11 lat minęło od premiery pierwszej części Call of Duty. Przez ten czas gra przeszła niesamowite zmiany. Activision po raz kolejny przewraca serie do góry nogami zlecając pracę trzem różnym studiom. Każde z nich ma 3 lata na stworzenie swojej produkcji. Na pierwszy ogień idzie studio SLEDGEHAMMER GAMES i od razu tworzy przełom na miarę MODERN WARFARE, jednocześnie pozostawiając trudny orzech do zgryzienia swoim kontynuatorom.
Muszę przyznać – nie przepadam za recenzjami. Nie lubię wypowiadać się o grach o których wiem niewiele bądź nie znam ich historii. W tym przypadku jest jednak nieco inaczej. Z Call of Duty jestem praktycznie od początku. Setki, jeśli nie tysiące godzin rozegranych w trybie sieciowym. Kampanie ukończone kilka razy. Mam więc pewne oczekiwania do każdej kolejnej odsłony i wydaje mi się, że mam też prawo głosu. Zapraszam do obszernej i szczegółowej recenzji trybu dla jednego gracza z Call of Duty Advanced Warfare!
Dwie twarze
Na początku należą się Wam małe wyjaśnienia – dlaczego tylko kampania? Otóż niemal od początku istnienia tej serii gier, tryb wieloosobowy i tryb dla jednego gracza to dwa całkowicie różne światy, które należałoby, a wręcz trzeba rozpatrywać oddzielnie. Co prawda wiele rozwiązań pojawia się w obu trybach, niemniej jednak są to dwie różne rozgrywki. Od kilku dobrych lat Activision skupia się na zabawie wieloosobowej (oddzielna recenzja później), a kampania traktowana jest chwilami jako… niepotrzebny, przymusowy dodatek.
Krótko i soczyście – kilka słów o fabule
Nie chciałbym zdradzać zbyt wiele z głównego wątku, aby nie psuć zabawy tym, którzy jeszcze nie mieli okazji zagrać, więc postaram się niektórych informacji unikać. Do kampanii przystępowałem trochę uprzedzony poprzednimi częściami – krótkie, smętne, bez emocji i zabawy, ale jednocześnie zainteresowany nowymi rozwiązaniami i z ogromną nadzieją, że nareszcie coś się w tym trybie zmieni.
Tym razem wcieliliśmy się w postać Jacka Mitchella, który przez przykre wydarzenie podczas jednej z misji postanawia porzucić służbę w marines i na zaproszenie Jonathana Ironsa wstępuję do prywatnej, wojskowej korporacji o nazwie ATLAS. Korporacji niezwykle zaawansowanej technologicznie, bezpaństwowej, która dostępna jest wyłącznie dla najbogatszych. Szybko okazuje się jednak, że nie jest tak kolorowo jak być powinno…
I właściwie to wszystko co można napisać o fabule. O ile główny obrót zdarzeń trochę mnie zaskoczył, o tyle poszczególne misje były przewidywalne aż do bólu. Mimo to grało się naprawdę przyjemnie i… wciągająco, a tego dawno w kampanii nie doświadczyłem. Postać Jonathana Ironsa odgrywana przez Kevina Spacey’a to prawdziwa perełka. Interpretacja tej osobowości jest dwutorowa i każdy samodzielnie zdecyduje czy się z nią zgodzić czy potępić. To bardzo przyjemna odskocznia od typowego „czarnego charakteru”.
Bohaterowie, którzy nam towarzyszą również posiadają „to coś” co przyciąga uwagę i pozwala nawiązać pewnego rodzaju więź. Niestety ich sztuczna inteligencja jest tragiczna. W jednej z misji używając kamuflażu musimy pokonać dość długą drogę przez las, omijając wrogów i nie nawiązując z nimi żadnego kontaktu. Kamuflaż co jakiś czas wymaga regeneracji przez co musimy go wyłączyć. Dwukrotnie podczas tego „manewru” zostałem zauważony przez patrolujące wojska, które zaczęły nas atakować. Mój partner jednak zupełnie się tym nie przejmował i biegł przed siebie nie zwracając uwagi nawet na drony czy goliaty. Czy naprawdę nikt z Sledgehammer games nie był w stanie tego przewidzieć…?
Trochę irytująca jest ilość przerywników typu „wciśnij X aby…”. Chciałbym mieć trochę więcej swobody w decydowaniu o losach bohatera. Tutaj niestety nie mam prawie żadnego wyboru. Muszę jednak zaznaczyć, że choć było to irytujące to nie przeszkadzało tak bardzo jak w poprzednich częściach CoD’a, a momentami można było się w nie bardzo wciągnąć. Oczekuję jednak, że w następnej części ich ilość będzie ograniczona do minimum. Dawanie graczom złudnego wpływu na przebieg misji nie jest niczym innym jak robieniem z nich baranów. A gracze takie rzeczy pamiętają.
