Czym jeszcze może ruszać koszykarz? - Brucevsky - 2 grudnia 2010

Czym jeszcze może ruszać koszykarz?

Do tej pory wychodziłem z założenia, że dobra gra sportowa to taka, która stara się symulować daną dyscyplinę sportu, ale jednocześnie nie przekracza pewnej cienkiej granicy, za którą leży już frustracja, zmęczenie i brak jakiejkolwiek przyjemności.

Okazuje się jednak, że twórcy dzisiejszych gier sportowych starają się udowodnić, że dobra gra sportowa to taka, która jak najwierniej oddaje daną dyscyplinę i wszystkie jej realia. Nawet przybliżając się do punktu, gdzie gracze muszą, chcąc zdobyć punkt lub gola, wchodzić w obsługę poszczególnych części ciała zawodników.

Nie rozumiem, po co w ogóle autorzy gier obierają taką ścieżkę. W skasowanym z listy wydawniczej przez Electronic Arts NBA Elite 11 użytkownicy konsol mieli zyskać możliwość oddzielnego kierowania stopami i rękami koszykarzy za pomocą dwóch gałek analogowych. Przypominam sobie dobrą zabawę z odsłonami na poprzedniej generacji konsol i nie rozumiem, co miałoby mi dać dodatkowe skomplikowanie sterowania. Będzie trudniej podawać, rzucać, kiwać? Przecież to praktycznie będzie oznaczać mniej zabawy, bo osób potrzebujących takich fajerwerków za wielu nie ma. No chyba, że się mylę.

Twórcy dali nam już możliwość prowadzenia klubów, grania gwiazdami sprzed dekad, tworzenia własnych zawodników, dopracowali grafikę i efekty dźwiękowe na boiskach i trybunach je okalających. Czy to koniec rozwoju gier sportowych? Czy naprawdę teraz, aby się wyróżnić, studia deweloperskie będą musiały wchodzić w małe szczegóły i oddawać nam pod kontrolę poszczególne części ciała sportowców? Czy może to kolejny krok ku popularyzacji kontrolerów ruchu, które dadzą dokładność i precyzję bez pozbawiania nas jednocześnie zabawy zbytnim skomplikowaniem sterowania?

Brucevsky
2 grudnia 2010 - 16:45