Rozpierducha bez sensu? Jak to jest z tymi nowymi Avengersami?! - Piras - 18 maja 2015

Rozpierducha bez sensu? Jak to jest z tymi nowymi Avengersami?!

Druga część kinowych Avengersów nie wywołała u mnie euforii, zaskoczenia czy szczególnego podekscytowania, jednakże czas spędzony w kinie uważam za fantastyczną rozrywkę, z której po prostu czasami trzeba skorzystać. Age of Ultron jest bardziej dynamiczne, efekciarskie i humorystyczne. I fantastycznie, w końcu mamy do czynienia ze świetnym przeniesieniem komiksowego klimatu na duży ekran.

Jakiś czas temu pojawiła się recenzja fsm-a, więc tak czy siak, w ewentualnych komentarzach i tak dostałbym takie upomnienie. Mając to na uwadze oczywiście doszczętnie ją przeczytałem, jak również zamieszczone pod nią komentarze, w których niejeden użytkownik wytykał recenzentowi i produkcji Marvela kiepską jakość, niespójność i nieatrakcyjność fabularną i wiele innych szukanych na siłę elementów nielogicznej treści. Otóż myślę - starając się podejść do tego możliwie obiektywnie - że nie ten segment owej produkcji jest istotny. Można co prawda doszukiwać się głębszego sensu, bo w końcu całość opiera się na pewnej, w mojej opinii nawet nieco ponadprzeciętnej historii, ale czy faktycznie idąc na seans z Iron Manem, Hulkiem, Thorem i Kapitanem Ameryką, ma to szczególnie wysoką wartość?

Na wstępie dodam, że świadom jestem, iż pod względem znajomości kina i szeroko rozumianej tematyki komiksów i ich bohaterów znacznie ustępuję fsm-owi. Oglądałem jednak poprzednią część, co nie dyskwalifikuje mnie z wyrażania opinii na temat kontynuacji. Faktem jest bowiem, że Czas Ultrona to taka zwyczajna, większa, bardziej efekciarska – druga i nie ostatnia część. To świetny, kinowy komiks oferujący wartką akcję, epickie akcje z udziałem ulubionych bohaterów i ogromną dawkę humoru. Serio, dialogi są przyjemne dla ucha i nie raz spowodują szczerą prezentację pożółkłych mleczaków. Fantastycznym motywem jest młot Thora. Może na samym początku nie było to szczególnie atrakcyjne i komiczne, ale z czasem kolejne rozważania i próby podniesienia go, naprawdę potrafiły mocno rozbawić.

Wiadomo, ile ludzi tyle opinii, dlatego niczyjego zdania nie chcę kształtować, a pragnę jedynie wyrazić swoje. Zgodzicie się chyba ze mną, że jest to kino, na które nie zabieramy mózgu, a jak zabierzemy to nie motywujemy szarych komórek do wydajnej pracy. To kino – mym zdaniem – rozluźniające. Seans, przed i po którym nasze emocje niewiele się różnią poza tym, że przed wejściem jest „?”, a po „!”. I o ile liczyłem na fantastyczne pojedynki, współpracę i zwyczajnie dobre widowisko, nie rozczarowałem się. Wręcz przeciwnie, widząc pojedynek Hulka z Iron Manem towarzyszyło mi ogromne „WOW” podobnie zresztą, jak w przypadku niesamowitej współpracy Thora z Kapitanem Ameryką.

Powszechnej krytyce podlega Hawkeye i poświęcenie mu tak dużo czasu. Ja uważam to za spory plus. Jest on jedynym, żeby nie zgrzeszyć… normalnym bohaterem i człowiekiem z krwi i kości, stąd ten kontrast superherosów w towarzystwie amerykańskiej rodzinki był przyjemnym motywem i jednym z elementów sielanki przed kolejną serią zdarzeń. Zresztą, tych sielanek  nie jest wcale mało. Ważne jednak jest to, że te pozornie nudne sceny są, jak wspomniałem wcześniej, podrasowane sporą dawką dobrego humoru, dzięki czemu ogląda się je może nie tyle z zaciekawieniem, co ze smakiem.

Podobają mi się nowi bohaterowie – Pietro(Quicksilver) i jego siostra Wanda(Scarlet Witch) tworzą ciekawy duet i wprowadzają pewne odświeżenie w serii. Mojego uznania nie zgarnął jednak główny antagonista – Ultron. O ile jego głos i prestiż jest tutaj efektownie podkreślony, sam ten wątek, cała ta groteskowość mi nie pasuje. Motyw z sztuczną inteligencją na wstępie mi się podobał, ale jej ucieleśnienie było cholernie błahe. Dochodzi do tego poruszany temat istoty życia ludzkiego i inne życiowe mądrości, których tutaj po prostu być nie powinno. Nie pasują ani do Ultrona, ani do ogólnej koncepcji Avengersów. To zbyt poważne i zbyt głupowate zarazem.

Zupełnie nie potrzebna była również implementacja w drugą część związku między Brucem.. ekhm Hulkiem(bo chyba na tego bardziej leci), a Czarną Wdową. Jak to jest, że zawsze musi trafić się jakiś psu na budę potrzebny motyw miłosny? Zupełnie niepotrzebny, zbędny, sztuczny i nieciekawy. Co nie zmienia jednak faktu, że wszystko to trwało bardzo szybko i nie nużyło. To zaskakujące, bo film krótki nie jest, a i przecież nie ma również szczególnie angażującego wątku i sporo jest tzw. „spowolnień”. Mimo to ogląda się świetnie i nie zwraca się uwagi na czas.

Mistrzowie Combo.

Idąc na Avengers: Age of Ultron nie liczyłem na wiele, bo doskonale rozumiem rodzaj kina, na jaki się wybrałem. Szukałem rozrywki, odprężenia i popieszczenia zmysłów, w efekcie to wszystko film mi dostarczył. Świetnie przedstawienie bohaterów(no, tylko ten uosobiony plastuś Jarvin…), efektowna rozwałka, kolosalne akcje, a wszystko to posypane dawką dobrego humoru. Cóż chcieć więcej wieczorem w środku tygodnia? Oczywiście, można by się czepiać o różne aspekty fabularne, o to dlaczego tyle uwagi poświęcono Starkowi, dlaczego Thor zajmował się tymi rzeczami, a nie innymi… ale czy naprawdę to w seansie było najistotniejsze? Fakt, niektórych elementów mogłoby w ogóle nie być, ale są i film na tym wcale nie traci, a zyskuje wielowątkowość, kolejne tematy do dyskusji i spekulacji względem kolejnej odsłony, której nie miałem w planach, ale czekam z niecierpliwością.

Piras
18 maja 2015 - 20:49