Omawiana dzisiaj produkcja ukazała się pierwotnie w 1992 roku, jednakże moja wersja udostępniona została cztery lata póżniej. Od starszej edycji różniła się jedynie tytułem (Kyouryuu Sentai Juuranger zamiast Power Rangers 2) oraz głównym menu. Reszta pozostała bez zmian. Wychodzi więc na to, że wszystkim znany serial został oparty na podstawie gry, a nie odwrotnie. Trochę nietypowo, aczkolwiek podobna sprawa miała się w przypadku marki PoKéMoN.
W grze oprócz dostępnych pięciu głównych etapów, do dyspozycji otrzymaliśmy również minigry polegające na quizie, przerzucaniu bomby przywodzącej na myśl siatkówkę oraz pojedynek Zordów w zabawie typu pong. Jest to miły smaczek, przy którym możemy się również odprężyć poza kampanią dla pojedynczego gracza.
Na każdy etap przypada inny wojownik, dzięki czemu możemy wcielić się w całą piątkę wojowników mocy. Epizodycznie pojawia się również i zielony ranger, tyle że stoi on po złej stronie barykady. Podobnie zresztą było w serialu, także jeśli ktoś uważnie oglądał kolejne odcinki, dobrze wie co mam na myśli, a jeśli nie, to z miejsca wyjaśniam. Tommy był z początku zły. Wszystko to za sprawą równie złej Rity. Jednak po wielu odcinkach dobrzy strażnicy przekabacili go na stronę dobra. Ot cała krótka i niezwykle banalna historyjka. Większość przeciwników możemy jednak nie kojarzyć, a to dlatego, że nie ukazały się one w serialu. Na szczęście nie można tego powiedzieć o głównych bossach. Nie zabraknie zatem mojego ulubionego Goldara, ani mniej lubianych przeze mnie innych arcyłotrów jak chociażby Finster, czy Baboo.
Plusem są też widniejące wizerunki robotów, dostępne w specjalnych pomieszczeniach, gdzie nasi bohaterowie wymieniają swoje plastikowe pistoleciki na indywidualne dla każdej jednostki, aczkolwiek równie plastikowe bronie białe. Dzięki temu rozgrywka staje się nieco bardziej urozmaicona, ponieważ inaczej walczy się ze sztyletami, a inaczej z mieczem w ręku. Szkoda tylko, że sam design dostępnych tu lokacji rzyci nie urywa. Wszystko jest tu kwadratowe i pozbawione w gruncie rzeczy upiększających oprawę wizualną detali. Dlatego też Power Rangers 2 można porównywać jedynie do starszych tytułów wydanych na platformę Nintendo Entertainment System.
Także sam gameplay nie zachwyca, ale na szczęście też nie odrzuca, zaś cała kampania okazuje się być bardzo krótka. I to nawet mając na myśli tamte czasy. Jeśli ktoś jest chociażby przeciętnym graczem, to bez problemu ukończy ją w niewiele ponad 15 minut. Sprawę ułatwia także niezbyt wysoki poziom trudności, a nawet jeśli przegramy walkę, to wcale nie musimy zaczynać jej od początku. Dlaczego tak? Ano dlatego, że za każdą "odblokowaną" misję otrzymujemy kod, dzięki któremu możemy rozpocząć grę od momentu jej ukończenia. Wyzerowany zostanie jedynie licznik punktów. Po krótce napomknę jeszcze o muzyce. Pasuje ona do przedstawionych tu wydarzeń, aczkolwiek nie wprawia naszego ciała w pozytywne dreszcze.
Power Rangers 2 okazuje się zatem typowym średniakiem, w którego każdy fan strażnikoów mocy zagrać musi. Gra się w to przyjemnie i w gruncie rzeczy bezstresowo, ponieważ w razie porażki, zawsze możemy rozpocząć ją od ostatnio ukończonego etapu. Tempo rozgrywki również nie należy do szybkich, także o wzroście adrenaliny w naszych żyłach nie może być mowy. Mimo tego warto zapoznać się z tym tytułem, by uratować (a jakże!) świat od wszelkiego zła.
Polub Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci one do gustu. Z góry dziękuję za klik.