Jeśli ktoś jest zdania, że powstał większy łamacz joysticków, niech pierwszy rzuci kamieniem (tylko nie zapomnieć o założeniu brody, bo będzie źle). Dla mnie Decathlon to fenomen, jedna z pierwszych gier z linii do której powraca się od niedawna. Tytuł sportowy nie tylko na ekranie, poprawiał tężyznę fizyczną i kondycję. Mowa oczywiście o wydanym przez Activision Decathlonie.
Do tej pory wychodziłem z założenia, że dobra gra sportowa to taka, która stara się symulować daną dyscyplinę sportu, ale jednocześnie nie przekracza pewnej cienkiej granicy, za którą leży już frustracja, zmęczenie i brak jakiejkolwiek przyjemności.
Okazuje się jednak, że twórcy dzisiejszych gier sportowych starają się udowodnić, że dobra gra sportowa to taka, która jak najwierniej oddaje daną dyscyplinę i wszystkie jej realia. Nawet przybliżając się do punktu, gdzie gracze muszą, chcąc zdobyć punkt lub gola, wchodzić w obsługę poszczególnych części ciała zawodników.
Nareszcie powrót do normalności! Po zeszłorocznej kompromitacji, którą była FIFA 10 (oczywiście w wersji na PC) otrzymaliśmy solidną kopankę, w którą przyjemnie gra się na blaszaku. Szkoda tylko, że wersja konsolowa nadal jest lepsza. Panowie z EA Sports jak widać za pecetami nie przepadają.
Przed uruchomieniem gry jak zwykle musiałem pozmieniać klawisze. Czapki z głów dla tych, którzy radzą sobie przy domyślnym ustawieniu. Dla mnie jest kosmiczne, ale może wynika to z przyzwyczajeń. Poczynając od FIFY 97 strzelałem na "D", podawałem na "S", na "A" robiłem wślizgi itd.