Wszyscy (mam nadzieję) znamy mniej więcej historię przestępczej rodziny Corleone. Opowieść o miłości, zdradzie, zemście i... pieniądzach, rozpoczęta przez Mario Puzo, a potem przeniesiona na ekran przez Francisa Forda Coppolę, na stałe weszła kanonu kulturowego cywilizacji zachodniej. Stąd masa analiz, recenzji, opisów oraz rozmaitych innych opracowań. Dzisiaj chciałbym porównać dwie postacie kluczowe dla całej sagi - czyli Vito Corleone i jego syna Michaela. Przyjrzymy się temu, jakimi byli capos, ale przede wszystkim - jak zeszli z tego świata.
Najpierw krótka historia Vita. Vito Andolini przyszedł na świat w wiosce Corleone na Sycylii, w 1891 roku. Jego ojciec i brat zginęli z ręki miejscowego mafioso, don Cicciego; podobnie jak matka, która przyszła błagać o darowanie życia Vitowi. Młody Andolini zdołał uciec do Ameryki; w Nowym Świecie pojawił się jako biedny emigrant i zaczął naznaczone ciężką pracą nowe życie jako Vito Corleone. Potem jednak, gdy sytuacja (w postaci miejscowego mafioso, niejakiego don Fanucciego) tego wymagała, wstąpił na drogę zbrodni. Uczynił to jednak tylko po to, by bronić słabszych (i siebie przy okazji, bo też był słabszy). Następnie zaczął budować swoją potęgę - zyskał szacunek i strach, co z pewnością nie zaszkodziło mu w założeniu spółki importującej oliwę oraz mafijnej organizacji. Jednak nawet później, jako boss przestępczego półświatka nie odmawiał pomocy przyjaciołom i często brał ich w obronę.
Postać Vito, zarówno w filmie, jak i literackim pierwowzorze, przedstawiona jest jako romantyczny bojownik o sprawiedliwość (na początku jego kariery; nie przeszkadza temu nawet ostateczna zemsta na don Ciccio), a potem jako swego rodzaju mentor innych bohaterów, doświadczony przez życie i przewyższający ich mądrością.
Jak umiera Vito? Wszyscy zapewne pamiętamy doskonale scenę w ogrodzie. Staruszek bawi się ze swoimi wnukami, wokół jest pięknie i zielono, świeci słońce... Nagle Vito pada bez życia, ale umiera wśród najbliższych, szczęśliwy, ze świadomością, że jest kochany.
Michael. Najmłodszy syn dona Corleone, nigdy nie chciał iść w ślady ojca. Zawsze mu się sprzeciwiał. Najpierw poszedł na wojnę, żeby zrobić mu na złość. Wrócił z niej jako obsypany orderami bohater i rozpoczął studia w innym mieście, z dala od rodziny. Związał się z kobietą z dobrego domu, innymi słowy, miał prowadzić zwyczajne, uczciwe życie. Nigdy nie miał zamiaru uczestniczyć w przestępczych przedsięwzięciach krewnych. Mimo to los popchnął go w objęcia zbrodni, kiedy dokonano zamachu na życie Vito. Najpierw zabił odpowiedzialnych za zamach; potem musiał ukrywać się na Sycylii, gdzie zakochał się w miejscowej piękności. Dziewczynę jednak zabiła bomba przeznaczona dla młodego Corleone. Tak Michael wstąpił na krwawą ścieżkę, z której nie było już powrotu. Zlecił zabójstwo głów największych mafijnych rodzin Nowego Jorku; kazał zabić swojego szwagra i brata z powodu zdrady.
Jak dowiadujemy się z Ojca Chrzestnego III, syn Michaela zostaje zabity, a żona opuszcza go na zawsze. Michael Corleone umiera na Sycylii, sam, zapomniany i znienawidzony przez wszystkich, otoczony tylko wspomnieniami swojego zbrodniczego życia.
Czy zasługiwał na taką śmierć? Czy nie był w pewnym stopniu postacią tragiczną? Przecież on nie chciał być taki sam, jak reszta jego rodziny, wręcz przeciwnie. Próbował ze wszystkich sił uciec swemu przeznaczeniu. Został po prostu wtłoczony w tryby zbrodniczej machiny przez innych, zdeprawowanych ludzi. Nawet potem, już jako głowa rodziny Corleone, cały czas próbuje wrócić na ścieżkę dobra, a kiedy w końcu oddaje władzę swojemu bratankowi, w zamachu, w którym miał zginąć on, ginie jego córka.
Ojciec i syn. Tak różni. Vito, który dobrze się czuł w swojej roli i nie zamieniłby swojego życia na żadne inne, umiera pogodzony ze światem. Michael, postać początkowo szlachetna, następnie upadł i utracił wszystko, co dla niego ważne, umiera samotnie i wszyscy go nienawidzą.
Czy jest sprawiedliwość na tym świecie?