Kolejny rok, kolejne lato, kolejne wakacje i kolejny sezon ogórkowy. Jedyne dwa miesiące w roku, kiedy to twórcy przestają zapychać branżę kolejnymi produktami, sugerując tym samym, że nadszedł już czas na odpoczynek czy zebranie pomysłów na przyszłość. Leniwy, słoneczny klimat sprawia, że człowiek chce tylko wygodnie rozłożyć się gdzieś na plaży czy nawet w zaciszu salonu i po prostu zrelaksować się. Wakacje to też dobry czas na nadrobienie różnych rzeczy lub nabycie nowych umiejętności. W końcu w ciągu roku nie na wszystko ma się czas. Dla mnie to idealna pora na skończenie kilku tytułów, po które wcześniej nie miałem ochoty sięgnąć, a czuję wewnętrzny mus ich ogrania. Dlatego co roku sporządzam listę takich produkcji i ta należy do jednej z nich.
Myślę, że każdy z nas ma swoje ulubione pojedyncze gry, bądź całe serie. Jednak zdarzają się pewne sytuacje, przez które robią nam się zaległości. A w przypadku często wydawanych, bądź bardzo starych serii zaległości te robią się naprawde spore. Czasem powodem są pieniądze, dostępność, czy chęci, także nie zawsze jest pod tym względem kolorowo. Co robić w takich przypadkach? Jak korzystnie nadrobić "stracone" miesiące i lata? Cóż, tak naprawdę nie ma na to jednoznacznego sposobu. Należy sumiennie iść do przodu i tyle. Nie ma innego wyjścia. Jednak czasem warto to robić, aby dopiąć swego i poczuć tę jedyną w swoim rodzaju satysfakcję.
Kolejne lato, kolejne wakacje, kolejne gry do nadrobienia i kolejne zestawienie, w którym przedstawiam przy czym będę łamał pada z zimnym Pepsi przy boku (to nie reklama). To już taka tradycja na tym blogu, że co roku taką listą pokazuję. Po prostu udowadniam jak bardzo nie mam życia akurat w wakacje. Jednak walka z backlogiem to walka z wiatrakami i pomimo moich starań, gier, w które bardzo chciałbym zagrać przybywa w niezwykle szybkim tempie, a ubywają za to znacznie, ale to znacznie wolniej. Przykre i jednocześnie prawdziwe.
Pewnego wieczora usiadłem przed komputerem i mój wzrok przykuł artykuł Brucevskiego. Wymieniał tam kilka sensownych argumentów, dlaczego warto posiadać w zanadrzu „grę drugoplanową”. Skłonił mnie do małej refleksji. Autentycznie po przeczytaniu, pomyślałem sobie: „Hej! Chłopak ma sporo racji! Przecież ja sam…” i myśl urwała mi się w momencie, gdy zajrzałem do folderu na pulpicie, gdzie chowam skróty do wszystkich zainstalowanych na dysku produkcji. Zdecydowanie mam tu za dużo tego „drugiego planu” i przeszkadza mi to, ale jednocześnie nie mogę się tego pozbyć. Prawie jak namolnej ex. Albo rodzynków z sernika. Serio – czemu wszyscy kładą do sernika rodzynki? Ich wydłubywanie to potem katorga, prawie jak walka z wiatrakami… wielkości Jowisza. Ok, drugie porównanie nie jest trafne, ale musiałem wspomnieć o moim nemezis. Wracając do tematu to szkoda, że Brucevsky nie wspomniał o „przeplanowaniu” oraz o konsekwencjach, jakie to ze sobą niesie.
Kolejny czerwiec, kolejne lato, a wraz z nim wakacje i znakomita pora na wykorzystanie urlopów. Zdecydowanie sprzyja temu ogólny, luźny, pozbawiony stresu klimat gorących dni. Wiadomo, że sporo ludzi planuje różne wyjazdy nad morze czy w góry właśnie w tym okresie, ale pomiędzy nimi większość graczy uruchamia jakieś produkcje. Ba! Niektórzy nawet specjalnie skreślają podróże, żeby pozbyć się własnej kupki wstydu. Mi uzbierała się ona całkiem pokaźna i jak rok temu zamierzam przedstawić Wam tytuły, przy których będę się bawił przez dwa najbliższe, (oby) cieplutkie miesiące.
Dzisiaj na Politechnice Wrocławskiej zakończył się semestr letni. Dla wielu studentów – w tym dla mnie – to połowa drogi przez mękę, jaką jest zaliczanie wszystkich przedmiotów. Od poniedziałku zaczyna się sesja egzaminacyjna i oprócz egzaminów trzeba zaliczyć kolokwia, z których nie udało się zdobyć pozytywnej oceny za pierwszym podejściem. Dla gracza to prawdziwa udręka. Na moim Xboksie rośnie warstwa kurzu i uruchamiam go tylko raz w tygodniu, kiedy któryś z moich kumpli wpada na kilka partyjek w Fifę. W związku ze spokojniejszym życiem rośnie również kupka oszczędności, które z chęcią wydawałbym na nowe tytuły. Niestety samodyscyplina i własne sumienie powodują, że to tylko mrzonki. W mojej głowie pojawia się po prostu blokada, która wydaje się głośno krzyczeć „PO SESJI!”.
Gameplay Internet to miejsce, w którym codziennie udowadnia się, że można pisać ciągle o tym samym... postanowiłem z tego skorzystać i poruszyć temat backlogu.
Patrzę w kalendarz, widzę 21 sierpnia i jak byk data ta zaznaczona jest kółkiem, zaś obok jej widnieje przypisek: „polska premiera Darksiders II”. Myślę sobie: „Cholera Karol! Przecież ty jeszcze jedynki nie zaliczyłeś”! Racja, racja, ale jak ja mam ją niby nadrobić, skoro na półce czeka jeszcze Mass Effect 3 w folii, cały czas bawię się jakimś Final Fantasy X, koledzy wołają na jakiś raid w WoWie, a mojej uwagi szukają gdzieś jeszcze inne gry. I co ja mam teraz ze sobą zrobić (funkcja odstrzelenia sobie głowy się nie liczy)?
Mija kolejny dzień, a ich przybywa. Pudełko za pudełkiem, płyta za płytą… Z każdą grą, czy to na nośniku fizycznym, czy też dopisanym do konta, budzi się we mnie coraz większy smutek, zaduma i świadomość nieuniknionego - czasu, którego upływ staje się niezwykle realny. I choć każdy z nas gospodaruje nim tak, jak potrafi, znajdując bezcenne chwile na własne hobby, to założę się, że w pewnej chwili i Wam musiało się zdarzyć ją zrobić: prywatną kupę wstydu złożoną z gier wciąż czekających na rozpoczęcie, bądź z tych wciąż nieukończonych. I choć to temat wielokrotnie już poruszany, to i ja wcisnę tu swoje trzy grosze...
Wakacje 2012 można uznać za otwarte. Oznacza to nic innego jak czas odpoczynku od nauki, co dla wielu jest bardzo dobrą wiadomością. Dla branży growej nadchodzi najbardziej suchy okres, jeśli chodzi o premiery nowych produkcji, czyli sezon ogórkowy. Na ten moment czekało wielu graczy, a to z tego względu, że mogą spokojnie nadrobić swoje zaległości pomiędzy kolejnymi wyjazdami w góry, nad morze, czy też różnymi wypadami z kumplami nad jezioro. Jeśli chcecie wiedzieć w co zamierzam chętnie młócić od lipca, aż po sierpień, to zapraszam do rozwinięcia tekstu.