Pewnie, że jakieś macie. I pewnie, że nadrabiacie. Każdy w swojej historii gracza ma jakieś perełki, których nigdy nie ograł. Tytuły, które mógłby ustawić na wyimaginowanej, symbolicznej ścianie wstydu. Powoli, od czasu do czasu, większość graczy odpali jakąś grę, która wręcz ocieka kultem, a z którą wcześniej nie mieli styczności, z najróżniejszych powodów. Za ten temat od różnych stron zabierali się Rojo i kwiść (mogło być coś jeszcze, o czym w momencie pisania nie pamiętałem), ja jednak chciałbym się Was, drodzy czytelnicy, spytać o jeden konkretny, specjalny typ nadrabiania zaległości. Nadrabianie przy okazji premiery nowej części.