Nie przepadam za trudnymi grami. Oddaję się elektronicznej rozrywce, żeby wygrywać, poczuć się lepszym i wcale mi w tym nie pomaga obrywanie od komputerowego przeciwnika. Lata grania sprawiły, że nie zaczynam już zabawy z nowym tytułem od najniższego poziomu trudności, ale nie waham się, jeśli jest mi zbyt ciężko. W końcu chodzi o to, żeby się dobrze bawić. Ostatnimi dniami – tygodniami nawet – głośno jest o tytule, który jest trudny. Z założenia ma kopać gracza po tyłku a regulacja poziomu trudności w nim nie występuje, bo po co. Dark Souls trafiło – na razie na weekend – w trzewia mojej konsoli i w skrócie mówiąc moje wrażenia można zamknąć w trzech literach – WTF?
Po paru godzinach spędzonych z grą Dark Souls czuję się o kilka lat starszy i bogatszy w wiele doświadczeń. Produkcja studia From Software jest równie intrygująca i nieprzystępna jak Demon's Souls, więc może wessać totalnie. Specjalnie dla wszystkich miłośników i miłośniczek dostawania w kość spisałem pierwsze wrażenia prosto z krainy nieumarłych oraz demonów.
Najprawdopodobniej nie ma na świecie człowieka, który nie lubi być nagradzany. Obojętnie czy mówimy o gratyfikacji finansowej, otrzymaniu dóbr materialnych czy zyskaniu zwykłej satysfakcji lub dozgonnej wdzięczności kogoś innego – akcja powinna wywoływać reakcję. Wtedy czujemy, że jesteśmy potrzebni, a nasze działania mają sens. Wizja dotarcia do wyznaczonego sobie celu motywuje nas i pozwala znieść nawet nudne czy nieprzyjemne czynności. Niektórzy mówią, że na tym polega dorosłe życie i praca. Pozostali walczą o to, by móc łączyć swoje zainteresowania z zarabianiem pieniędzy. Sukces „Epic Win” wydanego na telefonach marki Apple pokazuje z kolei, że przy drobnej motywacji nawet z działań codziennych i monotonnych można uczynić zabawę. Aplikacja te jest tak naprawdę organizerem, który za wykonywanie zapisanych zadań nagradza użytkownika punktami doświadczenia. Co prawda, taki mechanizm wymaga od gracza uczciwości, ale popularność programu nie pozostawia złudzeń. Lubimy nagrody i rywalizację. Jaki jednak powinien być poziom trudności wyzwania? Czy żeby zdobyć upragniony miecz w ulubionym RPG naprawdę powinniśmy przesiedzieć dziesięć godzin polując w lesie na dziki i Gobliny?
Poniższy obrazek z gry komentarza raczej nie wymaga. Scena wprawiła mnie w konsternację, a jednocześnie (niestety) przypomniała, do jakiego poziomu prostoty zeszły dzisiejsze gry. Pogrywam w Portala 2 od paru dni, niejedna dotychczasowa zagadka wymagała, żeby chwilę pogłówkować, aż nagle docieram do momentu, gdy gra sama podpowiada mi, bym pociągnął za dźwignię lub otworzył drzwi. Racja, przecież nigdy bym na to nie wpadł...
Korzystając z okazji, że piszę o nowej produkcji Valve: zastanawiam się, skąd te wszystkie ekscytacje recenzentów, wysokie oceny sięgające 95/100? Owszem, gra się dość przyjemnie, rozwiązywanie kolejnych zagadek daje jakąś tam satysfakcję, ale to wszystko przecież banał, nie ma tu głębszych rozkmin, nie ma kilkugodzinnego zastanawiania się nad tym, jak przejść dane pomieszczenie. To już pierwszy Tomb Raider (ten z 1996) wymagał więcej kombinowania. Do tego totalna liniowość, nachalne komentarze NPC oraz niema, pozbawiona osobowości bohaterka.
Kojarzycie wydane w 2009 roku przez Codemasters wyścigi po bezdrożach różnymi pojazdami? Otwarte przestrzenie, kilka różnych typów maszyn, ogromna powierzchnia do przejechania i kilka ciekawych pomysłów? Pamiętacie Fuel?
Już jakiś czas temu w sieci pojawił się filmik ukazujący jak wyglądałyby oldskulowe tytuły na poziomie super easy. Wizja, w której Space Invaders przybywają w pokoju, a w Tetrisie spada tylko „line piece”, zmusiła mnie do przemyślenia problemu poziomu trudności, który już nie raz był poruszany.
Wymiatanie na wysokim poziomie trudności. Niewiele gier na to pozwala, prawda? Oczywiście, każda praktycznie gra ma dziś do wyboru obowiązkowe easy-medium-hard, te troszeczkę bardziej ogarnięte kognitywistycznie rzucają nam nawet medium-hard-extreme (żeby nie było wstydu grania na easy). Nie w tym rzecz jednak. Potraktujcie to jako zajawkę shmupowego tygodnia, który planuję niedługo urządzić na tvgry.pl jako taki mały projekcik poboczny - zastanówcie się, które gry opanowane na najwyższym poziomie trudności są *piękne*? Tak piękne, że możemy oglądać na Youtube powtórki nagrane przez mistrzów, że wstrzymujemy oddech przed nieposkromioną maszyną i śmiałkiem, który bez kompleksów ją rozpracowuje? Cały czas mówię tu o trybie dla pojedynczego gracza: multik to coś innego.