Jest na sali ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z jakąkolwiek odsłoną serii Grand Theft Auto od Rockstar Games? Nie znać GTA, to jak nigdy nie mieć komputera – tak mi się wydaje. Pewien fragment mojej młodości spędziłem w kafejkach internetowych, bowiem tylko tam GTA 2 była i funkcjonowała na tyle, że można było w nią grać. W ogóle każdy, kto posiadał wtedy Grand Theft Auto 2 był swego rodzaju „bogiem na dzielni”. A gdy wyszło GTA 3… No właśnie. Czym dla nas jest ta seria?
Przyjmuję założenie, że nie ma osoby, która w jakimś stopniu swojego growego życia nie wychowała się z serią Grand Theft Auto. Szczęściarze mogli zrealizować swoje marzenia i wejść w posiadanie którejś z części, reszcie pozostawało ślinienie się na widok kumpla grającego z uśmiechem na twarzy w grę, która z pewnością byłaby zakazana w ówczesnej Polsce gdyby tylko rodzice byli świadomi tego, w co ich pociechy grywają. Dzieci tych czasów były na szczęście na tyle świadome różnic między grą, a światem rzeczywistym, że po seansie z GTA wskakiwały na rowery i bawiły się w „policjantów i złodziei” dając w bezpieczny sposób upust uzbieranym emocjom dzięki motywom z gry. Jeśli więc dla każdego z nas w jakiejś części Grand Theft Auto stanowi silną podwalinę aktualnego podejścia do gier, to jak można nazwać pojawienie się widoku pierwszoosobowego w odświeżonym GTA V na konsole nowej generacji?
Wróćmy jednak na chwilę do zamierzchłych czasów roku pańskiego 1999, kiedy to minione już milenium nawiedziła klątwa GTA 2, szerząca się pośród młodzieży. Nowa gra, która zyskała wówczas niesamowitą popularność (poprzednie wydania nie były chyba tak popularne), stała się marzeniem wielu, będącym w zasięgu tak niewielu. Grafika "2D", archaiczna jak na nasze czasy, oraz sterowanie, do którego teraz nie łatwo byłoby nam się przyzwyczaić, wtedy były uosobieniem gry idealnej. Jeśli więc tak mocno na piedestał wyniesiono GTA 2, to jak nazwać premierę w 2002 roku Grand Theft Auto 3, która jako pierwsza gra z serii zaoferowała ogrom nowych wrażeń, wprowadzając "3D" na stałe do kanonu GTA? Widok zza pleców protagonisty, z którego losem coraz bardziej zwykło nam się zżywać, stał się czymś tak normalnym, jak to, że każde kolejne wydanie będzie opatrzone nieśmiertelnym członem „Grand Theft Auto”, dziś kojarzonym głównie z ogromnymi nakładami na produkcję i jeszcze większymi zyskami z tego wynikającymi. Przez kolejne wydania sytuacja nie ulegała zmianie. Vice City, San Andreas, 4, a potem także 5 (a po drodze parę mniejszych odmian), były utrzymane w tym samym stylu. Progres pojawiał się w fabule, w rozmiarze gry, jakości jej wykonania, ten element pozostawał jednak niezmienny i w swojej chwale stanowił o spuściźnie gry.
Jeśli teraz zbierzecie sobie wszystko to, co napisałem wyżej, a co jest przedstawieniem mojego spojrzenia na całą serię i moje z nią doświadczenia, to zrozumiecie skąd u mnie tak duże zainteresowanie i poruszenie wynikające z pojawienia się widoku pierwszoosobowego w odświeżonym na następnej generacji konsole GTA V. Reakcja opatrzona była zwrotami, których nie mogę przytoczyć, natomiast mogę zapewnić, że ich wydźwięk był nader pozytywny. I tak, jak dotychczas myślenie o next-genach kończyło się na wniosku, iż jest to tylko nowe wydanie tego, co jeszcze długo będzie funkcjonować w naszych domach (X360 i PS3), tak teraz widzę już, że choćby dla tej jednej przyjemności warto mieć nową konsolę.
Może jest w tym odrobina przesady, jednak po obejrzeniu krótkiego, aczkolwiek bogatego w treść dla mnie materiału wiem, że tkwi siła w widoku FPP. Niby nic, a cieszy. Rockstar pokazuje, że coś, co dotychczas było rzeczą co najwyżej przyziemną, w ich produkcji stanie się ogromnym „ficzerem”, który wypracowane przez lata spojrzenie na serię zmieni w zupełnie nowe doświadczenie. Zagranie w GTA V przy widoku z pierwszej osoby będzie niczym nowa podróż przez uzbrojoną w jeszcze lepszą oprawę graficzną krainę rozpusty, broni i intryg, a nam da szansę odrobinę bardziej zżyć się z każdym z bohaterów, pozwalając spojrzeć na wydarzenia dosłownie jego oczyma. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, na co zdecydowało się Rockstar, gdyż zmieniło koncepcję utartą przez wiele ostatnich lat, a przy tym postawiło przed sobą niełatwe wyzwanie, gdyż wprowadzenie FPP wymagało z pewnością solidnego przebudowania całej gry. Nie mam jednak wątpliwości, że będzie to strzał w dziesiątkę. Zrobiono coś z niczego, bowiem patrząc na GTA V wielu mówiło „gra kompletna”. Nie, panowie i panie, kompletna to ona dopiero teraz się stanie!