Ile razy mama krzyczała, że za długo grasz w gry? Ile razy dziewczyna była niezadowolona, że zamiast spędzać z nią czas, wolisz zabijać zombie? Ile razy czytałeś czy oglądałeś w mediach materiał, który miał udowodnić, że gry są odpowiedzialne za całe zło na świecie? Cóż, czas obalić pewne mity i uwierzyć naukowcom, którzy widzą, jak nasze mózgi ewoluują pod wpływem gier - także tych, w których trup się gęsto ściele!
Na początek trochę statystyk. Według amerykańskich badań statystyczny gracz ma lat 33. Ludzie, którzy kupują gry mają średnio 37 lat. To ciekawe dane, zwłaszcza dla tych, którym wydaje się, że granie jest dla dzieciaków. W opublikowanym przez firmę Ipsos MediaCT oraz Interactive Software Federation of Europe raporcie z 2012 roku możemy znaleźć informacje, dotyczące polskiego rynku gier. I wcale nie odbiegają one od tych amerykańskich. Mianowicie najsilniejszą grupą spośród grających w Polsce są ludzie w przedziale wiekowym 25-34, zatem także u nas to nie studenci wiodą prym w tej dziedzinie! Mówi się, że granie to domena chłopaków. Tymczasem, drodzy panowie, 44% dziewczyn deklaruje się, że gra. Skoro obaliliśmy już dwa mity, czas na mój ulubiony fakt. Perełka z badań amerykańskich: 83% wszystkich gier pozbawione są elementów przeznaczonych dla dorosłych - nie ma krwi, flaków, przemocy, seksu, narkotyków i innych niewłaściwości.
W Stanach istnieje całkiem pokaźna grupa naukowców, która bada wpływ gier na mózg. Jedną z tych badaczek jest Daphne Bavelier, która stara się dowieść, że strzelanki i gry pokroju Call of Duty mogą nas rozwijać. I tak odpowiednia dawka strzelania, zabijania jest w stanie polepszyć nasza koncentrację, wzrok oraz wyobraźnię przestrzenną. Znacie z pewnością taki prosty test, gdzie nazwy kolorów napisane są innym kolorem czcionki (np. słowo CZERWONY napisane jest na niebiesko) i zadanie polega na tym, by odczytać słowa, nie sugerując się kolorem czcionki. Jest to trudne zadanie, ponieważ istnieje konflikt między słowem a kolorem. To, jak poradzimy sobie z zadaniem, zależy od poziomu koncentracji. Osoby lubujące się w grach radzą sobie z tym zadaniem o wiele lepiej. Potrafią szybciej rozwiązać zaistniały konflikt. Skupienie, koncentracja oraz natychmiastowe rozwiązywanie zaistniałych problemów przydają się nam w pracy, w szkole, ale również podczas jazdy samochodem. Gdy zaistnieje niebezpieczeństwo, potrafimy szybko zareagować.
Rodzice często powtarzają, że od siedzenia przed komputerem psuje się nam wzrok. Kiedy gramy w gry, niejednokrotnie zmuszeni jesteśmy na wpatrywanie się w ekran, na którym wyświetlana grafika naszpikowana jest detalami. Spędzając na strzelankach od 10 do 15 godzin tygodniowo, trenujemy nasz mózg, by widział lepiej. Osoby grające lepiej radzą sobie z wyszukiwaniem ważnych informacji w tekście, sprawniej odnajdują szczegóły. Co ciekawe, gracze rozróżniają więcej odcieni szarości. Umiejętność ta przydaje się podczas jazdy samochodem we mgle, więc bez wątpienia wzrasta nasze bezpieczeństwo.
Na temat postrzegania wzrokowego przeprowadzono jeszcze inne badania. Koledzy Bavelier z McMaster University dowiedli na przykład, że gra Medal of Honor poprawia widzenie osób urodzonych z zaćmą, które w późniejszym czasie leczone były operacyjnie. Zaś naukowcy z Duke University przebadali postrzeganie 125 osób, którym pokazywali przez 1/10sekundy kołowy układ liter, a następnie wskazywali miejsce i prosili o przypomnienie sobie, jaka litera się tam znajdowała. W porównaniu z grupą nie-graczy, gracze byli niemal niezawodni w tym zadaniu. Okazuje się, że osoby grające mają lepszą pamięć wzrokową i dostrzegają więcej szczegółów w bardzo krótkim czasie. Idealna umiejętność dla studentów, którzy muszą wpatrywać się przez 1,5 godziny w mniej lub bardziej ciekawe slajdy wykładowców.
Daphne Bavelier przetestowała również wyobraźnię przestrzenną osób, które nie mają styczności z grami. Testy wypadały słabo. Po dwutygodniowej kuracji, w czasie której "pacjenci" grali przez 40 minut dziennie w strzelanki, wyobraźnia przestrzenna rozwija się doskonale. A co ważniejsze - efekty kuracji utrzymują się do 5 miesięcy. Wiedza o tym, że gry pozostawiają krótko lub długotrwałe efekty w zmianie funkcjonowania naszych mózgów, może pomóc w przyszłości w leczeniu chorób neurologicznych.