Jeśli chodzi o czas trwania kampanii to… niestety po raz kolejny przekonujmy się, że tryb dla jednego gracza to nie powód dla którego fani co rok zaopatrują się w ten tytuł. Maksymalnie 5-6 godzin musimy poświęcić na jej przejście i to kompletnie się nie śpiesząc. Fakt jest jednak taki, że ciągle jesteśmy trzymani w napięciu, ciekawi rozwoju wydarzeń. Czas krótki, ale z pewnością dobrze zagospodarowany.
Futurystycznie, ale z umiarem
Egzoszkielet to główna zabawka, która miała zdominować tą część Call of Duty. Niestety jeśli chodzi o użycie go w kampanii czuje lekki niedosyt. A możliwości były ogromne – wspinanie po ścianach, wielofunkcyjne wystrzeliwane haki, wspomaganie lądowania, podwójne i wysokie skoki, kamuflaż, no i oczywiście wzmocniona w bardzo dużym stopniu siła naszego bohatera. Wydawać by się mogło, że taki wachlarz umiejętności otwiera przed nami nowe drzwi. Tymczasem egzoszkielety zostały podzielone na dwa rodzaje i nie mamy żadnego wpływu na to, który w danej misji będzie dostępny. W dodatku raz jesteśmy w stanie wyrwać i zniszczyć grube, stalowe drzwi, natomiast później mamy problem z delikatnym przesunięciem samochodu.
Gra naszpikowana jest technologiami na które patrzyłem z otwartymi ustami. Ciekawość i nieznajomość tego co przyniesie nam przyszłość niesamowicie wciąga i w niektórych momentach aż chce się zatrzymać i zwyczajnie popatrzeć. Ciekaw jestem ile z tego wszystkiego to wymysł twórców, a ile faktycznie może mieć odzwierciedlenie w drugiej połowie XXI wieku.
Pod swoje skrzydła dostajemy między innymi wojskową ciężarówkę, odrzutowiec, czołg i coś na kształt motocykla. Wybór jest więc duży, niemniej jednak poza czołgiem niczego specjalnego nie doświadczyłem.
Poruszanie się każdym pojazdem trwa krótko, a pokonywane lokalizacje z pewnością na dłużej w pamięci nie pozostaną. Swoje 5 minut spędzamy również z jetpackiem na plecach,jednak początkowa ekscytacja bardzo szybko się kończy, gdy okazuje się, że swojego bohatera kontrolować możemy dopiero po lądowaniu. Wśród tych wszystkich futurystycznych gadżetów chwilami można się lekko zagubić. Nic jednak nie jest przerysowane i trudne do opanowania, co powoduje, że gra się po prostu przyjemnie.
Po raz kolejny na granicy kontrowersji
Niemal na samym początku przygody stoimy nad grobem swojego przyjaciela, gdy nagle pojawia się napis „wciśnij □ aby oddać hołd”. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego akurat ta, jak najbardziej zwyczajna scena, wzbudziła w społeczności internetowej takie oburzenie. Według mnie jest w tej grze o wiele bardziej kontrowersyjny wątek, który chyba śmiało można porównać do misji „No Russian” z Modern Warfare 2.
Otóż pod koniec kampanii trafiamy do aresztu, który wcześniej pełnił rolę laboratorium. Kilkoro wyrostków wyciąga nas siłą z pojazdu i prowadzi do celi. To co widzimy po drodze przypomina w sposób jednoznacznywspółczesny obóz koncentracyjny.
Widzimy jak ludzie przetrzymywani są w ciasnych i klaustrofobicznych klatkach niczym psy. Za każdym razem jednak gdy próbujemy się im dokładnie przyjrzeć strażnik idący za nami koryguje lekko nasze pole widzenia prawym sierpowym. Zanim trafiamy do wspomnianych klatek możemy dostrzec wielkie pole za szklanym murem z kilkoma wykopanymi rowami, a przed nimi – więźniów ubranych w charakterystyczne, pomarańczowe uniformy. Po paru naszych krokach więźniowe ci wrzucani są do rowu, a kilku oprychów celuje w nich z karabinu maszynowego. I choć nie widzimy jak się to wszystko kończy, to możemy się jedynie domyślać, że do wody to oni się tam raczej dokopać nie chcieli.
W momencie, gdy próbujemy z więzienia uciec odkrywamy, że w dalszym ciągu funkcjonuje w nim laboratorium. Natrafiamy na postacie szczelnie zamknięte w folii, zwisające z sufitu na hakach.
Bardzo dużo zwisających postaci, wśród których jesteśmy zmuszeni toczyć walkę. Możecie się domyśleć jak wyglądały po kilku seriach z AK.
W dodatku kilka kroków dalej trafiamy na sale eksperymentalną i grupę lekarzy, która ewidentnie coś kombinuje przy martwych (sądząc po ubarwieniu) osobnikach. Nie wiadomo dokładnie co, ale nie wyglądało to tak, jakby szukali szczepionki na ebole.
