Polubiłem jRPG, właściwie już uwielbiam ten gatunek. Przynosi tak wiele wspomnień i satysfakcji. I myślałem, że coś, co nawiązuje do takich serii jak Final Fantasy, Dragon Quest czy Kingdom Hearts i jeszcze wydane przez Square-Enix znane z serii takiego dobrze znanego Tomb Raidera będzie czymś wyjątkowym. Niestety nie jest tak w rzeczywistości. Studio Tokyo RPG Factory zawiodło i I am Setsuna to nic więcej, tylko zmarnowany potencjał.
I am Setsuna przenosi nas do zimowej krainy. Tytułowa Setsuna to dziewczyna, która fabularnie musi poświęcić się dla dobra mieszkańców w kapliczce na krańcu świata. Jest to spowodowane tym, że młode kobiety są składane w ofierze demonom, żeby ich nie rozgniewać. Brzmi ambitnie, całość jednak jest też ukłonem w stronę wszystkich twórców klasycznych japońskich gier RPG, tak, to ukłon w stronę wcześniej wymienionych serii. Między innymi.
Choć zapowiadało się świetnie i... dojrzale? I am Setsuna nie jest niczym, ale to niczym wyszukanym. Prowadzi nas przez historię, która nie ma dla nas specjalnego autorytetu i sama w sobie nie jest tak naprawdę interesująca. Nie ma szans, żeby zapamiętać z gry cokolwiek. Postaci są niewyraźne, nudne, generalnie źle napisane. Lokacje też niczym szczególnie się nie wyróżniają. Klarownie brakowało tutaj pomysłu na to wszystko, im dalej w las, tym bardziej czujemy się pogubieni w zamiarach twórców.
Przez co trochę szkoda, bo oprawa graficzna jest sympatyczna dla oka, a oprawa audio z najwyższej półki – to co właśnie uwielbiam między innymi w gatunku jRPG. Świetnie zrealizowano również system walki. Przywołuje on na myśl pierwsze części Final Fantasy, chodzi o Active Time Battle. I to prawdę powiedziawszy tyle, co można pochwalić, bo zgubiono to co najważniejsze – fabułę. A nie zastąpi jej dobre tło – dobra muzyka czy dobra walka.
Już nie wspominając o tym, że cała rozgrywka jest w istocie skopana. Dialogi są... wypaczone. Bolesne. Niezwykle proste, ale do tego równie niezwykle głupie. Kurczę, jeśli gra fabularna nie ma nic do pogadania w tej kwestii w której czymś być powinna, to nie jest grą, jakiej szukamy. Owszem, jeśli ktoś ma ochotę na wciągające mordobicie, proszę bardzo, ale wątpię, żeby komuś to wystarczyło, by przysiąść do tego tytułu. Mamy przecież od tego gatunek, bijatyki.
Dlatego I am Setsuna nie zatrzyma was przy sobie niczym. Mechanika nie ratuje tej gry w żaden sposób, bo to powinien być jRPG z krwi i kości. Zamiast dobrej historii dostajemy wydmuszkę z identycznie pustymi dialogami kompletnie pozbawionymi sensu. I do tego jeszcze z idiotycznymi, nader wkurzającymi bohaterami obsadzonymi w rolach. Gdzieś w tym wszystkim był potencjał, ale gra wydaje się doświadczeniem, przy którym komuś serce po drodze wypadło. To na pewno nie jest udany ukłon w stronę klasyków.