Simone Kühn z Max Planck Institute for human Development dowiodła, że 30 minut grania dziennie poprawia wydajność mózgu. Przez 8 tygodni badani grali w SuperMario 64. Po sesjach porównywano obrazy MRI, które u graczy wykazywały wzrost istoty szarej w obszarze hipokampu oraz prawej korze przedczołowej. Innymi słowy – po dwóch miesiącach regularnego grania zwiększa się substancja szara w mózgu w rejonach odpowiedzialnych między innymi za strategiczne myślenie oraz pamięć. Są to istotne informacje, gdyż wiele chorób o podłożu psychicznym powstaje na skutek zmniejszenia objętości w hipokampie. Badając wpływ konkretnych gier na rozwój mózgu, można by stwierdzić, które z nich mają wpływ terapeutyczny. Nie mówimy tutaj oczywiście o cudownym leku, lecz o poprawianiu kondycji osób cierpiących na stres pourazowy, schizofrenię czy chorobę Alzheimera. Simone Kühn sugeruje, że prócz informacji o tym, czy dana gra zawiera przemoc, wulgaryzmy itp., powinniśmy stworzyć osobną klasyfikację, która określałaby pozytywny wpływ danej gry na rozwój naszego mózgu.
Oczywiście naukowcy najchętniej stworzyliby na podstawie zgromadzonej wiedzy własne gry edukacyjne, terapeutyczne, ale nie oszukujmy się – kupilibyście grę, mając świadomość, że ona uczy, rozwija, czy kształci? Gry edukacyjne zazwyczaj nie kojarzą się z przyjemnością. Jednak gdyby na pudełku z Diablo widniała informacja, że gra dodatkowo niesie takie a takie pozytywne skutki, nikt z pewnością by się nie buntował.
Na koniec chciałabym Wam przedstawić Jane McGonigal, która na co dzień tworzy gry internetowe oraz wie co nieco o psychologii. W swoim występach w ramach TEDa próbowała udowodnić nam, że gramy zdecydowanie za mało. 3 miliardy godzin tygodniowo spędzonych na graniu przez ludzi z całego świata to za mało, byśmy mogli rozwiązać największe problemy naszego świata. Zaraz zapytacie, co ma granie do kwestii globalnego ocieplenia albo konfliktów geopolitycznych. Okazuje się, że ma bardzo wiele! Pamiętacie cudowne uczucie, jakie Wam towarzyszy po pokonaniu mniejszych lub większych przeciwników w grach? To uczucie to epickie zwycięstwo (epic win). Grając w gry jesteśmy bardziej zdeterminowani, by rozwiązać konkretne problemy. Przypuśćmy, że masz do zabicia Króla Demonów. Machasz mieczykiem, rzucasz czym popadnie, a ten... Król nic sobie z tego nie robi. Szukasz rozwiązania, próbujesz go podejść na wszystkie sposoby aż w końcu się udaje. A teraz sobie pomyśl o jakimś życiowym problemie. Król Demonów to na przykład funkcje trygonometryczne, albo i cała matma. Jak szybko się poddasz? Z taką samą determinacją będziesz dążył do epickiego zwycięstwa, jak w przypadku przeciwnika z gry? W życiu realnym rzadko przejawiamy tak silną motywację, by sprostać wyzwaniom (czyli Dark Souls jest najlepszym przyjacielem licealisty!). McGonigal przywołuje World of Warcraft, gdzie każda misja jest ważna, ale również dopasowana do poziomu zaawansowania gracza. Uwodzi nas historia, chętnie korzystamy z pomocy innych współgraczy. Nasza siła, rozwój, spryt oraz rozwiązywanie problemów jest nagradzane. Czujemy się silniejsi, mocniejsi. McGonigal wypowiada zdanie, które bardzo mi się podoba – czas spędzony na graniu wpływa na to, do czego jesteśmy zdolni.
Wszystko sprowadza się do innej teorii, która mówi, że poświęcając czemuś 10 tysięcy godzin do 21 roku życia (dla mnie za późno) osiągamy poziom wirtuozerii. Kiedy wygramy 10 tysięcy godzin w gry z trybem kooperacji do 21 roku życia, McGonigal twierdzi, że zdobędziemy niesamowitą podstawę: optymizm czyli wiarę, że zawsze możemy odnieść epickie zwycięstwo, umiejętność współpracy czyli łączenie się w odpowiednie zespoły, które w oparciu o zaufanie są w stanie rozwikłać każdy problem. Społeczeństwo zyskuje osoby, które wierzą, że mogą coś zmienić.
Mam wrażenie, że coraz częściej będą docierać do nas informacje o kolejnych odkryciach badaczy, zajmujących się wpływem gier na nasz rozwój. I mam nadzieję, że wszystkie będą tak pozytywne, jak te, które przedstawiłam powyżej. Być może kiedyś wśród zaleceń lekarzy przy danych schorzeniach będą widniały informacje pokroju "Diablo – godzina dziennie przez 2 miesiące" albo "30 minut World of Goo przez 3,5 tygodnia". Póki co zachowajcie rozwagę i stymulujcie swoje mózgi!
Jeśli temat Was zainteresował, polecam 7 przemówień z TEDa, które możecie obejrzeć TUTAJ.