Wśród tego typu obrazków najwięcej kontrowersji wzbudziło „wciśnij □ aby oddać hołd”. Kompletnie tego nie rozumiem, ale z jednej strony się cieszę, że wspomniana wyżej misja nie odbija się jakimś szerokim echem i nie jest jakoś specjalnie zauważalna. Jestem absolutnym zwolennikiem takich „smaczków”, które ocierają się o kontrowersje, a momentami nawet o skandal. Call of Duty akurat w tym aspekcie spełnia swoją rolę znakomicie.
Oprawa
Chwilę po premierze okazało się, że choć gra lepiej wygląda na konsoli Play Station 4, to płynniej chodzić będzie na Xboxie. W przeciągu całej kampanii, którą przechodziłem na produkcie Sony jedynie raz doświadczyłem spadku fpsów, który faktycznie był zauważalny. Trwał jednak 3 sekundy i nie miał żadnego wpływu na przebieg misji.
Sama grafika wygląda olśniewająco, a lokalizacje jakie przemierzamy potrafią wywołać na plecach ciarki wielkości strusich jaj.
Aż szkoda, że misja na lodowcu jest tak dynamiczna i niezbyt długa.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną to nie ma co się dużo rozpisywać. Ta gra jest po prostu bardzo ładna, z tym do czego seria Call of Duty nas przyzwyczaiła – cudowne lokalizacje, które zawsze zaskakują.
Warto podkreślić także oprawę dźwiękową. Wreszcie muzyka zarówno w tle jak i w trakcie misji mi nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie – idealnie wkomponowała się w klimat. Ten aspekt powinien być oczywisty, jednak w poprzednich częściach tak oczywisty nie był. Ponadto wszystkie dodatkowe odgłosy otoczenia jak najbardziej na plus, a dźwięki odpowiadające za funkcję egzoszkieletu dopasowane wręcz idealnie.
Advanced Warfare… i co dalej?
Sledgehammer Games sprytnie zostawiło sobie furtkę na kontynuację serii w ostatniej misji. Z chęcią za 3 lata powrócę do Mitchella i poznam jego dalsze losy. Po przejściu kampanii pozostało mi w głowie jedno małe, ale ważne pytanie – co dostaniemy za rok? Może z Mitchellem spotkamy się jednak już w listopadzie 2015? Czy każde z 3 studiów będzie miało swoją wizję gry i 3 oddzielne historie? Czy egzoszkielety to coś co na stałe zagości w serii i będzie tylko udoskonalane? Bo jak się teraz z tego wycofać?
Kiedy myślę, że Call of Duty poszło już na tyle daleko do przodu, że nic więcej nie można wymyśleć, nadchodzi końcówka roku i premiera kolejnej części, która zaskakuje i pokazuje jak bardzo się myliłem. Od jakiegoś czasu słychać głosy, że to już nie „stare CoD”. No oczywiście, że nie. Coraz więcej graczy narzekało, że co rok dostajemy to samo i że w taki czas nie można zrobić dobrej produkcji. No więc teraz dostaliśmy tytuł stworzony w 3 lata, zmieniający w rozgrywce bardzo dużo. I co? Wszyscy powinni być zadowoleni, prawda? Skadże, przecież to „kosmiczne gówno”, „Call of Titans”, „futurystyczny szajs”. Najgłośniej jak zwykle są ci, którzy nawet w Advanced Warfare nie zagrali. Wszystkim nie da się dogodzić, na szczęście Sledgehammer Games poszło w bardzo dobrym kierunku i fani mogą być zadowoleni. Zastanawiam się tylko jak daleko ta futurystyczność może pójść. Przecież nawet tutaj są jakieś granice. Już zżera mnie ciekawość co zaproponuje nam w przyszłym roku studio Treyarch.
Podsumowanie
Kampania w Advanced Warfare to, mimo wszystkich niedociągnięć, bardzo fajna przygoda, która pozostawia jednak mały niedosyt. Cały czas czuje, że potencjał, który był przecież ogromny został odrobinę zmarnowany. Mimo to otrzymaliśmy z pewnością dopracowany projekt z bardzo fajną historią, idealnie oprawioną graficznie i dźwiękowo. Nie zawiodłem się jeśli chodzi o lokalizacje – piękne, różnorodne, dopełnione w każdym detalu. Tak naprawdę jedyną rzeczą do której przyczepiam się już od kilku lat to czas trwania kampanii. Nie można się dobrze rozkręcić, a już trzeba kończyć. No ale, bądźmy poważni – czy jest ktoś, kto kupuje ten tytuł wyłącznie dla singla?
Fabuła: 9/10
Dźwięk: 9,5/10
Grafika: 9,5/10
Grywalność: 8/10
Długość: 5/10
Ocena ogólna: 8,2/10
~SpY Gaming
facebook.com/SpYGaminGPL