3 mm. Wycinamy świąteczne ślimaki, jeże i inne stwory.
Kształty układamy na blasze, wyłożonej papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 10-15 minut.
Upieczone pierniczki powinny mieć brązową barwę. Odstawiamy je na kratkę do przestygnięcia. Oczywiście można je później ozdabiać i czynić inne cuda. Ja pozostawiam je czyste, gdyż są bardzo słodkie. Moim zdaniem nie potrzebują lukrowej warstwy :)