W piątek o północy dobiegł końca roczny program, w ramach którego koncern Microsoft pozwolił użytkownikom systemów Windows 7 i 8.1 dokonać darmowej aktualizacji do Windowsa 10. Akcja, która obowiązywała przez rok, okazała się sporym sukcesem – wedle najnowszych danych dziesiątkę zainstalowano już na blisko 20% komputerów osobistych. Co ciekawe, w dalszym ciągu istnieje możliwość dokonania bezpłatnej aktualizacji systemu operacyjnego (dzięki, LifeHacker.com).
FIFA 14 to jedna z największych katastrof jaka dotknęła serię, przynajmniej według mnie. Rozgrywka względem poprzednich odsłon została całkowicie zmieniona w tę złą stroną, a poza tym naszpikowana została masą bugów, które denerwowały mnie jak i moich znajomych podczas dłuższych posiedzeń. Oto kilka z powodów, przez które znienawidziłem FIFĘ 14.
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że starcie okazało się zwycięskie dla obu stron. Diablo III: Reaper of Souls wygrało, bo znowu stało się grą nieco lepszą, zaś ja - konsument - wygrałem, bo nadal z ochotą spędzam czas z ową coraz zacniejszą produkcją (a jak już siedzieć przed ekranem, to przy czymś o wysokiej jakości, prawda?). Długą listę zmian wprowadzonych w najnowszej aktualizacji możecie sobie przeczytać choćby tutaj, ale przecież każdy posiadacz najnowszej odsłony serii i tak łatkę od Blizzarda dostanie, czy tego chce, czy nie. Być może ten czy tamten posiadacz będzie kręcił nosem na niemal 12 GB, które będzie musiało się przepchnąć na jego/jej dysk twardy (EDIT: podobno dużo mniej, tylko gra musi "przemielić" aż tyle), ale to niewielkie cierpienie zostanie wynagrodzone falą diabelsko udanej zabawy. Znowu. Nadal. Wciąż. Ale nuda :)
Ile razy mama krzyczała, że za długo grasz w gry? Ile razy dziewczyna była niezadowolona, że zamiast spędzać z nią czas, wolisz zabijać zombie? Ile razy czytałeś czy oglądałeś w mediach materiał, który miał udowodnić, że gry są odpowiedzialne za całe zło na świecie? Cóż, czas obalić pewne mity i uwierzyć naukowcom, którzy widzą, jak nasze mózgi ewoluują pod wpływem gier - także tych, w których trup się gęsto ściele!
Zdarzyło się wam kiedyś odpalić grę i stwierdzić, że znakomicie prezentuje się jej warstwa audio-wizualna, może nawet fabuła jest najwyższych lotów, ale całość została zepsuta przez absolutnie nieprzemyślaną lub niedopracowaną rozgrywkę?
Przedstawiam moje, absolutnie subiektywnie obsadzone podium gier, którym nie mogę wybaczyć, że przyciągają do siebie wszystkim, poza samą rozgrywką.
Mam trochę lat grania na koncie, a nowe gry mają coraz większy problem z dotarciem do mnie. Nie jest problemem zakup gry, a raczej to, czym obecnie nowa gra jest w rzeczywistości.
Już blisko 3,5 miesiąca po premierze wielce oczekiwanego Battlefielda 4, a dopiero od niedawna można cieszyć się właściwie bezproblemową rozgrywką, czyli taką, jaką powinien oferować od samego początku. Mam wrażenie, że jest już dobrze. Szkoda tylko, że tak późno.
Mówienie o tym, jakie to dziwne rzeczy dzieję są z gatunkami gier jest już na porządku dzienny: raz jeden gatunek się zmieni, raz zaniknie, czasem pożyczy elementy z innego… Zaryzykuję stwierdzenie, że ogólna mechanika tego, co się aktualnie dzieje, została opisana już pięćdziesiąt lat temu. Tyle tylko, że na przykładzie innego medium.
(Wpis był planowany od tygodnia. Publikacja zaraz nad rozważaniami o elementach RPG jest zupełnie przypadkowa... Ale to chyba świadczy, że coś jest na rzeczy.)
Krótki wstęp bo i sprawa pilna. Jeśli pozostawimy coś bez ochrony to automatycznie jest to bardzo narażone na ataki z zewnątrz. Jedną z takich rzeczy jest nasz system operacyjny, a konkretniej powszechnie znana, popularna i lubiana rodzina systemów Windows. Oczywiście to czy darzymy nasz system sympatią zależy często od tego jak on się sprawuje, a to jak on się sprawuje zależy od jego kondycji, a z kolei na jego kondycje ma wpływ to czy jest zabezpieczony. I tą drogą doszliśmy do pytania jak sobie radzić z krytyczną luką w systemie?
Przeglądałem ostatnio numery z lat 1997-2000 pewnego pisma o grach. Zaskakujące, jak zabawnie brzmią dzisiaj tamtejsze zachwyty nad poziomem grafiki recenzowanych tytułów. Niektórych niemal nie da się czytać bez uśmiechu, bo czy można traktować poważnie na przykład wynurzenia recenzenta, który zachwycał się tym, że niemal czuł fakturę jedwabiu, z którego rękawiczki miał wykonane główny bohater? Wiele zmieniło się w grach, w pismach, w recenzjach, ale największa zmiana zaszła prawdopodobnie w naszym postrzeganiu growej grafiki – i ta zmiana jest naprawdę fascynująca!