Łapy precz od naszych gier! - Meehow - 30 kwietnia 2015

Łapy precz od naszych gier!

Stało się. Branża elektronicznej rozrywki uczyniła kolejny krok w stronę przepaści. Do tej pory raczono nas nadmuchanymi kontrowersjami czy nieuzasadnionymi oskarżeniami o spowodowanie tragedii przez grę komputerową, a cenzura dyktowana była mniej lub bardziej groteskowymi i ironicznymi bzikami poszczególnych państw. Choć wielkim korporacjom branżowym musimy wybaczać niemało – wszak nie ich wina, że żyjemy pod dyktatem chorej poprawności politycznej, a malutkie potknięcie może doprowadzić do ogromnych strat finansowych – to segment indie dotychczas wydawał się ostatnim bastionem nietuzinkowości i nieskrępowanych wizji artystycznych. Możliwe, że już nie na długo. Oto bowiem studio Obsidian Enteratinment – autorzy kickstarterowego hitu Pillars of Eternity – ugięło się pod naporem skargi feministycznej propagandzistki przemysłu gier i ocenzurowało zwykły żart w swojej grze. Czy wkrótce sami będziemy sobie prewencyjnie zamykać usta w strachu przed marginalną mniejszością? Czas pokaże.

Poniższy felieton przedstawia wyłącznie mój własny punkt widzenia i stanowisko w opisywanej sprawie

O takich, co ocenzurowali erpega

O co ta cała awantura? O tweeta pani Brianny Wu – podobno znanej kobiety w branży – która poczuła się w obowiązku obrony ludzi współcześnie określanych mianem osób transgenderowych (takich, którym się wydaje, że płeć można zmieniać) i stwierdziła, że humorystyczny wierszyk w grze uderza w uczucia tejże społeczności. Napisany został on przez gracza w ramach nagrody za wsparcie Pillars of Eternity i znajdował się na jednym z wielu „nagrobków darczyńców”, a więc elemencie kompletnie opcjonalnym, dla najbardziej dociekliwych. Ktoś musiał sobie zatem zadać trud przeczytania wszystkich i odnalezienia ukrytej „mowy nienawiści”. Sam dowcip, w wielkim skrócie, sprowadza się do sytuacji rodem z komedii Kac Vegas 2 – pewien nieszczęśnik miał wątpliwą przyjemność spędzić noc z kobietą, która ostatecznie okazała się mężczyzną, w wyniku czego ów pechowy podrywacz popełnił samobójstwo. Pomijając już fakt, że to najzwyklejszy w świecie kawał, to każdy zdrowy facet prawdopodobnie leczyłby się z takiej traumy przez resztę życia.

Dlaczego robię PR osobie, o której pewnie spora część czytelników słyszy po raz pierwszy? Ano dlatego, że studio Obsidian Entertainment dało się sterroryzować i zmieniło ów „transmizoginistyczny” wierszyk (podobno za zgodą darczyńcy sam tak utrzymuje, ale nie zmienia to faktu, że był to z jego strony akt kurtuazyjny, aby oszczędzić Obsidianowi medialnych gromów) w patchu 1.03 na całkowicie inny. Zapewne gdyby nie fakt, że ktoś za niego zapłacił i jednak miał prawo do poczynienia własnoręcznych zmian, owa treść wyleciałaby bez żadnego zastanowienia. Oczywiście przy okazji opublikowania listy zmian owej łatki, deweloperzy nie omieszkali tłumaczyć się z rzekomego przeoczenia.

Obyczajowa rewolucja w grach?

Nie chciałbym jednak, abyśmy skupiali się na tym jednym, pozornie niewinnym przypadku, ponieważ to nie on jest meritum całej sprawy. Chodzi tu raczej o ekspansję łatwo obserwowalnej rewolucji obyczajowej, która najwyraźniej zainteresowała się również elektroniczną rozrywką, zapewne przez wzrost jest popularności. Dotychczas raczono nas coraz dalej posuniętymi motywami biseksualnymi/homoseksualnymi w grach zwłaszcza autorstwa BioWare, choć zasadniczo nie mam nic przeciwko sensownie napisanym i wprowadzonym postaciom o takich skłonnościach  a ostatnio głośny debiut w hitowym Dragon Age: Inkwizycja poczynił nawet trans-osobnik imieniem Krem, nad którego (a właściwie której, bo to zła kobieta była) historią mogliśmy ronić łzy, ale odgrywanie roli nie przewidywało już możliwości nazwania go chociażby dziwolągiem, bo przecież w Thedas to heteroseksualiści są zdecydowaną mniejszością. A przynajmniej takie wrażenie odnoszę. W szeroko rozumianych mass-mediach stopniowo oswaja się nas z podobnymi treściami i zapewne to zjawisko przesuwania horyzontu nie zatrzyma się w tym miejscu. Tylko czekać, aż w grach homoseksualiści będą adoptować dzieci i oczywiście okażą się najlepszymi na świecie „rodzicami”, podczas gdy heteroseksualny ciemnogród będzie bić swoje dziatki, aż krwią spłyną. Pytanie, jakie należy postawić, brzmi „gdzie jest nieprzekraczalna granica”? Kiedy powiemy non possumus?

Ustawą znieść „nietolerancyjne” dowcipy!

Wiele środowisk ogólnie określanych jako mniejszościowe są zawodowymi ofiarami i na swoim fachu znają się jak nikt. Mówiąc o rzekomo doświadczanych krzywdach, wytworzyły narzędzia mające na celu terroryzowanie większości za pomocą sztucznego poczucia winy, tym samym wymuszając od nich/na nich rozmaite rzeczy. Cierpi na tym – a jakże – normalna większość, a jej sprzeciwy pacyfikowane są za pomocą redukowania jej buntowniczych przedstawicieli do roli tzw. homofobów czy innych szowinistów; takie właśnie skutki ma tolerancja działająca tylko w jedną stronę, kiedy ktoś uważa, że z obowiązku tolerowania innych światopoglądów jest całkowicie zwolniony.

Na samym końcu pragnę zaznaczyć, że nie mam pretensji do tych wszystkich awanturników z lewa – oni już tacy są i się nie zmienią, ich demokratyczne prawo. Mam natomiast pretensje do tych deweloperów, którzy ulegają ich naciskom, chociażby nie decydując się na jakiś żart, aby nie narobić sobie kłopotów. Boję się przy tym, że może to nie być przypadek odosobniony i stworzony został niebezpieczny precedens, służący zarówno jako „przestroga” dla twórców gier, jak i broń w rękach zwolenników politpoprawności. Wychodzi na to, że głos jednych ma wielką wagę i mogą oni cenzurować nawet żarty, podczas gdy konserwatywny gracz w najlepszym przypadku odsyłany jest do diabła z tekstem „jak ci się nie podoba, to nie kupuj”. Być może tak należałoby zrobić – zagłosować portfelem i wyraźnie zademonstrować swój sprzeciw. Jeśli mamy do czynienia z poważnymi biznesmenami, a nie propagandzistami, to istnieją spore szanse na sukces. Tymczasem: łapy precz od naszych gier!

Zachęcam również do lektury mojej recenzji Pillars of Eternity

Meehow
30 kwietnia 2015 - 16:30