Czy gry korzystające z licencji muszą być koniecznie złe? Oczywiście, że nie! Problem jednak polega na tym, że producenci takich tytułów wolą iść na łatwiznę wierząc w to, że znana marka zarobi sama na siebie. Czy jest tak również w przypadku gry Wolverine opartej na komiksach X-Men? Na szczęście nie, aczkolwiek trudno tu mówić o jakimkolwiek fenomenie.
Tytułowy notatnik śmierci obejrzałem stosunkowo niedawno, ale od razu zdołał przypaść mi do gustu. I to do tego stopnia, że nie mogłem się od niego oderwać. Po każdym obejrzanym odcinku mówiłem sobie: zobaczę jeszcze jeden i wyłączam. Takim sposobem w ciągu pierwszego dnia miałem za sobą kilkanaście odcinków, co w moim przypadku graniczyło z niemożliwością. Nie ma się co dziwić, bo historia opowiedziana w tym anime należy do bardzo ciekawych i niezwykle intrygujących, zaś przedstawione tu wydarzenia nie tylko wprawiają nas w zaciekawienie, ale działają również na nasze emocje. To wszystko w połączeniu z wykreowanym tu światem jak i ukazazanymi postaciami z krwi i kości, sprawiają, że czujemy się świadkami w tym zapierającym dech w piersiach kręgu wydarzeń.
Omawiana dzisiaj produkcja ukazała się pierwotnie w 1992 roku, jednakże moja wersja udostępniona została cztery lata póżniej. Od starszej edycji różniła się jedynie tytułem (Kyouryuu Sentai Juuranger zamiast Power Rangers 2) oraz głównym menu. Reszta pozostała bez zmian. Wychodzi więc na to, że wszystkim znany serial został oparty na podstawie gry, a nie odwrotnie. Trochę nietypowo, aczkolwiek podobna sprawa miała się w przypadku marki PoKéMoN.
"Gejming, jaki pamiętam" nie jest serią z punktu widzenia każdego gracza. To tylko krótki rzut okiem na to, co spędzało mi sen z powiek w przeszłości. Ale nie przeszłości, która ma stanowić 2 czy 3 lata wstecz. Myślimy o późnych latach 90' oraz początku nowego milenium. Na ten właśnie okres przypadały wydarzenia, które ukształtowały moją kulturę grania i rozumienia gier. Na tapetę rzucamy dziś coś bardzo oczywistego. Gra, a nawet seria gier, która chyba na dobre wpisała w kanon gier zabijanie, potem prostytucję i narkotyki, czyli Grand Theft Auto 2!
Bad Dudes pierwotnie ukazał się w roku 1988 na automatach Arcade, zaś w późniejszym okresie czasu pojawił się również na domowych platformach. Ja jednak zajmę się edycją przeznaczoną na Nintendo Entertainment System, aka Nintendo Famicom. Niniejsza wersja zawitała na wymienionej wyżej konsoli w rok po swoim pierwotnym debiucie.
Dziś o godzinie 21:33 minął okrągły rok odkąd opublikowałem swój pierwszy tekst na łamach serwisu gameplay.pl. W związku z tym postanowiłem podsumować moją obecność na tym blogu. W ciągu tych 12 miesięcy tworzyłem lepsze i gorsze, bardziej lub mniej ciekawe wpisy. W tym kilka newsów. Poniżej postaram się wymienić najciekawsze z nich, pozostawiając w piekle niepamięci te, o których najchętniej bym zapomniał.
"Gejming, jaki pamiętam" nie jest serią z punktu widzenia każdego gracza. To tylko krótki rzut okiem na to, co spędzało mi sen z powiek w przeszłości. Ale nie przeszłości, która ma stanowić 2 czy 3 lata wstecz. Myślimy o późnych latach 90' oraz początku nowego milenium. Na ten właśnie okres przypadały wydarzenia, które ukształtowały moją kulturę grania i rozumienia gier. Tym razem kolejny RTS w moim dorobku, ale z ogromną historią jaką zbudowała cała późniejsza seria, czyli Commandos: Behind Enemy Lines.
Jesień tuż, tuż. Idzie ochłodzenie, kasztany lecą z drzew, pada deszcz i człowiekowi robi się tak jakoś dziwnie. Na tyle dziwnie, że zaczyna cofać się pamięcią do wydarzeń zakurzonych. Trent Reznor, bardzo zdolny facet, zaserwował nam ostatnimi czasy muzykę filmową do Social Network oraz Dziewczyny z tatuażem. Ponoć w tym roku ma się pojawić album How To Destroy Angels, na co niespecjalnie czekam. W tym roku za to na pewno pojawi się temat do Black Ops II – chętnie posłucham, choć sama gra mnie niespecjalnie bierze. Zaś rok 2013 Reznor ma poświecić na pisanie nowego materiału Nine Inch Nails. Nie pozostaje nic innego, jak czekać. A to czekanie można sobie urozmaicić wydobywaniem wspaniałych wspomnień, związanych z muzyką tego pana. Moje pochodzi sprzed pięciu lat. Poniższy tekst został wygrzebany z prawie szuflady (folderu) i jest słowną ilustracją do zdjęć z mego pierwszego koncertu Nine Inch Nails. Fantastycznych doznań nie zniweczyły katar, gruźliczy kaszel i temperatura, które towarzyszyły mi tamtej nocy. Powspominamy? Dołączam zdjęcia i filmik z własnego zbioru ;)
Nie znam osoby, która nie słyszałaby o Spyro. Nawet jeśli ktoś wówczas nie należał do posiadaczy odpowiedniej do uruchomienia gry platformy. Przygody małego smoka były znane każdemu tak bardzo jak dzisiejsze zmagania Nathana Drake'a we wspaniałej serii Uncharted. Dlatego też zdecydowałem przypomnieć kilku graczom omawianą markę. Wszakże niezależnie od tego, czy graliśmy u siebie, znajomych czy rodziny spędziliśmy przy tym tytule sporo godzin, a jeśli nie, to i tak wiemy o co mniej więcej w tej produkcji chodzi.
W związku z dwudziestą rocznicą Dragon Ball Z twórcy postanowili odświeżyć legendarną "Zetkę". W taki oto sposób powstało Kai, będące przypomnieniem najlepszego anime z tamtych lat. Jednakże jak się później okazało, nowe wydanie nie zawierało w sobie całej zawartości swojego pierwowzoru. Spowodowało to wówczas oburzenie ze strony fanów. Czy słusznie? Nie wiem, ponieważ tak naprawdę wszystko zależy od indywidualnego punktu widzenia.