Choć do premiery Dead Island: Riptide zostało jeszcze trochę czasu to Deep Silver już ujawniło wygląd brytyjskiej edycji kolekcjonerskiej, która oburza dołączoną do zestawu figurką.
Przede wszystkim niewiele to pokazuje. Widzimy raptem popiersie kobiety bez głowy i rąk, całą poranioną. Gdyby się chwilę zastanowić taki obrazek pasuje w sumie prawie do każdej gry. Nie ma w sobie żadnych cech, które określałyby, że jest to postać reprezentująca właśnie Dead Island. Stąd też uważam taką figurkę za bezwartościową. Kupując edycję kolekcjonerską, chcę się wyróżniać na tle innych i mieć coś, czym będę mógł się pochwalić komuś podczas wizyty w moim pokoju. Przy tego rodzaju dodatku, reakcję będą raczej wskazywać na zakłopotanie niż euforie w stylu: "Wow! Masz tą unikalną figurkę z Dead Island: Riptide. Super!".
Druga sprawa to niezwykle prostackie podejście do "kompozycji". Zakrwawiony tułów z cyckami. Nie ma tu absolutnie nic więcej. Głowy nie ma, rąk również, więc jedyną rzeczą, na którą człowiek zwraca uwagę, to wcześniej wspomniane piersi. Nie wiem czy był to celowy zabieg czy nie, ale wyszło niezwykle dennie. Sądzę, że coś takiego ma raczej odwrotny skutek niż zamierzony.
W tym całym zamieszaniu boję się o samą grę, gdyż to ona może boleśnie odczuć wyniki sprzedaży. Taka antyreklama może skutecznie zniechęcić osoby do kupna. Gdy jeszcze podłapią to media, może być katastrofa. Mam jednak nadzieję, że polska edycja będzie trzymać równie wysoki poziom, co ta z pierwszej części.